...nie masz szans na połapanie się w całej akcji. Mam na myśli np. tę scenę, kiedy Christian umawia się na kolację z przyjaciółką, a Ana wali tekstem, że to pani Robinson. W tym momencie wszystkie osoby (nieliczne, bo nieliczne), które nie czytały książki i nie znają imion wszystkich bohaterów, pytają: ,,Co za pani Robinson?! WTF?".
Jeśli chodzi o całą historię, to można ją uznać za intrygującą. Przeszkadzają w tym jedynie: drewno, jakim jest pani Ana, jej chichot niczym z horroru w absurdalnych momentach, wieczne przygryzanie wargi w sposób śmieszny, bohaterowie, którzy są sobie zwyczajnie odlegli (Kate i Ana są w filmie PO PROSTU współlokatorkami, Jose i Ana PO PROSTU byli razem na imprezie, brat Christiana i Kate PO PROSTU odbyli przygodę na jedną noc).
Ale przynajmniej Dornan fajnie gra. Chętnie obejrzę jeszcze jakiś inny film, w którym gra.
MY na pewno czytałyśmy to samo "50 Twarzy Greya"? Bo w mojej wersji TAK, Ana i Kate były psiapsiółkami, TAK, Jose przystawiał się do Any (zresztą, no to Tłajlatowy Jacob, więc nawet mnie to nie dziwi) a także TAK, Elliot i Kate spotykali się, luźno bo luźno ale jednak.
I przecież w filmie była scena w parku, w której Grey mówił o pani Robinson. Chociaż to akurat był taki fragment, ze można było go przespać xD
Myślę, że autorce tematu chodziło o to, że tak jak ona napisała było przedstawione w filmie. W książce wszystkie relacje były głębsze. Sama czytałam (mimo tego, że uważam to za książkę niskich lotów, jakieś 2/10 maks) i oglądałam film i stwierdzam, że nie dziwią beznadziejne oceny. Książka była słaba, ale mimo wszystko jakiś sens zachowań i relacji był zachowany. W filmie wszystko jest tak spłycone, że to aż przykro się ogląda.
Ja też tak to odebrałam, że w filmie nie pokazali tych głębokich więzi pomiędzy tymi bohaterami.
Zgadzam się. Film jest bardzo okrojony, sceny są zdecydowanie zbyt krótkie, moja mama, która nie czytała książki i zapewne też nie zmierza jej przeczytać, miała problem ze zrozumieniem niektórych scen, które były zbyt streszczone i przez co traciły sens. Niestety, zwłaszcza, że baardzo długo czekałam na film, bo spodziewałam się dobrego dramatu (lekko naiwnego), to przyznam, że się odrobinę zawiodłam.
Chyba każdy już zdał sobie sprawę, że muzyka jest głównym atutem tego filmu, no i oczywiście zdjęcia też są bardzo dobre.