gdyby cały film trzymał poziom dwóch wypraw w kosmos prezentowanych w filmie, to byłoby to arcydzieło ale... niestety, to co jest pomiędzy trochę przymula, nie trzyma poziomu, pani Armstrongowa, czyli Foy gra głównie oczami, czyli coraz bardziej wytrzeszcza oczy. Lubię nawet Goslinga, ale jako Armstrong mnie nie przekonał - jeśli film jest bliski prawdzie, to Armstrong to była jedna wielka ambicja - po co w ogóle się żenił, mógł poświęcić się tym co robił , co najwyżej później o założeniu rodziny...