Nie lubie Vegi i jego kiczu, i świadomego pójscia w hajs, ale tu miejscami mocno przypomniał sobie to co robić potrafił. Praktycznie zminimalizował swoje standardowe "tekstkowo" - czyli zrzynki gag internetowych, oraz stale głupie przekleństwa w sytuacjach niekoniecznych, a skupił sie bardziej na fabule i to w aranżacji kryminał/thriller. A że potrafi, pokazał "pitbullem" - tym prawdziwym. Pozniej to już zenujące pojscie w kase i komerche.
Plusem filmu jest na pewno bardzo dobre tempo, nie nudzi, trzyma jako tako napiecie. Nie jest to "siedem" rzecz jasna, ale i dobrym superbem pośmiga, gdy nie stac na bentleya - tak bym to porównał.
Minusów też jest troche,ale na pewno nie tyle, co przy tych jego inncyh ostatnich komercyjniakach. Tradycyjnie: dzwiek, aktorstwo na poziomie bardzo kiepskim - u niektórych przesadzone, u innych nie do kołysane jakieś... Poza tym nie potrzebne łopatologiczne wyjaśnienia - ale tu oko można przymknąć, wszak Vega zapewne wie, że coraz wiecej młodych odbiorców na nim wychowanych jest zbyt leniwych, żeby samemu rozkminiać i czytać film. Plus minus za Chajzera, który ze sztuką aktorską ma tyle wspólnego co sumita ze skokiem o tyczce. Wyglądał jak Bruno, grany przez Sache Barona Cohena,który w jednej ze scen był statystą, a "próbował" grać i wychodzić przed szereg(te miny i impulsywność XD)...
Finalnie, naprawde spoko sie to oglądało.