Pamiętam dawne czasy świetności obu Panów, gdy na podwórku kłóciliśmy się o to, kto jest lepszy: Arnold czy Sylwek? Oczywiście nie chodziło nam o grę aktorską, tylko o sposoby załatwiania "problemów z niemiłymi panami i paniami" w filmach obu dżentelmenów. Zdania były podzielone, kwestia nierozstrzygnięta została, razem nie chcieli grać, ani tym bardziej bić się czy naparzać z różnej maści giwer;). Poza tym, Arnold i Sylwek pozwalali sobie na drobne żarty w swoim kierunku: np. Arnold w "Bohaterze ostatniej akcji" patrzy na plakat Terminatora z .... Sylwkiem, mówiąc "to jego najlepszy film" - najlepsza scena z całego filmu wg mnie ;) Sylwek odpłaca się pięknym za nadobne w "Człowieku Demolce", z niedowierzaniem przyjmując fakt, że Arnold został prezydentem ;) NO śmiechu co niemiara, ale tak jakoś fajne to było. Później w kinie na "Niezniszczalnych" siedziałem jak na szpilkach w oczekiwaniu na spotkanie Sylwka z Arnoldem - tam też nie obyło się bez uszczypliwości. W drugiej części teksty już naprawdę były jajcarskie, ale też dowodziły wg mnie, ze panowie potrafią się śmiać z siebie i ze wykreowanych przez siebie wizerunków. No i dobrze! Widać, że giganci, największe twardziele i sól kina akcji potrafią ze sobą współpracować - na dodatek wychodzi im to całkiem nieźle. Jak dla mnie: pal licho fabuła (chociaż i tak jest całkiem dobra), pal licho scenariusz (nawet wciągający) - najlepsze jest zobaczenie obu jegomościów RAZEM na ekranie. Niegdyś SF, teraz rzeczywistość! Sto lat Panowie!