Jest coś magicznego w tym obrazie. Coś co dostrzegłam już wiele, wiele lat temu i pozostaję nadal oczarowana tą magią, oczarowana muzyką, cudownymi zdjęciami i wspaniałymi kreacjami aktorskimi. Za każdym razem odbieram go podobnie i podobnie pysznie mi smakuje. Piękny, ponadczasowy film o ogromnej, kobiecej godności, sile i słabości charakterów, ludzkich wyborach serca i rozsądku, oraz kruchości życia. Nostalgia płynąca z tego filmu, to oprócz samej historii, przede wszystkim, przepiękna ścieżka muzyczna Johna Barry'ego .
"Miałam w Afryce farmę u podnóża wzgórz Ngong"... tak naprawdę, to dopiero od tych słów zaczyna się ten retrospekcyjny, piękny film... w którego panoramicznym kadrze widać pędzący - po afrykańskiej równinie - pociąg.