Też gdzieś widziałam taką informację. Ciekawe czy to prawda. Może zniechęciły go krytyczne oceny filmu.
Choć z drugiej strony film na pewno zarobi sporo pieniędzy, więc jest szansa, że poszukają innego aktora jeśli on zrezygnuje.
Jamie odpowiedział dzisiaj lub wczoraj na plotki krążące w sieci,ze nie zagra. Otoz jest na odwrót . zagra i jak to ujął juz nie może się doczekać jak potocza się losy Christiana i Any w dalszych częściach filmu.
Zapewne potoczą się tak samo jak w książkach...
Czytałam niedawno na FW, że pani James sama chce napisać scenariusz do drugiej części...
Wolę nie myśleć jakie szkaradzieństwo mogłoby wyjść z tego filmu gdyby to była prawda :)
Ja jestem fanką tej trylogii, ale faktycznie, w filmie było to inaczej pokazane, nie znaczy że gorzej. Jeśli EL James chce się zabrać za scenariusz, bo podobno "liczy na odważniejsze kadry" to obawiam się że może się to tylko gorzej skończyć.. Z całym szacunkiem do pani pisarki - niech film zostanie w rękach filmowców. Książka to jedno a film to drugie. Nie chciałabym żeby druga część zupełnie odbiegała stylistyką od pierwszej części.
Można być fanem książki, ale potrafić ocenić "warsztat pisarski" pani James uczciwie - czyli, że jest bardzo kiepski.
Książki są napisane tak fatalnie, że byłam zaskoczona, że film nie wyszedł doszczętnie zły.
Poza tym uważam, że sceny sexu były w nim dobrze pokazane. Ani za dużo, ani za mało. W końcu to nie porno, tylko erotyk. A patrząc na to, że pani James kompletnie nie potrafiła opisywać scen łóżkowych w swoich książkach, to wolę nie myśleć, co by mogła wymyślić w filmie.
Ogólnie uważam, że film jest lepszy niż książka. Jego główną zaletą jest BRAK wewnętrznej bogini, śe. Barnaby, rozpadania sie na tysiąc kawałków i ciągłych powtórzeń Greya "dojdź do mnie Anastasio"...
Już samo to sprawia, że film jest lepszy.
Ci, którzy piszą o warszatacie pisarskim, to w jakim języku czytali książkę, bo jezeli po polsku, to to nie ma ona nic wspólnego z warsztatem pisarskim autorki, tylko raczej brakiem warsztatu tlumacza. Książka w oryginale jest dużo lepsza, po polsku nie da się jej czytać, aż dziw, że ktokolwiek to w Polsce przeczytał.
this! dokładnie, szłam do kina pełna najgorszych myśli (koleżanka chciała to obejrzeć w swoje urodziny więc cóż było zrobić :) a tu całkiem zgrabny film, choć śmiałam się przez większą część. Książka natomiast to KOSZMARRRRR z w/w powodów, całe szczęście, że nie było ich w filmie. Przykro mi tylko, że jakaś część pieniędzy, jakie film zarobi, wędruje do tej zboczonej grafomanki.
Tutaj się zgadzam. W książce zbyt wiele razy powtarzają się jedne i te same opisy, te same teksty, co robi się bardzo nudne. Jednak też myślę, że pisarka napisała książkę znacznie lepiej niż my ją odbieramy, właśnie dlatego, że inaczej wygląda to w oryginalnym języku, a inaczej w naszym tłumaczeniu, niestety. Polski język jest dość bogaty, ale nigdy nie odda charakteru z języka angielskiego. Wina leży po stronie tłumaczki.
Nie do końca się z tym zgodzę. Pierwsze dwa tomy czytałam w tłumaczeniu tzw. nieoficjalnym. I były one duuuużo lepsze niż tłumaczenie oficjalne tomu trzeciego.
Co nie zmienia faktu, że i tak książki są źle napisane.
Uważam - co do książek - że gdyby napisał je pisarz z bardzo dobrym warsztatem, potrafiący bawić się słowem, z umiejętnościami - to mogłaby powstać z tego bardzo dobra książka.
Co do filmu, uważam że jest on od książki lepszy z w/w powodów :)
Dokładnie, tamto była tylko plotka. Im więcej szumu wokół filmu tym więcej takich plotek będzie ;)