Fabuła trzeciej części "Piątku 13-ego" nie jest, w porównaniu do poprzednich filmów, żadnym odkryciem. Mamy niemal identyczny schemat. Jednak czy dla fanów serii to stanowi jakiś problem ? Oczywiście, że nie. Efekty wizualne jak zwykle stoją na dobrym poziomie, charakterystycznym dla serii. Zobaczymy wiele scen mordu, niektóre pokazane w całości, a inne ucięte. Chociaż czasami trafią się "kwiatki" w postaci oka na sprężynie w jednej ze scen zabójstw. Ten aspekt filmu, jako miłośnik „mocnych scen”, uważam za przyzwoity. Nastrój w trzeciej części nadal trzyma w napięciu, niestety już nie tak mocno. Widz, który poznał dwie pierwsze części, będzie mógł z łatwością przewidzieć, co się stanie w kolejnej scenie. Ale byłbym nieuczciwy, gdybym stwierdził, że nie ma scen zaskakujących. Naszego bohatera (chodzi o Jasona) wreszcie zobaczymy w słynnej hokejowej masce, której nie zdjął już przez osiem następnych części (licząc "Freddy VS Jason"). Także twarz mordercy będziemy mogli przez wiele minut podziwiać na ekranie. Sam Jason prezentuje się o wiele bardziej okazale (kulturystyka, albo sterydy?), a także zmądrzał i zdjął wreszcie ten idiotyczny worek z głowy. Muzyka ciągle jest dobra. Oryginalne ścieżki Manfrediniego zmiksował i odświeżył na potrzeby "trójki" Michael Zager. Niestety, tym razem akcja nie rozgrywa się bezpośrednio na obozie Crystal Lake, lecz w pobliskich lasach i terenach przyległych do krwawego obozu. Obsada aktorska to nadal grupa początkujących szczeniaków, ale nie ma co się ich czepiać. Wszyscy zagrali na przyzwoitym poziomie. W główne kreacje wcielili się: Dana Kimmell (Chris), Paul Kratka (Rick), dla którego było to jedyny występ w filmie pełnometrażowym i Larry Zerner (Shelly) - sympatyczny chłopak, niestety żartował ze śmierci, co obróciło się przeciwko niemu. Ale to on przyczynił się do założenia przez Jasona hokejowej maski, więc jego udział w serii był znaczący. Jeżeli uważnie będziemy patrzeć w ekran na początku filmu, zobaczymy w telewizji, podczas wiadomości, Steva Minera we własnej osobie.
W pełni się muszę zgodzić gdyby większość tak dobrych części powstawała w horrorach to seria mogła by się przedłużyć np. Gatunek