Tym właśnie słowem mogłabym opisać ten film, ale zacznę od początku. Mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony czasami miałam wrażenie, że jest to produkcja z przerostem formy nad treścią, zbyt patetyczna, ale w gruncie rzeczy monotonna i z fabułą długości małego paluszka. Jednak z drugiej strony poczułam lekki niedosyt i ogromną ekscytację na ostatniej scenie. To było genialne zakończenie, idealnie wpasowujące się w spokojny klimat filmu. Do tego nie nudziłam się aż tak często. Momenty, kiedy postacie zbliżały się do siebie krok po kroku, tworzyli wspólnie muzykę, dzielili się spostrzeżeniami. Wyszło to całkiem realistycznie, bez żadnych udziwnień. No i ten mój niedosyt muzyczny, z chęcią posłuchałabym ich jeszcze i jeszcze i jeszcze. Polecam tym, którym nie straszne są spokojne filmy oraz tym, którzy lubią dobrą muzykę. Ode mnie 6/10.