Przeczytałam wszystkie części Greya, ledwo skończyłam, ale skończyłam bo nie lubię czegoś zaczynać a potem to zostawiać. Książka była dnem literackim, z ręką na sercu muszę przyznać, że należy do 10 najgorszych książek jakie w życiu przeczytałam (a od 13 roku życia czytam ich kilkadziesiąt rocznie, więc mam jakieś porównanie). W książce bolało wiele rzeczy - zaczynając od metody kopiuj-wklej, a kończąc na rażącej infantylności głównej bohaterki. Zdecydowałam się jednak wybrać na film do kina z czystej ciekawości (zdziwiona jego fenomenem) i liczyłam na to że będzie lepszy niż książka, niestety przeliczyłam się - ledwo mogłam wysiedzieć do końca seansu, wynudziłam się jak mops. Muszę przyznać, iż pomimo tego że książka była dnem literackim to film jest gorszy, był nudny jak flaki z olejem, a aktorzy mi nie podpasowali swoim wyglądem (może to nie jest aż tak ważna kwestia, ale ja zawsze zwracam uwagę na szczegóły) - Anastasia, która w książce pomimo skromności i szaro-myszowatości jest opisana jako śliczna dziewczyna, a Dakota z wyglądu jest przeciętna do bólu - nie ma w niej nic charakterystycznego, nawet braki w urodzie można nadrobić jakąś charyzmą, ale u niej nie dostrzegamy niczego. Film byłby jeszcze do uratowania gdyby między bohaterami można było wyczuć jakąś chemię, a zabrakło jej od początku do końca - nie było tego napięcia seksualnego, którego oczekiwał widz, przez co cały czas patrzyłam na aktorów grających poprawnie swoje role, a nie na kochanków. Niektórzy bronią całej historii mówiąc o zadatkach książki (czy też filmu) na głęboki obraz psychologiczny - w książce było to przeciętnie ukazane, a jak ktoś oglądał tylko film to podejrzewam, że w ogóle tego nie dostrzegł . Cała historia jest infantylna, śmieszna i denna, a do tego dochodzi kiepskie wykonanie.
Seks ukazany w tej historii jest nazywany BDSM, chyba się komuś coś pomyliło - widać że autorka książki nie wie NIC na ten temat bo i w książce i w filmie jest ukazany zwykły, ostrzejszy seks z paroma klapsami i wiązaniem... podejrzewam że jak ktoś nie jest dziewicą/prawiczkiem to nie robi to na nim żadnego wrażenia i dawno większość z tych rzeczy przerobił.
Podsumowując: Pięćdziesiąt twarzy Greya może robić wrażenie albo na dziewicach, albo na kobietach które nigdy w łóżku nie miały dobrego kochanka (współczuję wam - zmieńcie facetów), albo na dzieciach poniżej 13-14 roku życia, które szukają głębszego przekazu tam, gdzie go nie ma (np. w piosenkach Justina Biebera).
Moim zdaniem, jeśli komuś aż tak się podobała książka to jest ubogi intelektualnie, bo osoba która jest oczytana nie będzie w stanie tego przeczytać nie zwracając uwagi na okropną stylistykę i nie odnosząc wrażenia, że książkę napisała nastolatka, a nie kobieta z wykształceniem literackim.
PS Mężczyźni: Jeśli kobiety zabierają Was na to do kina to pamiętajcie - tu nie chodzi o to żebyście nauczyli się jak je traktować w łóżku, tylko o lekcję pt. "Jak zarabiać 100 tys. na godzinę" - zapewne to wprawia je w największe podniecenie w całej historii o Greyu.