Choć seria skończyła się na czwórce to ciągnięto dalej widząc jakie zyski ona przynosi. Piątkę sklecono więc na szybko czego efektem słabszy epizod, do tego brak pomysłów doskwierał, więc szóstka stała się już fantastycznym absurdem i pierwszym epizodem z zombie Jasonem. Jak mógł wrócić skoro go niby zabito w czwórce? Ożywiono go i zarazem poddano lifting serię. Szóstka stała się preludium do totalnego absurdu a sama nabrała komediowy posmak.
Skoro fantasy w uniwersum Jasona zawitało na dobre pociągnięto to dalej i na przeciw niego postawiono telepatkę. Części 5, 6 i 7 - to etap przejściowy między normalnymi slasherami ( części 1-4 ) a totalnym stekiem bzdur jakimi nas uraczono w częściach 8, 9, 10 i 11.
Powrót do normalności przypadł przy okazji gdy Marcusowi Nispelowi powierzono nakręcić powtórkę. Jego film z perspektywy czasu to pewne podsumowanie gdzie wszystkie charakterystyczne elementy Piątku 13 były jeszcze bardziej przegięte. Idioci byli jeszcze większymi idiotami, seksowne dziewczyny były jeszcze bardziej seksowne, seks był bardziej wyuzdany, gołych piersi było więcej, zgony mocniejsze, brak większego sensu całej serii jeszcze bardziej dotkliwszy. Ale trzymało się to w miarę w realnych ryzach na wzór pierwszych części. Nie było telepatów, ożywiających piorunów, wizyt w kosmosie, ani wędrówek dusz. Seria jednak wyczerpała swe możliwości, remake nie dostał żadnego sequela i licznik filmów z Jasonem stanął na 12.
Lecz Jason zapewne wróci. Tylko dostaniemy zapewne kolejny prosty slasher z gołymi babami rodem z Playboya. Żadnej próby wzorowania się na o niebo ambitniejszym pierwszym Halloween co by mogło wyjść na dobre.