Nie wiem czy to wina tego, że film zrobiła kobieta, ale próba opisania nim męskości wychodzi strasznie płytko i nierealnie. Sam problem, że oto mamy człowieka, który poświęcił życie wojsku i służbie i nagle dostaje jakiegoś niewytłumaczalnego uczucia wielkiej zazdrości, bo do jego oddziału, którym właśnie on dowodzi, trafia świetny rekrut jest kompletnie z kosmosu. To trochę tak jakby zrobić podobny film o kobietach, zamienić wojsko na grupe szydełkowania i pokazać, że najbardziej popularna pani słapała strasznego focha, bo przyszła nowa dziewczyna, młodsza i w ładniejszych butach... Stereotypy i jakieś oderwanie od rzeczywistości.. Do tego film choć piękny wizualnie jest też dziwnie przedstawiony. Niby składa się on ze wspomnień żołnierza (często wypaczonych, przerysowanych, niejasnych..jak to wspomnienia), ale też pokazuje nam sceny i wydarzenia, których żołnierz nie mógł być świadkiem.