Najpierw obejrzałam amerykańskie "Kupiliśmy zoo". Kilka dni później brytyjski "Połów szczęścia w Jemenie". Oba filmy mają podobne przesłanie. Bohaterowie odnaleźli szczęście dzięki temu, że uwierzyli w marzenia, które spełniają się, gdy dołoży się wszelkich starań w ich realizację. Wiem, że podobnych filmów jest mnóstwo, jednak pozwoliłam sobie na porównanie właśnie tych dwóch, ponieważ powstały w tym samym roku. Mnie zdecydowanie bardziej podoba się "Połów..." Ciekawsza fabuła, rozwój akcji, brytyjski humor i piękne zdjęcia. "Kupiliśmy zoo" według mnie jest przesłodzony, typowo amerykański, a niektóre akcje w filmie są mało zabawne wręcz bajkowe... ale to pewnie dlatego, że film zalicza się do gatunku familijnego i ma bawić także najmłodszych. :-) Jednak film oparty jest na prawdziwych zdarzeniach.
A Wam, który film bardziej przypadł do gustu?
Mi z kolei bardziej przypadł do gustu "Kupiliśmy zoo", "Połowem szczęścia..." troszkę się rozczarowałam. Aczkolwiek jest dobre 6/10
Podobne przesłania, ale tak jak napisałaś odbiorca nie do konca taki sam stąd w "We bought a zoo" jest prościej, słodziej, naiwniej. Obie historie wyrozniaja sie (pozytywnie) na tle obecnych komedii romantycznych. Ze wzgledu na lepsze aktorstwo lepiej mi sie ogladalo 'Salmon fishing in the Yemen'
Jak zwykle u Ciebie, sympatyczny i konkretny wpis na temat.
Stajesz się Kaatju moją ulubioną Filmwebowczką.
Trochę się zagalopowałem. Pomyliłem Cię z inną Katią, za co bardzo przepraszam. Widocznie wszystkie Katie są niezwykłe, co może choć trochę tłumaczy moją pomyłkę.