Główny bohater tego niesamowitego i oryginalnego filmu Max próbuje zgłębić tajemnicę zawartą w niezwykłej liczbie Pi, która również wzbudza ogromne zainteresowanie, lecz z zupełnie innych powodów, u różnych ludzi, gotowych za wszelką cenę w myśl zasady 'cel uświęca środki', odkryć jej zagadkę, wykorzystując przy tym genialny umysł Maxa. Początkowo uważa on, że cały świat można zawrzeć w liczbie, a więc wszystko można w zupełnie racjonalny sposób wytłumaczyć i zrozumieć oraz znaleźć jeden, definiujący wszystko wzór. Przyjdzie jednak czas, że Max będzie musiał zrewidować swoje dotychczasowe, jak mu się zdawało, nieomylne poglądy o całe 180 stopni, gdy wszystko wokół niego zacznie się nagle zmieniać i przybierać oznaki szaleństwa pod wpływem ogarniającej wszystkich destrukcyjnej obsesji poznania prawdy o Pi.
Dopiero w trakcie poszukiwań Max przekona się, że tak naprawdę życia nie da się sprowadzić do prostego wzoru matematycznego, by po odpowiednim podstawieniu liczb i wykonaniu określonego działania uzyskać jeden jedyny, idealny wynik. Przekona się również, że istnieją rzeczy będące całkowicie poza obszarem jego, choć pięknego, to jednak niedoskonałego umysłu i wykraczające poza możliwości jego niezawodnego dotąd komputera Euklidesa oraz zrozumie, że nie na wszystko ma całkowity wpływ, tak jak na wyniszczającą cały jego organizm chorobę. Jednak przede wszystkim odkryje, że zbyt duża obsesja i gorączka odkrycia rzeczy praktycznie niemożliwej, może przynieść więcej nieodwracalnych i zgubnych następstw, niż zawartych w niej odpowiedzi.
A są one tak trudne do poznania, jak symbolizującą nieskończoność sama liczba Pi.
Oprócz samego pomysłu odkrycia i zgłębienia tajemnicy liczby Pi oraz perfekcyjnej reżyserii Arronofsky'ego rzeczą, która absolutnie wyróżnia ten świetny i wieloznaczny film, jest przede wszystkim próba pokazania i objęcia na ekranie prawdziwego fizycznego bólu oraz dotarcia w jego najbardziej niezbadane rejony. Bólu tak strasznie niewyobrażalnego, rozrywającego od wewnątrz, totalnie obezwładniającego, niezwykle silnie przeszywającego cały organizm i niedającego się w żaden możliwy sposób powstrzymać i kontrolować, tak że niemal możemy się poczuć dokładnie jak sam Max przeżywający niewyobrażalne męki bólu, podejmując z nim jednocześnie desperacką choć bezskuteczną walkę. Efekt dogłębnych katuszy Maxa podkreśla doskonale zsynchronizowana, intensywna i niezwykle odurzająca muzyka Clinta Mansella, sprawiając że film jeszcze mocniej i pełniej do nas przemawia.
...interpretacji
Nieskończoność interpretacji to niewątpliwa zaleta tego filmu. Anorofsky pozostawia widzowi pewien margines swobody, co pozwala poszukiwać znaczenia dwustu cyfr, za którymi szaleją maklerzy giełdowi, rabini i inni (przynajmniej z punktu widzenia Maxa). Można naprawdę zaangażować się w położenie Cohena, dokonując prób interpretacji liczby Pi.
Co ciekawe, osoba Maxa posiada cechy bohatera romantycznego. To straceniec, całkowicie oddany sprawie, o którą walczy, poświęca się walce o niepodległość chaosowi. To poświęcenie prowadzi go aż na horyzont ludzkich możliwości, aż do krainy szaleństwa i obsesji, w której człowiek słabnie. Przypomina tym chociażby Kordiana przy łożu cara.
Kreacja osoby Cohena, narracja w pierwszej osobie i czarnobiałość świata (w przeważającej części zlewająca się w okrutną szarość) - to właśnie najbardziej podobało mi się w tym filmie. Drażniła mnie jednak trochę (jako pełnokrwistego informatyka) kwestia unicestwienia Euklidesa. Euklides "zaczął być świadomy samego siebie" i nie wytrzymał tego. To trochę śmieszne, zupełnie jak prymitywnie wyglądający superchip, projekt maklerów, tych, tamtych, onych, spisek i w ogóle. Ale nie zniechęciło mnie to ani trochę.