Nie jestem ani fanem serii ani nie jestem jej obojętny. Pierwsza i druga część piratów to były fajne filmy bez głębszej treści, takie typowe ówczesne kasówki, które trzymały wysoki poziom rozbawienia u widza. W tej części coś się jednak skończyło. Nie umiem uchwycić momentu, kiedy zabawne rozmowy z poprzednich części, w tej stały się nudne i pretensjonalne, a wszelkie gagi powtarzalne/przewidywalne. Mam też wrażenie, że pod ten scenariusz powinno się dołożyć z 20-30 minut filmu, a może i jeszcze więcej. Nie macie wrażenia, że coś szybko wszystko się dzieje, jakby w kamerze zabrakło już taśmy [wiem, wiem, cyfrowy zapis, tak tylko napisałem]. Od sceny uwolnienia Jacka [to jeszcze nie spoiler] mamy dosłownie jeden główny quest bez żadnego wątku obok, bez żadnego złapania oddechu, postacie nie mają w sumie chwili by się poznać, z tego co widzimy wydaje się, jakby zamienili ze sobą łącznie z 10 zdań, a mimo to rodzi się pomiędzy nimi przyjaźń czy miłość. Muzyka też nie zapadła mi w ucho, ale też jakoś bardzo nie przeszkadzała. Głębia postaci skupiła się na jednym założeniu: każdy jest albo sarkastyczny albo głupi, innej opcji nie ma. Dodam ostatnią linijkę tej oceny jeśli chodzi o gagi:

Na każdej części byłem w kinach, na każdej części publiczność wybuchała śmiechem kilka razy. Tutaj nie zdarzyło się to ani razu i raz byłem mocno zdziwiony, bo podczas najśmieszniejszej sceny [przerysowanej do granic] zdarzyło się kilka takich spadających fortepianów, a mimo to dały się słyszeć sporadyczne śmiechy.

Naprawdę kiepsko, naprawdę kiepsko. Żeby nie oznaczać tego tematu jako spoiler nie będę pisał o nieścisłościach w filmie, których było sporo, za chwilę dam ocenę...

5/10

Film to typowy średniak, taka szybka papka bazująca na popularności serii.