to jest po prostu ewenement swiatowego kina. coś co nie możę się już powtórzyć. w wielu scenach widać realizm i pewnego rodzaju 'schizmę' tak klasycznej dla kina wybitnego reżysera. Jest to przykład dla współczesnych twórców.
to wystarczy nakręcić dwa znaczące filmy (w tym jeden nudnawy, i nie chodzi mi tutaj o Pi) by zostać "kultowym" reżyserem? Bez przesady. A co do Pi, najlepszy film Aronofskiego, genialna muzyka Mansella, świetne zdjęcia Libatique'a i dobre aktorstwo Gullette'a