Film, w którym próżno doszukiwać się pozytywów, choćby okruszka nadziei.
Stąd właśnie moja bardzo niska ocena. Jednakże muszę przyznać, że główna rola, bardzo dobra, jak i ogólnie obsada (zaskakująco świetne role dziecięce).
Świat jest złożony z harmonii, nie wierzę w historie w całości pesymistyczne lub w całosci optymistyczne.
Nie może byc tak, że nie udaje się nic.
ale skąd wiesz czy jej historia jest w całości pesymistyczna... może kiedyś była szczęśliwa albo jeszcze będzie. dobry, mocny, realistyczny film. 7/10
Zgadzam się, gdyby scenarzysta nie widziałam żadnej szansy na zmianę jej życia... nie rozegrałby ostatniej sceny przy wschodzącym słońcu) Ciężki i mroczny, ale nie bez wątku poetncjalnej nadziei. Po prostu realistyczny.
Fajnie, że widzisz nadzieję w tym wschodzie słońca. Dla mnie, był to taki moment, w którym coś do niej dotarło, ale nie dowiemy się tego nigdy. Nadzieja towarzyszyła całemu filmowi. Myślę, że najwięcej emocji dawał widzom stoicki spokój bohaterów. W niektórych scenach, aż chciało się słyszeć krzyk i pasującą do dantejskiej sceny oprawę muzyczną. Zamiast tego trzymano widza w "bezczuciu". Lubię takiego typu grę na emocjach, ale widziałam lepsze filmy stosujące taki chwyt [np. Jabłko Adama] dlatego wystawię umiarkowaną ocenę. Dodam, że momentami miałam wrażenie, że ujęcia się dłużą. Wiem, że było to celowe, ale chyba jednak trochę przesadzono.
Spojler
A ja odbieram ten wschód jako ironiczny kontrast do sytuacji bohaterki, która właśnie przegrała wszytko, co było dla niej istotne. I stoi oglądając ten wschód, bo nie ma żadnego pomysłu, co dalej zrobić ze swoim spapranym życiem, którego nie udało się naprawić w jeden dzień.
Widzę, że kobiety oceniają lepiej. Może bohaterka wydaje im się bliższa przez empatię? Zapewne oceniacie bardziej emocjonalnie niż autor wątku.
Ale tak ważąc wszystkie za i przeciw - subiektywnie jak najbardziej - jako punkt odniesienia mając "4 miesiące, 3 tygodnie"... (ocenione przeze mnie na 10 z serduszkiem) to dużo mu do niego brakuje?
Nie wiem, czy bohaterka jest mi bliska przez to, że jestem empatyczną kobietą. Chyba jej nie polubiłam, ale wzbudza moją litość. Dobry ten film.
Nie brakuje dużo. Świetny w warstwie formalnej, fabularnie może nie aż tak wstrząsający jak "4 luni, 3 săptămâni şi 2 zile", choć wstrząsający i tak. Wahałem się, czy nie ocenić go na 10, w końcu dałem 9...
Swoją drogą, rumuńskie filmy, opiewające temat ucieczki, wykluczenia i różnego rodzaju postaw dewiacyjnych są jakoś tak - paradoksalnie - subtelnie i z wyczuciem zrobione, że mimo całego okrucieństwa pokazanych sytuacji, nie powodują u mnie, że choć przez chwilę mam ochotę wyjść z kina czy wyłączyć telewizor, w przeciwieństwie do produkcji polskich lub rosyjskich, gdzie tego typu realistyczne zamysły są jakby przeszarżowane, wręcz często niestrawne. Bardzo mi się to rumuńskie wyczucie podoba i czekam na kolejną okazję obejrzenia jakiejś rumuńskiej produkcji.
Chyba brak okruszka nadziej nie wpływa na rangę filmu! Dla mnie to historia osadzona mocno w realiach i to stanowi główny atut reżyserski. Chwilami miałem wrażenie jakbym oglądał spektakl teatralny. I otóż właśnie ta gatunkowa mieszanka w przekazie dodaje smaczku i kwintesencji przy oglądaniu.