Do filmów o piratach z karaibów trzeba podchodzić z przymrużeniem oka. Nie zwalnia ich to jednak z obowiązku zachowania elementarnej logiki i przede wszystkim praw fizyki. Scena walki między dwoma statkami pływającymi swobodnie dookoła wiru to mocny kandydat do najgłupszej sceny ostatniej dekady. W rzeczywistości oba statki zostałyby wciągnięte po kilku sekundach podczas gdy w filmie bardzo swobodnie się one poruszają a na koniec jeden z nich bezproblemowo wypływa sobie i się oddala. Scena zniszczenia statku kompanii indyjskowschodniej mogę przeboleć, powiedzmy, że Lord Becket mógł cierpieć na chwilowe zaćmienie umysłu. Nie mogę jednak pojąć dlaczego cała olbrzymia flota się po tym wydarzeniu wycofała chociaż miała przed sobą zaledwie kilka statków i to jeszcze kompletnie niezorganizowanych. Daję ocenę 4/10 przez rewelacyjną kreację Johny'ego Deppa, który zasługuje na Oscara, ale tak mało poważny film nie mógłby zostać uhonorowany taką nagrodą.
Gdzie Ty chcesz szukać w tym filmie powagi?
Gatunek: fantasy, przygodowy. Jeżeli doszukałeś się takich absurdów to nie jest to film dla Ciebie.
Pozdrawiam