PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375925}

Perswazje

Persuasion
2007
7,1 7,8 tys. ocen
7,1 10 1 7798
6,0 2 krytyków
Perswazje
powrót do forum filmu Perswazje

Nie jest to zbyt udana ekranizacja. Według mnie, podobnie jak "Duma..." 2005, stawiała na dramatyzm i tani romantyzm, który objawia się w spowolnionych, dłużących się scenach, jak choćby okropna scena pocałunku czy przypadkowe spotkanie bohaterów w sklepie (czy co to było), gdzie bohaterowie patrzą się na siebie zdziwieni przez zdecydowanie zbyt długi czas. Dodatkowo prosta fabuła powieści została jeszcze bardziej uproszczona (a dałoby się bez problemu ująć wszystko), bohaterowie przekoloryzowani, nieciekawe wnętrza i kostiumy, czyli jak w temacie - Jane Austen dla niewymagających, którzy w ekranizacjach pragną tylko rzucającego zatrważające spojrzenia bohatera i romantyzmu w hollywoodzkim stylu, mającego niewiele wspólnego z prawdziwym życiem.

Nie oglądałam perswazji ale za to oglądałam dume..... musze powiedzieć że mi sie bardzo podobała. może rzeczywiście za bardzo zmienili fabułe tak aby się sprzedało w stanach ale za to scenografia i kostiumy dopracowane do perfekcji.zresztą atmosfera filmu mi się bardzo podobała taka sama jak w powieściach.

użytkownik usunięty
benefene

Ale chyba nie będziemy o tym dyskutować, w końcu to forum o Perswazjach, nie o Dumie ;). Ale jeżeli uda Ci się obejrzeć, zapraszam na wymianę zdań.

ocenił(a) film na 8

OK. Raz, dwa, trzy ..na uspokojenie...
To jest udana ekranizacja, smiem twierdzic. A 'przypadkowe spotkanie bohaterów w sklepie (czy co to było)' dokladnie wziete z ksiazki. Wnetrza i kostiumy sa jak najbardziej z epoki, bo ktoz ma to lepiej wiedziec niz Anglicy, ktorzy ekranizuja angielska powiesc w angielskiej scenerii -nie ma tam nic z Hollywoodu!!! A jako ze znam poprzednia wersje, dodatkowo dodam, ze bohaterowie sa o wiele lepiej dobrani, o wiele bardziej wiarygodni, przekonujacy i pasujacy do pierwowzorow ksiazkowych.

użytkownik usunięty
borcu

Spotkanie bohaterów w sklepie - zgadza się, było w książce, chodziło mi o to, jak to zostało nagrane - powolne, usypiające spojrzenia, może ma to na celu ukazanie czegoś, ale ja nie wiem czego, zresztą tego typu chwyty są w całym filmie. Kostiumy - nie chodzi mi o niezgodność z epoką, ale raczej o to, że są mało estetyczne, szczególnie Anne ma sukienki przypominające starą tapicerkę (jak to ktoś kiedyś określił). Aktorzy odtwarzający główne role po prostu mi się nie podobają - Ruperta Penry-Jones'a nie lubię, widziałam go w kilku filmach, i mimo że jest dość przystojny, to gra jak kołek, cały czas tak samo. Sally Hawkins też nie jest brzydka, jednak nie podoba mi się jej mimika ani sposób mówienia (odnosiłam wrażenie, że ona sepleni). Aktorzy w wersji BBC też mnie nie zachwycili wyglądem, jednak ich gra była na poziomie (tak, że zapominałam o moim pierwszym wrażeniu, że grają "brzydcy ludzie").
Jeżeli chodzi zaś o "hollywoodzkość" w tym filmie, to miałam na myśli "dramatyczne" sceny typu bieg przez Bath czy ten okropny, spowolniony pocałunek, w którym on wyglądał, jakby nie miał ochoty jej całować. Z tym że na chwyty hollywoodzkie niektórzy się jeszcze nabierają, to ten bieg i pocałunek mało kogo przekonują.

użytkownik usunięty

Dodam, że oczywiście Ty możesz twierdzić, że jest to udana ekranizacja, ale sądzę, że nigdy się z Tobą nie zgodzę.

ocenił(a) film na 8

Nie pisalam zeby kogokolwiek przekonac, po prostu mnie sie podobalo- bardzo!
Chcialam jeszcze zwrocic uwage na muzyke - motyw, kiedy Anne biegnie przez Bath, jest szczegolnie piekny i jest jeszcze oczywiscie Sonata Ksiezycowa...
Co do RPJ- noz to radosc dla mych oczu- szkoda, ze nie podobala Ci sie jego gra.
Nie umiem obronic 'szalenczego biegu Anne po Bath', pocalunek nie byl z mojej pierwszej piatki 'pocalunkow filmowych' ale spojrzen bohaterow bronic bede jak niepodleglosci! Nie wiem, czy czytalas ksiazke, ale tam glownie o te znaczace spojrzenia chodzilo. On patrzyl ZNACZACO, Ona odwracala wzrok, ich spojrzenia sie spotykaly itd., itp. Ja to kupuje z calym inwentarzem.

użytkownik usunięty

Akaterino, widzę, że tak jak i ja interesujesz się ekranizacjami Jane Austen. Mam większość adaptacji (oryginały, żeby nie było), ale do Opactwa Northanger i Persuasion brakuje mi napisów :( Angielski mam opanowany w średnim stopniu, to trochę za mało, żeby zrozumieć film. Może masz napisy do w/w filmów? Mój e-mail olineks@o2.pl Byłabym bardzo wdzięczna.

użytkownik usunięty

Z tym pocałunkiem to się w pełni zgadzam, wyszło jakoś tak nieestetycznie. Fabuła fantastyczna (ale to oczywiście zasługa Jane Austen), a zrealizowane moim zdaniem poprawnie (pomijając ten pocałunek). Zazwyczaj wciągam się w film i nie rozmyślam o tym, czy aktorzy dobrze, czy źle grają- mimo to przy tej ekranizacji trudno było mi się skupić na akcji... Niezbyt udana adaptacja, oglądałam ją tylko raz, ale i tak najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Mimo to, stwierdzenie że to najgorsza ekranizacja wg mnie jest trochę przesadzone, nie jest źle i tak czy siak warto obejrzeć.

Owszem Rupert Penry-Jones jest przystojny ale zupełnie nie pasuje do roli Wentwortha. Dla mnie F.Wentworth to genialny w tej roli Ciaran Hinds.
Poza tym nie podoba mi się jak reżyser zmienia treść powieści i to bezsensowne bieganie zrównoważonej (w powieści) Ann po ulicach....

Niestety, nie widziałam jeszcze tego filmu. Czekam aż pojawi się na YouTube. Muszę jednak przyznać, że zapowiedzi wyglądają obiecująco. Aktorów jeszcze nie widziałam w innych filmach (poza RPJ w "Jane Eyre", ale miał tam malutką rólkę, więc trudno ocenić).

ocenił(a) film na 6

Nie czytałam książki, więc nie za bardzo moge się wypowiedzieć co do jej zgodnościz filmem. A co do filmu to nie podobała mi się akcja kamery i to patrzenie Anne prosto w kamerę. Trochę się rozczarowałam.

Martus_2

Jak dla mnie to jedna z lepszych ekranizacji powieści Jane Austen. Klimat może nieco zbyt senny, ale aktorzy nieźle dobrani wizualnie. I podobały mi się te spojrzenia Anne w kamerę, jakby Anne dzieliła z widzem jakiś sekret. :) 10 temu filmowi nie dam, ale jak dla mnie zasłużone 8.

ocenił(a) film na 7
aaricia

Cóż. Ja bym jednak nie porównywała tego filmu do Dumy i uprzedzenia.
Mnie się podobał, sądzę, że to jedna z lepszych ekranizacji książek Austen. Prawie się poryczałam, ludzie na tym filmie są prawdziwi, z krwi i kości, nie ma tam masek. Można się tu doszukiwać taniego romantyzmu, tandety, dłużących się, nudnych scen, ale sądzę, że w filmie akcja została rozegrana tak, by ukazać wymogi angielskiej etykiety w romantyźmie, a jednocześnie nie ulegać sztuczności. Bohaterka jest targana emocjami, ma troski i zmartwienia.
Podobał mi się ten realizm.

Niezbyt podobała mi się ta ekranizacja... Brakuje jej "tego czegoś" , klimatu, który jest zawsze w powieściach Austen. Obsada taka sobie.

Jane Austen dla niewymagających? Ja napewno nie wymagam od ekranizacji idealnej zgodności z ksiażką. Umiem czytać, mam wyobraźnię to mi wystarczy. Jeśli chodzi o przeniesienie powieści na ekran, cóż, każdy ma swoją wizję, każdy chciałby zobaczyć coś innego. Ja czekałam na romantyzm, na uczucia i to zobaczyłam. Przez większą część filmu odczuwałam samotność Anny, scena gdy zostawiono ją samej sobie, podczas przechodzenia po pniu, aż mnie ścisnęła za serce, a to się raczej nie zdarza w moim przypadku.
Co do Ruperta Penry'ego Jonesa, przyznam sie szczerze, ze wygląd jest jego wielkim atutem. Gdy po raz pierwszy pojawił się na ekranie wbiło mnie w fotel. Zazwyczaj w adaptacjach powiesci Jane Austen musiałam się przyzwyczaić do bohatera, bo wg mnie czegoś mu brakowało do tego niezwykle przystojnego mężczyzny opisywanego przez Austen. A tym razem niespodzianka :)
Zgadzam się z obroną spojrzeń, nadawało filmowi uroku i pozwoliło uwierzyć w intensywne uczucie łączące dwójkę głownych bohaterów. Sally Hawkins jest niesamowita, tylko tyle powiem. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia do jej wyglądu to najwyrażniej nie skupił się na jej cudownej grze i na tym jak pięknie oddała uczucia dojrzałej kobiety, która straciła nadzieję na miłość.
Kończąc jeszcze dodam, że Anthony Head jako sir Walter Elliot był tak ujmująco próżnym, zakochanym w sobie baronetem jak tylko mogłam sobie wymarzyć :)

użytkownik usunięty
lori_2

A ja wymagam zachowania ducha powieści i epoki oraz charakterów postaci. Wentworth może i jest przystojny, ale co z tego, skoro był on chmurny i milczący, w czasie gdy w książce jest on żywym, pełnym energii człowiekiem. Anne w książce była spokojną kobietą (i, nie licząc najbliższej rodziny, bardzo szanowaną i lubianą), pogodzoną z losem, tu jest biedną i zdesperowaną starą panną, która biega po Bath za kapitanem.
Co do romantyzmu... Sęk w tym, że Jane Austen nie była romantyczna. Wystarczy wziąć do ręki jakieś opracowanie na jej temat i będzie tam, jak wyśmiewała się z powieści sentymentalnych, westchnień, powłóczystych spojrzeń, omdleń itp (z resztą dawała temu wyraz również w powieściach). Wszystko, co opisywała, było w gruncie rzeczy normalne - spacery, tańce, rozmowy. Dziś uznawane jest to za romantyczne, bo często nasza rzeczywistość wygląda inaczej, mówi się, że nie ma gentlemanów itd, oraz dlatego, że właśnie ekranizacje przesadnie to uromantyczniają. A sytuacje opisane przez Jane Austen są w gruncie rzeczy proste (i dla mnie dlatego niesłychanie ujmujące).
W tej ekranizacji było mi dodatkowo brak humoru - a to też ważny element austenowskiego klimatu.

W "Perswazjach" Jane Austen nie było zbyt wiele humoru. Zdaję sobie sprawę, ze w jej innych powieściach jest go sporo ale w "Perswazjach"? Jedyne postaci nakreślone z ironią to sir Walter Elliot i Elżbieta z całą swoją dumą i próżnością oraz hipochondryczka i egoistka Mary, która jak nic, na starość będzie niezwykle podobna do znanej nam wszystkim Pani Bennet.
Ja nie mówię, że jest to idealna ekranizacja, mówię tylko, że mnie ujęła.
Jeśli chodzi o Wentwortha, to rzeczywiscie Rupert Penry Jones jest sztywny, ale nie drewniany. Pewnie mnie dlatego nie razi ta sztywność, że ja osobiście (zaznaczam: moje subiektywne zdanie) tak sobie wyobrażam mężczyzn tamtej epoki. Jako chłodnych, nie zdradzających wszystkim swych uczuć.

użytkownik usunięty
lori_2

Moje ulubione elementy humorystyczne - jak Musgrove'owie narzekali na siebie nawzajem w rozmowach z Anne. No i bohaterowie, o których wspomniałaś - dla mnie nie byli śmieszni, ale denerwujący.
Co do mężczyzn - trochę dziwne, że wszystkich odbierasz tak samo, bo Jane Austen pokazała w powieściach, jak różni mogli być (no, chyba że ich nie czytałaś). Dla mnie pokazywanie w ekranizacjach wszystkich bohaterów, jakby byli dumnymi panami Darcy, jest nieco płytkie, ale ja się opieram na książkach, nie na własnych wyobrażeniach mężczyzn z epoki (a jeśli nawet, to jestem świadoma, że ludzie byli różni).

Ja przepraszam, że Cię tak męczę, ale jesteś pierwszą osobą, z którą mogę podyskutować o tym filmie.
Widzę, ze każda z nas lubi coś innego i zwraca uwagę na kompletnie inne szczegóły. Wprawdzie jest mi głupio, bo czytając Twoje komentarze na temat moich spostrzeżeń zaczynam się obawiać, że uważasz mnie za osobę ograniczoną i bardzo wąsko patrzącą na na obraz społeczeństwa i pojedyńczych jednostek przedstawionych przez Austen, ale uwierz mi, naprawdę tak nie jest.
Ja widzę różnice pomiędzy zabawnym i miłym Bingley'em, dumnym Panem Darcy, ujmującym poczuciem humoru i zdystansowanym spojrzeniem na świat Tilney'em, a zranionym, niecałkiem rozumiejącym swoje uczucia do Anny Wentwothem. Może rzeczywiscie źle się wyraziłam i odebrałaś to jako zlekceważenie talentu Jane Austen.
Po prostu, wizja reżysera nie różniła się tym razem tak bardzo od mojej, ale też nie była identyczna. Jak juz pisąłam wcześniej, każdy z nas oczekiwał czegoś innego, każdy z nas inaczej wyobrażał sobie głownych bohaterów, miejsca i wydarzenia. Rupert mi nie podpadł, i choćbym nie wiem jak się starała nie mogę po wiedzieć, że nie sprawdził się dla mnie jako Wentworth. Do jednej rzeczy wszak przyznać się muszę, moja reakcja na jego wejście była wręcz fizjologiczna, a z tym walczyć nie mogę. Od razu wizualnie stał się dla mnie Fryderykiem i choć nie wiem ile osób będzie mi argumentowało stanowisko przeciwne, to zdania nie będę umiała zmienić.
Natomiast pomysłu reżysera na bieg Anny ulicami Bath, nawet ja nie jestem w stanie obronić. Osobiście sama wolałabym zobaczyć scenę rozmowy Anny z Harvillem, którą podsłuchał Wentworth i która skłoniła go do napisania listu.
Jeszcze raz Cię przepraszam, że tak się rozpisuję na ten temat, ale naprawdę nie opuszcza mnie wrażenie, że od razu uznałaś moje argumenty za kompletnie pozbawione sensu :)

użytkownik usunięty
lori_2

Moja reakcja może wynika z tego, że często spotykałam się z zachwytami nawet wielkich fanów Austen nad filmem z dwóch powodów: Wentworth to "ciacho", a całość taaaaka romantyczna, co trochę mnie drażni, bo od kiedy na dobrą ekranizację prozy JA składają się tylko te dwa czynniki? Ja na ekranizacje patrzę dość racjonalnie, więc na zachwyty nad tym, co wyżej wymieniłam, jestem dość uczulona ;).

Rozumiem Cię, weszłam na Twojego bloga i już wszystko rozumiem.
Mój problem polega na tym, że nie jestem w stanie opisać tego co dokładnie odczuwam w momencie oglądania filmu. Wiem, że brzmi to strasznie konwencjonalnie i kiczowato, ale taka jest prawda. Ja nie posiadam zdolności przekazywania na zewnątrz swoich odczuć i przemyśleń. Często stosuję mi tylko znane skróty myślowe i może przez to moje agrumenty wychodzą proste i pospolite. Sama wiesz, że czasami po prostu "czuje się" film i nic nie można na to poradzić.
Jednocześnie bardzo dobrze Cię rozumiem, bo jestem zatwardziałą zwolenniczką "Dumy i Uprzedzenia" serialu BBC, a każdemu kto starał mi się udowodnić przewagę nowej wersji nad tą "moją" zarzucałam brak znajomości prozy Jane Austen, nie wspominając gorszych epitetów.
Cóż, odwróciło sie, a ja nadal nic nie moge poradzić na mój niezwykle czuły stosunek do tej wersji "Perswazji", nadal będę bronić i Ruperta i Sally i nawet wizji (z małymi wyjatkami) reżysera. Sama nie spodziewałam się, że wyniknie między nami taka dyskusja, ale to chyba dobrze, bo każda z nas ma prawo do własnego zdania.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5

Taki sobie ten film. Można obejrzeć, ale nie oczekiwać Bóg wie czego.
Dlaczego Mary ukazana jest tu jako niedorozwinięta osoba?! O tym bieganiu i żebraniu o pocałunek już wspomniano... No i nie podobało mi się, że jakoś w połowie filmu pojawił się spoiler ;-) czyli wyjawienie prawdziwych uczuć kapitana, w książce i wersji "Perswazji" z 1995 roku czytelnik/widz trzymany jest prawie do końca w niepewności. Tutaj tego mi zabrakło.
Wersja z 1995 roku podobała mi się dużo bardziej. Była tam świetna obsada, także drugoplanowa. No i niesamowity klimat, który tu starano się skopiować, ale mnie on nie przekonał.

ocenił(a) film na 6

Dla mnie tez niezbyt udana ekranizacja.
Obejrzałam zaraz tego samego dnia po przeczytaniu książki, wiec byłam na bieżąco. To co mi sie najbardziej nie podobało to postać głównej bohaterki, Anne. Całkiem inaczej sobie ją wyobrażałam. Dla mnie, mimo rozstania z Wentworthem i bólu, który towarzyszył Anne przez lata, mimo poczucia porażki, Anne była osobą, może nie pewną siebie ale na pewno nie do końca przegraną. Roztaczała wokół siebie urok, błyszczała wiedzą, inteligencją, była lubiana ze względu na ciepły charakter tymczasem w filmie przedstawiono ją jako osobę zamkniętą w sobie, przegraną, żeby nie powiedzieć niezdarną. W zasadzie tylko jedna scena przedstawia przedstawia ją tak jak to odczułam po przeczytaniu książki, scena przy stole kiedy wyjawia Benwickowi swoje zdecydowane stanowisko na temat miłości kobiet i mężczyzn. Zupełnie nie podobał mi sie pomysł z pamiętnikiem, chociaż był to jakiś sposób na przedstawienie uczuć bohaterki, to jak dla mnie zbyt płaczliwi i dramatyczny. Ogólnie było zbyt płaczliwie. Film mimo przesadnego romantyzmu, wyniosłych scen nie nie wzrusza. Fabuła chyba zbyt okrojona, można spokojnie było przeciągnąć film do 2 godzin i zawrzeć w nim więcej scen, które rzuciły by nieco światła na uczucia bohaterów, ich intencje.
Reasumując, nie najgorzej. Kilka fajnie przedstawionych postaci, dobrze zagranych (lady Russell, kapitan Wentworth i Harville) nie czepiam sie kostiumów i wnętrz - dla mnie ok. Bardzo dobra muzyka, ciekawie nakręcone sceny.
Zdecydowanie bardziej podobała mi sie ekranizacja "Dumy i uprzedzenia", zarówno ta z '95 jak i 2005 roku. Zabieram się za czytanie kolejnych powieści Austen i oglądanie ekranizacji, z nadzieją, że będą bardziej udane niż ta.

użytkownik usunięty
malva

"Zabieram się za czytanie kolejnych powieści Austen i oglądanie ekranizacji, z nadzieją, że będą bardziej udane niż ta."
Sądzę, że będą, choćby obie "Rozważne i romantyczne" i "Emmy".

ocenił(a) film na 6

Oglądałam "Rozważną i romantyczną" oraz "Emmę" już jakiś czas temu, ale nie czytałam powieści. Wówczas byłam zauroczona. Ciekawa jednak jestem jak wypadną w konfrontacji z powieścią.

użytkownik usunięty
malva

A które wersje widziałaś? Bo oba filmy mają po dwie ekranizacje, telewizyjną i kinową. Perswazje również mają dwie ekranizacje, druga z 1995 - tą polecam, bardzo ją lubię. Ponadto świetne jest nowe "Opactwo Northanger", nie polecam natomiast żadnej ekranizacji Mansfield - w oderwaniu od powieści nie są złe, ale jako ekranizacje - okropne.

ocenił(a) film na 6

Widziałam kinowe wersje, ale chętnie obejrzałabym obie. Jestem bardzo ciekawa jak wypadły. Jak tylko uda mi sie zdobyć zaraz zobaczę.

malva

Zawiodła mnie ta ekranizacja. Miałam wobec niej duże oczekiwania, oglądałam filmiki na you tube i bardzo mi się podobały ale tak naprawde w filmie nie zobaczyłam nic nowego. Po obejrzeniu ma się wrażenie że film został zrobiony w pośpiechu, jest nie dopracowany tak jakby twórcy wzieli pojedyńcze fragmenty książki troche je podrasowali i ułożyli hronologicznie. Żal duży żal zwłaszcza że obsada fajnie dobrana. Perswazje to moja ulubiona powieść austen i tylko ona nie ma porządnej ekranizacji. W zasadzie słyszałam dobre opinie o ekranizacji z 1995 roku ale jestem do niej uprzedzona (może to głupio zabrzmi)aktorzy kompletnie nie pasują do swoich ról są poprostu za starzy.

ocenił(a) film na 10

Witam inne Jane Austen fanki :D. Moim zdaniem Persfazje sa jedna z lepiej zekranizowanych powiesci Austen. Czytalam wszystkie ksiazki jeszcze w liceum, wiec taki film jest dla mnie swoistym przypomnieniem.
Zdecydowanie najbardziej lubie ekranizacje Jane w wydaniu miniseriali BBC. Jedynym wyjatkiem jest Emma. Natomiast Mansfield Park nie lubie wcale.

Nie oglądałam starszej wersji Perswazji, ale mam taki zamiar. Niestety
ta średnio mi się podobała.

Sceny, które wcześniej wymieniłaś (pocałunek i bieg) były straszne. A
szczególnie pocałunek. Aż się skrzywiłam jak to oglądałam:P

I teraz pytanko. Dlaczego główna bohaterka przez większość filmu ma
rozdziawioną buzię? Strasznie mnie to irytowało.

Co do przydługich spojrzeń - to akurat mi się podobało. Szczególnie
scena w sklepie. Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby bohaterka miała
zamknięte usta:P Nie wiem dlaczego aż tak mnie to wkurzało, zazwyczaj
nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Wydaje mi się, że przez to miała
taki... zagubiony wyraz twarzy. I to zagubiony w sensie "co ja do
cholery tutaj robię". Przez cały czas.

Co do aktora, to chyba pierwsze aż tak typowe ciacho w ekranizacji
powieści Austen. W moim odczuciu ani to dobrze ani źle:P przyjemnie się
patrzyło. To był pierwszy film z jego udziałem jaki widziałam i wydaje
się, że jest całkiem niezłym aktorem. Może trochę kołek, ale nie
zwróciłam specjalnie uwagi

Coś tam było wyżej o ciuchach bohaterki... starta tapicerka (czy coś w
tym stylu)?
Podpisuję się pod tym rękoma i nogami.

To chyba najsłabsza ekranizacja książki Austen jaką widziałam, ale nie
oglądałam najnowszego Mansfield Park i powiedziano mi, żebym tego nie
robiła, jeśli mam choć trochę poważania dla własnego czasu:P

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5

Tak, mnie też niezbyt się podobała. Nie widzę wielkiego podobieństwa do "Dumy i uprzedzenia" z 2005, ale ogólnie całkowicie zgadzam się z wypowiedzią. Dla mnie ta ekranizacja była jakaś nijaka i po prostu nudna. I, jak napisałaś, postawiono na dramatyzm i tani romantyzm. Szkoda. Niestety nie miałam okazji oglądać innych ekranizacji tej powieści.

ocenił(a) film na 8

"Perswazje" były ostatnią powieścią Austen, w sumie - najbardziej mroczną, humoru w niej dużo mniej niż w pozostałych jej książkach. Film jest podobny w klimacie - ciemna kolorystyka, długie ujęcia, sporo smutku i nostalgii. Dlatego tu jestem przekonana, bo film jest po prostu pięknie nakręcony (niemal biało-czarne ujęcia z Lyme!), zagrany też rewelacyjnie.
Penry-Jones piękny, trochę drewniany, ale wrażenie jakie robi można tylko porównać z Firthem z "Dumy..." z 1995 r :) Za to Sally Hawkins, mimo całej mojej sympatii i szacunku dla jej znakomitej gry - przeszarżowała. Zrobiła z Anny nieśmiałe, zahukane dziwadełko; brzydkie niestety (bez śladu owej "dawnej urody" Anny), które cicho siedzi w kąciku i się nie odzywa. Czym ona miała zaczarować Wentwortha? Para, którą stworzyli aktorzy jest tak niedobrana, że aż boli. Złoty blondyn-bóstwo i zielono-żółte na twarzy brzydactwo, które nie wypowiada jednego składnego zdania poza jedną rozmową z Benwickiem. Anna w książce jest ciepła, inteligentna, opiekuńcza i zaradna - Anna Sally Hawkins to jakiś blady, sepleniący troll :/ Pff. Scena pocałunku niesmaczna.
Mimo to film oceniam wysoko, uwielbiam go oglądać, mimo zawodu jaki mi sprawia takie przedstawienie głównej bohaterki.

ocenił(a) film na 10

Pisząc że to ekranizacja dla niewymagających obrażasz gusta innych. Po prostu film do Ciebie nie przemówił , nie poczulas tego klimatu. Ja znow uwazam, ze to najlepsza ekranizacja Jane Austen, ogladalam ją juz dwa razy i niedlugo obejrze znowu , bo ciagle chodzi mi po glowie.

ocenił(a) film na 9
marta24_filmaniak

Książki Jane Austen są cudowne ale przez takie ekranizacje jak Perswazje z 2007 oraz Mansfield Park 1999 mam dość oglądania tego typu filmów. W obu przypadkach źle dobrani aktorzy, między którymi nie widać żadnych więzi a także fabuła odbiegająca od tej z książki. Nie polecam tych dwóch adaptacji, a zwłaszcza Perswazji które nie potrafią w ogóle przyciągnąć uwagi.