Obie wygłaszają swoje kwestie jakimś dziwnym głosem, który chyba tylko w szkolnym teatrzyku przystawałby do takiej fabuły (o ile taka treść miesciłaby się w kanonie szkolnego teatrzyku). Reszta najczęściej za nimi podąża - i wszystko razem nagle zaczyna być groteskowe, a nie mroczne, jak (chyba) sugeruje ścieżka dźwiękowa.
Jest też większe nagromadzenie absurdów, którymi chyba nie warto się zajmować - może na kartach książki, lub scenariusza, byłoby to wszystko wiarygone: bo czytelnik sam buduje scenę i proces obrazowania przebiega inaczej, niż w filmie.
Wracając do tego, co napiosałam na początku:
dlaczego Kożuchowska i Widawska tak memłają i omdlewają, bluźnią i gadają przez nos? Przecież w takim stanie żadna policjantka nie ujełaby nawet upośledzonego na umyśle złodzieja pomidorów z ogródków działkowych, a była super-woman nie zarżnęłaby bezbronnego kurczęcia....