Witamy w 21 wieku, gdzie uznanie mają filmy przedstawiające czyjś stosunek na ekranie... Przecież to takie pouczające... ehhh.... Wiadomo co polacy lubią. :(
To już Ci odpowiadam. Przeglądając polskie strony internetowe nieraz napotkałam się na wielkie hasła typu ""50 twarzy Greya" NAJLEPSZE OTWARCIE WSZECH CZASÓW W POLSCE!" Nawet nie wiem, czy temat był/jest na tyle ważny, żeby był podejmowany w polskiej telewizji, a z tego co wiem był. Stąd te aluzje do narodowości, że wolą oglądać czyjeś stosunki, bo z mojego punktu widzenia tak to wygląda, a jestem osobą "z zewnątrz"- nie czytałam książki, nie oglądałam filmu.
Nie wiem jak jest za granicą, więc nie wypowiadam się na temat innych krajów. Mówię wyłącznie o Polsce.
Mówisz o domniemanej polskiej przypadłości. A ja tylko wtrącam, że ta domniemana przypadłość nie ma nic wspólnego z narodowością.
Tak to jest jak tacy jak wy czyli wielcy przeciwnicy traktujecie ten film zbyt poważnie :) Później wychodzą wielkie filozoficzne przemyślenia do film który jest kolejną lekka pozycją w tym gatunku.
Wychodzi teraz wystawianie 1 bez oglądania żeby zaniżyć ocenę.Tacy ludzie powinni mieć blokowane konta bo przez takich jak oni robi się burdel.Dobrego słowa o takich powiedzieć się nie da,do tego jeszcze obrzucają wyzwiskami i wulgaryzmami ludzi którym się film podobał.
Bo to jest jak ze "Zmierzchem" - dużo ludzi lubi, nie każdy się przyznaje, ponieważ to już "urok" filmu, że z góry jest "hejtowany", tak samo jak książka.
Dużo ludzi wstydzi się przyznać, że lubi ten film, czy książkę, bo obawiają się reakcji typu "Serio? Podoba ci się ten żenujący, prostacki film? Gustu nie masz." lub coś w tym stylu. Ale jak inaczej można wyjaśniać, że np. w moim kinie jest oblężenie z powodu "50 twarzy Greya"? Każda sala zajęta. Od 10 do 12 seansów na dzień, co 20 min. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ludzie tego nie lubią. :)
Chyba raczej jest to wynikiem ciekawości niż uwielbienia. Wiele osób czytało książkę i pokładały nadzieję w filmie. Niestety na próżno.
Może i ciekawość, co nie zmienia faktu, że zarówno film jak i książka ukazują intymne "sprawy" pomiędzy obojgiem ludzi. Nie czytałam książki i nie oglądałam filmu, ale wiem o co się ta historia opiera. I nie wydaje mi się, żeby inni o tym nie wiedzieli zwłaszcza ci, którzy poszli do kina, czy do księgarni :)