Film wcale nie opisuje "najazdu policji". Tematowi policji poświęca nawet nie pięć minut. Film został wyprodukowany przez jego własnych bohaterów (league of nobel peers), więc nie znajdziecie tam obiektywnego obrazu piractwa, a jedynie ich subiektywne wypowiedzi.
Niestety film nie mówi całej prawdy. Wśród wzniosłych, wolnościowych haseł w stylu "chcę mieć prawo decydowania o sobie" czy "dziś twórcą są zwykli ludzie", nie wspomina natomiast o tym, że na skutek piractwa bankrutują wydawnictwa i traca pracę zwykli ludzie. Prezes sobie poradzi bo ma pełne konto, ale tysiące zwykłych pracownikó idzie na bruk. Tego zadowoleni z siebie panowie z piratebay nie zauważają.