Gra aktorska bardzo dobra, zarówno Zaca jak i Lily. Na tym w sumie zalety się kończą. Film jest nijaki i dość chaotyczny. Dłużył mi się. Przede wszystkim nie spodobało mi się jednak prowadzenie historii. Filmowy Ted Bundy został przedstawiony jako miły chłopak z sąsiedztwa, taka owieczka. I wiem, że sprawiał takie na kobietach wrażenie. Ale jakoś czułam, że film ze mnie zakpił. Przedstawił go jako showmana, chłopaka który ma obawy, wrażliwość. A to gryzie się z obrazem psychopaty- któremu przecież obcy jest strach i płacz. Za bardzo się na tym skupili tak jakby twórcy filmu koniecznie chcieli nas nabrać mimo iż znamy historię. Gdybym nie znała tej historii też bym się nabrała. Ale jakoś poczułam się oszukana. Ted jest tu za bardzo ugrzeczniony przez co nie potrzegasz go jako potwora i możesz się zapomnieć. I jeszcze druga rzecz- poza sądowym procesem film nie obrazuje niczego ciekawego. Historia romansu Liz i Teda- no błagam, mogli trochę zmniejszyć ilość tych scen bo one nie powinny być tu najważniejsze. Gdybyś nie wiedział iż to morderca to mógłbyś pomyśleć, że to w sumie romans jest i perypetie rodzinne. Lepiej obejrzeć dokument naprawdę. Możesz sobie odpuścić ten film.