6,5 90 tys. ocen
6,5 10 1 89948
5,5 31 krytyków
Pitbull. Ostatni pies
powrót do forum filmu Pitbull. Ostatni pies

Jestem świeżo po seansie, więc wypada naskrobać kilka zdań.

Dostałem to czego oczekiwałem - dobrze zrealizowany film.
Na duży plus realizacja, strona wizualna i dźwiękowa. Wreszcie w Pitbullu wszystko słychać! Nasycenie kolorów oraz poszczególne ujęcia świetnie uzupełniają klimat. Po prostu to chce się oglądać i od razu widać, że jest to zrobione na poziomie i nie ma odstawionej fuszerki. Najlepiej widać to w scenie, gdy Despero i Junior wchodzą do lokalu, by pogadać z gangusami - ta kamera zza pleców. Świetnie wygląda to ujęcie i nadaje charakteru. Kilka innych scen też robi wrażenie, ale nie będę zdradzał wszystkiego.

Aktorsko jest bardzo dobrze. Jak dla mnie prym wiedzie Metyl. Wygrał ten film w moim odczuciu. Despero i Quantico wypadają bardzo dobrze, ale na wyróżnienie zasługuje także drugi plan. Zwłaszcza Kowal, Lupa i Junior. Czuć, że między aktorami jest chemia. Widać, że grają i są w tym przekonywujący. Są i grają, a nie dukają wyklepany na blachę tekst jak to było w przypadku dwóch poprzednich części robionych przez Vegę. Jeśli chodzi o poziom aktorstwa to nie zawaham się stwierdzić, że to jest po prostu deklasacja.

Teraz trochę o minusach. Mimo solidnego wykonania jest kilka niedociągnięć, ale to już bardziej w kwestii scenariusza oraz postaci Miry i Gawrona.
Zabicie tej kobiety na początku nie ma kompletnie sensu. Przecież on jest szefem i ma armię pomagierów, więc bez przeszkód mógł swojemu człowiekowi zlecić zabójstwo, a nie robić tego osobiście. Jakby zrobił to Junior byłoby to do przyjęcia, bo gość to totalny psychol i wtedy bym kupił ten motyw, ale tak jest to po prostu głupie, bo szefowie nie biorą udziału w takich akcjach. Mają od tego ludzi. Prawdopodobnie reżyser tą sceną chciał przedstawić Gawrona jako człowieka bezwzględnego, który nie cofnie się przed niczym, ale nie ma to kompletnie sensu zwłaszcza w konfrontacji z tym jak ta postać jest przedstawiana w późniejszych momentach. Ta scena kłóci się z dalszym prowadzeniem postaci.

Drugim sporym minusem jest początkowa relacja Miry i Gawrona. Ten wątek, jest przedstawiony za szybko. Może to i dobrze, bo scena ślubu byłaby kompletnie zbędna, ale dla mnie jest to za szybkie tempo. Rozumiem zauroczenie od pierwszego wejrzenia i tym podobne sprawy, ale mimo prostoty i nawet dobrego dialogu w kasynie jest to zbyt naiwne.

Trzecim minusem, który rzucił mi się w oczy to realizacja sceny pościgu tych gangusów na motorach. Od razu widać, że prędkość z jaką poruszają się samochody i motocykle jest niska (pewnie ze względów bezpieczeństwa), ale jednak kłuje to w oczy. Jedyny plus to, że na koniec czarny używa snajperki i wtedy niesmak lekko znika, ale jestem przekonany, że całą scenę można, by było zrobić dużo lepiej. No nie wiem. Może się lekko czepiam, ale w tej scenie liczyłem na coś więcej.

Historia jest stara jak świat. Ot kolejny pojedynek dobra ze złem, ale i tak nie każdy bohater jest czarny albo biały. Niektórzy potrafią przyznać się do błędów i chcą się naprawić. Zwroty akcji mogą zaskoczyć, ale człowiek, który widział masę filmów odnosi wrażenie, że to już było. Mimo tej prostoty w moim odczuciu "Ostatni pies" się broni. Właśnie. Prostota to słowo klucz. Jest prosto, ale nie prostacko. Wszystko ma swój początek, rozwinięcie i zakończenie. Dobry balans przede wszystkim.

Historia mimo oklepania jest dobrze poprowadzona, super zrealizowana od strony technicznej i przede wszystkim dobrze zagrana. Doda może wypadła słabo w dwóch czy trzech scenach, ale w dalszej części filmu wypadła znośnie. Nic nie dodała temu filmowi, ale też nie obniżyła jego jakości. Po prostu była.

Co uznaję poza realizacją za największy plus? Poszczególne linijki rzucane przez bohaterów. Może dialogi nie są odkrywcze, ale to jak aktorzy je podają wypada super i momentalnie czuć realizm sytuacji. Najbardziej spodobało mi się, że każda postać, która odgrywa ważniejszą rolę w filmie ma swoje momenty i rzuca dobre linijki. To mi się właśnie podobało najbardziej. Despero, Gawron, Kowal, Lupa czy Mira - każda z tych postaci ma swoje momenty i rzuca miejscami bardzo dobre teksty, ale dla mnie i tak wygrał Metyl. Krzysztof Stroiński jest bardzo dobrym aktorem, ale na to co pokazał w tym filmie to brak mi słów. Może dlatego, że z serialowych postaci najbardziej przypadł mi do gustu, ale i tak zrobił świetną robotę. Brawa dla niego.

Sporym plusem jest też humor. Powrót do korzeni. Zero żenujących tekstów wplatanych na siłę - wyłącznie humor sytuacyjny albo między linijkami. To się ceni. Nie ma usilnego starania, by widz śmiał się w wymuszony sposób. Wszystko jest subtelne i nie zaburza konstrukcji filmu, gdzie w dwóch poprzednich Pitbullach robionych przez Vegę był schemat na zasadzie - mocna scena - kiepski żart z memów, by rozładować "napięcie". Tutaj jest wszystko przemyślanie i to się ceni.

Przyczepić można się też do wątku Pruszków vs Wołomin, ale w moim odczuciu historia się broni, bo reżyser prawdopodobnie chciał pokazać jak przestępcy działali kiedyś, a jak robią to dzisiaj. Nie jest to odkrywcze, ale w sumie nie musi. W końcu to Pitbull, a nie autorski film Pasikowskiego, ale mimo tego czuć, że chce przemycić swoje przemyślenia na temat pewnych spraw.

Po seansie Jestem usatysfakcjonowany. Nie jest to film wybitny, ba nawet takiego nie oczekiwałem. Liczyłem na reanimację Pitbulla (pod dwóch ostatnich gniotach) i godne zakończenie serii i to dostałem. 8/10.
Scena w bramie, gdy Despero rozmawia z Metylem...Super. Najbardziej to mnie ruszyło.