PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=297047}

Piątek 13-go

Friday the 13th
2009
5,5 43 tys. ocen
5,5 10 1 43348
3,7 23 krytyków
Piątek 13-go
powrót do forum filmu Piątek 13-go

Jason Voorhees jest dla mnie postacią równie silnie oddziałującą co Batman, James Bond, John McClean czy wreszcie Indiana Jones. I tak jak w ostatnich latach premiery filmów z tamtymi bohaterami również zapowiedź "Piątku trzynastego" sprawiło, że silniej zabiło moje kinomaniackie serce. Jason jest dla mnie w pewnym sensie slasherowym numerem jeden. Mimo, że Mike Mayersa czy Leatherface "poznałem" wcześniej [nie tyle w filmach co jako ikony kultury] to właśnie Jason zawładnął moją wyobraźnią.
Od wielu miesięcy oczekiwałem kolejnych informacji o premierze nowego filmu. Chłonałem informacje o obsadzie, fabule, szukałem zdjęc-przecieków w internecie. Wreszcie nadeszła długo oczekiwana premiera.

Cieszyłem się, że nowy piatek to odnowienie starych historii. Serdecznie dość miałem Jasona jako rozkładającego się zombie. Oczywiscie jego nieśmiertelna postać dawał pole do popisu dla komiksowych crossoverów, ale wolałem starego "ludzkiego" Jasona z części 1-4. Liczyłem na to, że Jason który gnił przez 6 odcinków wreszcie się rozsypie. I z tych prochów uda się zrobić coś nowego. Coś co da młodziezy właściwe wyobrażenie o Jasonie jako człowieku z głuszy, a nie fighterze tłukącym się z Frredym. Nie żebym narzekał na "Freddy vs. Jason". Horror to nijaki, ale jako kino akcji się sprawdza i jak na typowy marketingowy wytwór był całkiem sprawny. Ale mimo wszystko teskiniłem za początkami Jasona.

Wiele dobrego słyszałem o nowej "Teksanskiej masakrze..." Nispela [choc sam nie oglądałe]. Decyzja o powierzeniu mu reżyserii była więc kontrowersyjna. Z jednej strony ożywił przyzwoicie postać Leatherface to może uda się mu się i z jasonem. Z drugiej czy to aby nie pójście na łatwiznę i konikturalizm? Nawet trailery obu filmów wydają się niezwykle podobne.

Scenarzyści to z koleji ci od "F. vs J.". W komiksowej fabule nie poszło im źle, ale czy to wystarczy na zmierzenie się z poczatkiem legendy?

Pytań przed seansem było sporo. Tyle samo co obaw...

Sceneria. No cóż okolice Crystal Lake wydają się dość przyjazne. Nawet w scenach nocą czuć wyraźnie letnie ciepełko, co wykorzystują bohaterowie paradując często w niekompletnych strojach lub bez nich. Niby są jakieś krzaki, ale niezbyt gęste i tak jakby odpowiednio przyciete\ ustrojone a potrzeby filmu. Samo jezioro wygląda tak że chciałoby się miało do niego wskoczyć i popływać. Choć w sumie scen z taflą wody jest jakby za mało w koncu motyw jeziora jest dla natury tego filmu podstawą. Siłą "Piatku" było dla mnie zawsze to, że jego sceneria może być odtworzona w Polsce. Tak jak nie znajdziemy pustynnych terenów z "Teksanskie..." czy typowych amerykańskich przedmieści z "Halloween" czy "Koszmaru..." tak wystarczy pojechac nad jakieś leśne, chocby mazurskie jezioro i już można kręcić "Piatek". To moim zdaniem niezwykle ważne, bo chyba kazdy był kiedyś na leśnym biwaku...

Budynki. To ciekawe, że nie ma działającego campusu. Sa tylko ruiny, daje to nawet ciekawy efekt i miejsce kryjówki dla Jasona. Szkoda tylko, że te ruiny sa jakieś takie... mało straszne. Niby wyłamane drzwi, niby powiewają firanki, niby zagracony dziecinny pokój, ale jakies to za bardzo ugładzone. Pomysł z podziemnymi korytarzami raczej chybiony. Jason jest stworzeniem, które kryje się w gęstym podszyciu, ani pod ziemią.
Campus zastapiony jest przez prywatna willę, stara stodołę [warsztat?] i nawet kawałek miasteczka. Ale w ogóle okolice wydają się jakieś bardziej suche i gorące niż w starych "Piatkach". Rozumiem, że to efekt cieplarniany...

Jason. To był zawsze stoinić. Lubił się przebierać, zmieniać maski, wygląd twarzy, fryzurę, masę mięsniową, narzędzia pracy. A więc po kolei.
Ubrania - fajne szmaty, ale ta wierzchnia kurtka jakoś mi nie pasuje. Czasami wygląda jak jakiś zapiety garnitur, innym razem jak uniform masarza {tragicznie na plakacie promującym]. Jason powinien miec cos bardziej zwiewnego.

Maska. Tu raz lepej raz gorzej. Tam gdzie maska zakrywa dobrze całą głowę lepej, tak gdzie ma za małaprporcję w stosunku do całej głowy i ciała gorzej. Wszystko zalezy od ujęcia. Fajnie, ze fikusnie sterczy jedno ucho [choduzerki wygląd] i jedno oko jest "kaprawe". Jest jeszcze worek, ale ten bardziej przypomina bandaze mumi. Ale swietnie że ten element storju sie pojawił.
Twarz. Tylko moment w półcieniu. Ale, żeby w połowie filmu, a nie na szokującym końcu? Trochę szkoda. Deformacja dobra bo niezbyt posunieta co sprawia, że jasona postrzegamy wciąż jako człowieka , a nie nierealny wybryk. Dobry pomysł z watłymi, rudymi włoskami> łysa glaca też może się znudzć.

Budowa ciał. Duzy, wysoki i dobrze umięsniony jason to podstawa. Na szcżęście to już nie nieruchawa kupa mięcha a'la Hooder, ale silny i zwinny zawodnik. Jason wreszcie biega, a nie człapie co potraktowałem wręcz jako Błogosławieństwo. Wiem, że utarło się, że Jason maszeruje dostojnym krokiem, a ieganie to bardziej domena Leatherface. Ale przypomnijmy sobie pierwsze częsci "Piatku" gdzie jak ktoś uciekał to Jason go gonił biegnąc, a nie krocząc. Może i mniej dostojny, ale czy nie realniejszy...

Broń. Maczeta. Tu zastrzezenie. Nie podobała mi się ta w "Fvs.J" [ta dziwna rączka jak w sredniowiecznym mieczu", ale z tą też przegieli. Jaką długośc ma to ostrze? Półtora metra? Jason ma jakieś kompleksy czy jak. Wyglada jak szabla jakiegoś szejka a nie maczeta. Za duża po prostu. No i spawa łuku. Nie rozumiem czemu jason nie może strzelić sobie z łuku. Uzywał już przecież kuszy. Może tylko, za duży dystans strzału.

Mięso armatnie czyli nastolatkowie. Są dwie grupy co wydaje się ciekawym zabiegiem. I w jednej i drugiej piękna młodzież. Dorodne dziewczyny i przystojni faceci. Nawet ci co nie mieli być piękni i tak są nie sa w stanie ukryć swej urody. Wszyscy rodem z amerykanskich seriali dla nastolatków. Trochę to może plastikowe, ale dla pokolenia MTV nie powinno to wydawać sie nienaturalne. Dziś uroda młodziezy z poprzednich piątków wydaje się mocno... dyskusyjna. Wiadomo gusta i kanony urody się zmieniają. Ale taki był juz urok aktorów, którzy zazwyczaj zaczynali i kończyli kariey na "Piatkach". Z tym wiąże się kolejne zagadnienie, czyli:

Gra aktorska. Piękni aktorzy mają za sobą jakiś starz i nie są takimi drewniakami jak naturszcycy z lat 80, których to reakcje teraz często śmieszą [te zbolałe miny wykrzywione udawanym przerażeniem]. Tu mamy przyzwoita grę aktorską, może nie rewelacyjną, ale jak grać rewelacyjnie w slasherze? Nie irytuje chyba nikt.

Sceny śmierci. Może trochę monotonne. Dobrze, ze z Jasona nie zrobili sadysty znęcającego się nad ofiarami w wyrafinowany sposób. Postawiono na to za co zawsze było wyróznikiem stylu Jasona: szybko, brutalnie, bez zbędnej zaba, ale i nie pozbawione fantazji. Może tylko ten palony spiwór to zgrzyt. Dobry motyw z rzuconą siekierą,przebitym policjantem trochę dziwny z furgonetką [co to miało być z tym dziadkiem?], słado z jeleniami. Czasami jakby brakuje Jasonowi pomysłu na nowy mord. Jak naprzykład gdy w domu złapał tę dziewczynę. Trzyma ją przez chwilę jakby zastanawiając się co ma z nią zrobic. Więcej: patrzy na widza jakby prosząc o wskazówke. A dobry widz powinien powiedzieć Jaon powinienieś:
- zmiażdzyć głowę oburącz - chyba jest dośc silny na to, ta przytrzymywana laska świetnie by się nadawała
- przebić kogoś leżącego na łóżku - typowy motyw, idealny na tych kochanków,
- rąbnąć ofiarą w śpiworze o drzewo - a nie ją palić.

Ciekawy był też motyw powrotu do pułapek zastawianych przez Jasona w lesie. Tylko zamiast potrzasku zawieszenie na linie do góry nogami i cięcie maczetą.

Za to dziwny element "brania zakładnika". Jason nigdy tego nie robił. Bo i po co ?

Nawiązania. Niezwykle krótka retrospekcja z matka Jasona to jakby za mało. Niby "Piatki" to jason, ale bez historii Pameli to już jakby nie to. I wychodzi na co jest największym paradoksem\nonsensem serii Pamela zabijała z zemsty bo myslała, że Jason nie żyje, a ten żył i nic jej nie powiedziaił [why???] potem widział, że ja zabili, więc sam zacżął zbijać aby ją pomscić...Ufff. mozna dostać kręćka. W kilku filmach to się rozłożyło tu jest podane w jednym daniu i jest jakby mniej strawne. Poza tym cos jakby w związku z tym ginie...

Muzyka. A właściwie jej brak. Gdzie jest wątek muzyczny ja się. Co się dzieje z tym światem: Bond nie pije martini, Michael Mayers ma i pół metra wzrostu, Rambo zgubił gdzieś swój nóż, a Jasonowi nie towarzyszy "Ki ki ki ma ma ma". Dno.

Rozprawa z Jasonem. Końcowa gonitwa po tunelach to dziwne rozwiązanie, także włączenie w to wszystko tej wielkiej maszyny. Nie wystarczyła by piła łańcuchowa. I po jaką cholerę pozbywać się ciał mordercy, ważnego dowodu wrzucając go do wody. Ale to był pewnie sen ... zważywszy na typowy końcowy come back.

Zmierzyć się z legendą. Tak jak przedstawiłem wyżej dwunasty "Piatek" to mieszanina nowego i starego. Było kilka wątków typowych dla serii, ale pojawiły się nowe, nietypowe motywy. Ten film to dzieło przyzwoite, ale chyba brak mu duszy starych, na poły amatorskich części. To typowy wytwór nowych czasów, ale wytwór zjadliwy. Na tyle ciekawy i udany, że warto iść do niego do kina. Przekonać się jak wygląda oblicze starej historii opowiedzianej na nowo. Przekonajcie się sami.