"KOLOR PURPURY" to to nie jest. Zbyt staroświecki i naprawdę nie odkrywa niczego, czego
byśmy już nie wiedzieli. Tymczasem "Kolor..." to film wprost gigantyczny. To wspaniała epopeja o
życiu Murzynów w USA, kraju uważanym za kolebkę wolności, demokracji, swobód obywatelskich.
"Kolor Purpury" to piękny film, zgadzam się. Jednak "Pożegnanie z Afryką" to film o zupełnie innej tematyce, dlatego nie porównywałabym ich ze sobą. Przede wszystkim opowiadają o dwóch zupełnie różnych światach. Może łączy je tyle, że oba traktują o kobietach. W "Pożegnaniu..." nie podejmuje się tematyki ani niewolnictwa, ani "wolności, demokracji, swobód obywatelskich", bowiem jest to film ukazujący życie Karen Blixen w Afryce. K.Blixen była arystokratką, kobietą zamożną, niezależną (posiadała własną plantację kawy) i niezwykle odważną jak na tamte czasu. Ten film ukazuje jej kilkunastoletni pobyt w Afryce a ludność rdzenna jest w nim tylko tłem.
Uważam, że film jest bardzo dobry, jeśli kogoś interesuje inne spojrzenie na Afrykę, bo z perspektywy wrażliwej Europejki. Przecież Karen Blixen to jedna z najwybitniejszych pisarek XX wieku i o niej z tego filmu dowiemy się całkiem sporo. Chociażby dlatego warto. Plus piękne plenery i muzyka J.Barry'ego.
Film jest poprawny politycznie, ale warto zadać sobie trochę trudu by nauczyć się czytać między wierszami. Pomiędzy czarnym i białym jest jeszcze "kolor purpury" ;p