"Pociąg skazańców" należy do mojego ulubionego podgatunku kina klasy C z serii "terroryści porywają pociąg/samolot/statek/wieżowiec itd." Jest to wręcz sztandarowy przykład takiego kina. Śmiechu na tym filmie było mnóstwo. Ten film to jedna wielka kalka lepszych filmów tego typu, a zwłaszcza "Lotu skazańców" i "Liberatora 2". Było tu tyle nieprawdopodobieństw i głupoty bohaterów, że aż mi się to podobało. Niezły jajcarz był Dorian Harewood - kolejny nieśmiertelny heros, który wszystko potrafi (łącznie z prowadzeniem pociągu), zawsze wie gdzie iść (nawet, gdy go wyrzucili z pędzącego pociągu, to nie miał większych kłopotów, by do niego wrócić). Dobry zawodnik był też Roy Scheider - niby cały plan miał dopięty na ostatni guzik, ale nawet nie za bardzo był zainteresowany, kto po śmierci maszynisty prowadzi pociąg. Nie mówiąc już o tym, że trafienie do amerykańskiego więzienia, to żadna kara, bo naprawdę trzeba bardzo się starać, żeby z niego nie uciec.
Daję temu filmowi 4,5/10, bo chociaż był bezdennie głupi, to przynajmniej solidnie mnie rozśmieszył (dużo bardziej niż wiele komedii). Polecam zagorzałym miłośnikom kina klasy C.