Gdyby Davy Jones sam przebiłby swoje serce?
paradoks egzystencjalny, wszechświat przestałby istnieć
Haha... nie myślałam nad tym. Ciekawy temat :)
statek przestalby istniec, funkcja opiekuna umarlych na morzu bylaby nie obsadzona wiec ci umarli nigdy nie zaznali by spokoju i bladziliby po krainie umarlych w tych lodeczkach jak np ojciec elizabeth.