I tym razem Papryk Wegeta nie zawiódł wiernych widzów: w filmie obsadzono Oświecińskiego, który pojawia się już na początku aby ostrzec, że nie należy liczyć na nic dobrego. Dalej jest już z górki, nudno, pełno zgranych motywów, niski budżet aż kwili, poziom napięcia jak w kolejce do kasy w biedronce, a efekty specjalne autorstwa kółka plastycznego koła gospodyń. Produkcja - jak to u Wegety - jest zła, adresowana do widza, którym autor jawnie gardzi.