Czy to był celowy zabieg, czy jakieś nawiązanie do prawdziwego "Nosa"? Cały film jedna maniera w głosie, w moim odczuciu wyszło bardzo sztucznie. Szkoda, bo ciekawa postać.
Też się zastanawiam, przecież to brzmiało strasznie karykaturalnie, a Bluszczu to przecież dobry aktor.
Moim zdaniem wyszło bardzo dobrze, ale może to dlatego, że uwielbiam głos Bluszcza. Jest mroczny sam w sobie. Poza tym chodziło o to żeby pokazać, że to jest człowiek pozbawiony ludzkich emocji, który na wszystko reaguje tym samym tonem, zło wcielone. Brak sumienia, współczucia, czegokolwiek, a jednocześnie, jednak człowiek. Mnie się to bardzo podobało, dość mam już tych ciągłych gangsterów w stylu Więckiewicza w 'Odwróconych' czyli przykładnych mężów, ojców, którzy na grillu z sąsiadem są najzwyklejsi w świecie.