PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=839870}

Platforma

El hoyo
2019
6,5 71 tys. ocen
6,5 10 1 70529
5,9 28 krytyków
Platforma
powrót do forum filmu Platforma

1. Po pierwsze, bez cienia wątpliwości, mamy do czynienia z alegorią społeczeństwa. Konsumpcjonizm, przejadanie dóbr wygrywa z empatią. Jedni objadają się do granic możliwości, a inni w tym czasie głodują. Taki jest świat w rzeczywistości. Bogaci mają więcej niż potrzebują, walczą o wpływy, o władzę, o wspinanie się coraz wyżej w społecznej hierarchii. Kosztem innych, biednych i bezbronnych. Do tego dochodzi bezmyślna walka. W filmie ludzie zabijają się nawzajem nawet tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. Zabijają, bo chcą jeść jeszcze więcej, bo może on mi zagrozi, więc zabiję go pierwszy itd. Ku zaskoczeniu ludzie nie są w stanie podjąć współpracy ku dobru ogólnemu. Nie chcą przygotować posiłków dla niższych pięter, nie chcą rozmawiać z ludźmi z niższych pięter, a tym bardziej pomóc wspiąć się wyżej. Choć przecież wydaje się oczywiste, że „solidarność”, współpraca pozwoliłaby nakarmić wszystkich i zakończyć to piekło. Piekło, które zgotowali ludzie ludziom. Nie administracja, która bezpośrednio nie odpowiada za cierpienie ludzi. Dania przygotowywane są wykwintne (każdy był pytany, o jakim daniu marzy), pięknie podane i wystarczyłyby, aby wyżywić wszystkich.
2. Po drugie ewidentne są nawiązania do religii. Goreng zostaje nazwany Mesjaszem i rzeczywiście z czasem zaczyna coraz bardziej wchodzić w tę rolę. Po samobójstwie Imoguri mamy cytat z Ewangelii „bierzcie i jedzcie… oto ciało moje i krew moja”. Pojawia się zatem motyw poświęcenia dla dobra innych, dla dobra wspólnego. Goreng od początku jest inny. Zabrał książkę, w dodatku „Don Kichot” (szlachetny rycerzy, który „walczył z wiatrakami”). Jest religijny Baharat, który za wszelką cenę pragnie wspiąć się wyżej, by wydostać się z tego piekła. Jednak okazuje się, że droga do odkupienia prowadzi nie w górę, ale na sam dół. Wcześniej jedyną kobietą, która zjeżdżała w dół (nie licząc spadających samobójców) była Miharu, która szukała swojego dziecka. W mojej opinii dziecko to urodziła ona przebywając w więzieniu. Prawdziwe były zatem słowa byłej pracownicy „Administracji”, która powiedziała, że w więzieniu nie ma osób poniżej 16 roku życia, a Miharu weszła tam sama. Imoguiri jest ciekawą postacią, gdyż przekazuje nam nieco informacji o „administracji”. Nie obwinia jej. Podkreśla, że sama przez 25 lat pracy dla administracji nie miała pojęcia, jakie piekło panuje w więzieniu. Gdyby wiedziała, zapewne nie zdecydowałaby się dobrowolnie tam wejść. Pobyt w więzieniu jest zatem jak alegoria życia, trudnego, wyczerpującego, z obietnicą wyjścia na wolność – otrzymania „dyplomu” (zbawienia). I można spaść jeszcze niżej niż się wydaje. Bo początkowo otrzymujemy informację, że poziomów jest 200, potem Goreng wylicza, że 250. W końcu okazuje się, że aż 333.
W końcu jaka jest tajemnica dziecka – tu pozostaje pole do interpretacji. Odrzuciłbym, jako zbyt daleko idące i nie uzasadnione, wyjaśnienia, jakoby dziecko nie istniało, było halucynacją Gorenga itp. Myślę, że dziecko urodziło się w więzieniu. I prawdopodobnie zawsze przebywało w poziomie 333. Moim zdaniem o dziecku nie wiedziała „administracja”. Więzienie nie miało nic wspólnego z Wielkim Bratem naszpikowanym kamerami. Był to mechanizm, który działał w sposób niewyjaśniony i fantastyczny. Platforma poruszała się bez żadnego mechanizmu, który by ją utrzymywał. Tak samo, moim zdaniem, w sposób automatyczny robiło się gorąco lub zimno, jeżeli ktoś zabrał kawałek jedzenia. Tak samo też co miesiąc przenoszeni byli więźniowie (nikt ich nie przenosił fizycznie). Stąd też dziecko mogło być ukryte przed „systemem”, a jedynie matka docierała do niego, przynosząc pożywienie i utrzymując przy życiu. Dlatego też wysłanie dziecka miało być tym znakiem – czymś niezrozumiałym dla pracowników administracji, co mogłoby wywrócić wszystko do góry nogami i być może doprowadzić do likwidacji więzienia.