OK, w8 a sec. Czemu? Nie rozumiem tego filmu. Znaczy, że piekło od nieba niczym się nie różni i nie ważne, co zrobimy w życiu, po śmierci trafimy w to samo miejsce?
To i tak rozumiesz więcej ode mnie:) Wydaje mi się, że powinny być do tego napisy..
Powiem ci po latach jak jak to rozumiem: w Niebie dostał telewizor i spokój, mógł się wyluzować, posiedzieć i poznawać tajemnice wszechświata. Nie podobała mu się taka przyszłość, nie cieszył się tym, co ma, popełnił samobójstwo, więc trafił do czyśćca, gdzie dostał prawdopodobnie drugą szansę - nawet nie wysłuchał do końca komunikatu, tylko znów strzelił sobie w łeb. W piekle czekało go znów to samo, więc rozwalił telewizor i został z niczym.
Gdyby od początku cieszył się tym co dostał, byłby zadowolony. Nie wylądowałby w piekle, sam pośrodku nicości, bez absolutnie niczego. Ostatecznie nie wiedział nawet, co będzie w tym telewizorze, który dostał w niebie. Nie sprawdził tego, tylko od razu założył najgorsze. Gdyby tego nie zrobił, byłby znacznie szczęśliwszy.
Dlatego każda wersja zaświatów wygląda tak samo: może być zarówno piekłem jak i niebem. Wszystko zależy od naszego podejścia. I tak samo jest z życiem: możemy się nim cieszyć, szukać pozytywów, albo od razu zakładać najgorsze, widzieć tylko smutek i w efekcie skończyć w piekle na ziemi. Tak wiele zależy tu od nas.
Moim zdaniem ten film ma raczej pozytywne przesłanie.
Dlatego (moim zdaniem) mamy pięćdziesiąt odcieni szarości, tego samego koloru, który może być zarówno jasny, jak i ciemny. Radosny, bo jaśniejszy od czerni, lub smutny, bo ciemniejszy od bieli.
Oczywiście to tylko moja interpretacja :)