Pierwsza sprawa: ten "Pitbull" w nazwie ma tak naprawdę znaczenie czysto komercyjne, żeby przyciągnąć ludzi do kin, gdyż sam film z poprzednimi trzema serialowymi seriami nie ma wiele wspólnego. Ten sam zabieg zastosowano na plakacie: trzech bohaterów wiążących obie produkcje wysunięto na plan pierwszy. Tu rozczarowanie. Tak naprawdę istotną rolę gra tu tylko "Gebels", ale i tak jest to rola bardzo spłycona, w porównaniu z postacią, którą znamy z dawnych serii (zupełny brak w filmie jego życia prywatnego, okrojona rola jako policjanta). "Barszczyk" pojawia się prawie wyłącznie za biurkiem. Ta rola to spore rozczarowanie, bo choć rzuciła parę razy po staremu "kurka wodna", to nie zagrał nic... Barszczyk był tak naprawdę śmieszny w momentach dynamicznych, gdy brał się za robotę i zostawiał paluchy na broni przestępców, albo psuł nieświadomie jakąś akcję. Tu siedzi za biurkiem i wypada blado. O Igorze nie wspomnę, bo występuje w jednej, nieistotnej scenie i mówi w tym filmie jedynie dwa zdania. Ci aktorzy są tu wyłącznie komercyjną doczepką, czy by byli, czy nie, nie wpłynęłoby to na całość filmu.
Minusem są słabości scenariusza. Tzn. są ciekawe wątki, jest napięcie, jest sensacja, ale w pewnym momencie przestaje się to kleić. Film, jako obraz kinowy, robi się "przydługi", zbyt dużo bohaterów i wątków autor chce pokazać, co niestety nie wypada zbyt dobrze, bo nie wszystkie z tych postaci można odpowiednio rozbudować. Niektóre wątki kończą się dziwnie, bez pomysłu...
To, co zawsze było mocną stroną "Pitbulla" to dobra obsada. Zaskakująco dobrze wypada w głównej roli Piotr Stramowski "Majami", trzyma poziom Bogusław Linda, zabawny jest ten "paker - troglodyta" - ps. "Strach"; jest parę dobrych, charakterystycznych ról kobiecych.
Podsumowując: sytuacja podobna jak z "pierwszym Pitbullem" - z przeciętnego filmu jest materiał na stworzenie bardzo dobrego serialu. I tego producentom i widzom życzę.