Odpaliłem to coś z nastawieniem na poważne filmidło, a dostałem istną parodię kina sensacyjnego i to nie żart: na 1-szy ogień idzie WYDZIARANY GLINIARZ-PUNKOWIEC zgrywający Największego Madafaka w mieście. Reżyserowi się coś popie*doliło we łbie, przez co pomylił koncert punkowy we Wrocławiu z planem filmowym - gdyby w miejsce tego punkowca wsadzić zasranego MUMINKA czy BATMANA to wyszłoby na to samo (parodia), ale gdyby to był film z przymrużeniem oka pokroju ROBOCOPA czy innego Supergliny to ten koleś by mi nie przeszkadzał. Później jest cała reszta gówna w postaci ch*jowych postaci, tragicznych dialogów i totalnych debilizmów logiczno-fabularnych.

A scena w obuwniczym to chyba miała być zabawna, ale była tylko skrajnie ŻENUJĄCA, przez co musiałem aż zajarać szluga podczas seansu - 2/10 dla tego "dzieła" i to tylko dlatego, że się zaśmiałem parę razy (zapewne nie taki był cel reżysera, ale to już jego problem).