Mnie zastanawia jak to jest, że na Ziemi przygotowania do lotu trwały wiele lat, pracowało przy tym setki tysięcy ludzi, rakieta była wielka jak drapacz chmur, w końcu wystartowała na Księżyc i ... dotarła tam bez większych problemów. A na Księżycu, którego nikt wcześniej nawet nie powąchał, dwie osoby w pojeździe przypominającym nie wiadomo co ale na pewno nie rakietę kosmiczną, naciskają spokojnie przycisk i odlatują jakby to robili codziennie. A potem to już dolecieć do Ziemi to pestka. Jak to jest, że aby odlecieć z Ziemi to trzeba się tak natrudzić a z Księżyca to fiu bdźiu i już na orbicie!?