1. Scarlett Johansson ma dość duży i nisko zawieszony tyłek, więc nie powinna ustawiać się
nago bokiem do kamery (co zresztą sama wie, bo tego unika tego w filmie jak może) 2. nie
powinna farbować włosów na ciemne kolory, bo wygląda w nich beznadziejnie
Ach, jeszcze jedno, mimo że spędziłem parę lat w USA to miałem kłopot ze zrozumieniem
mówionego "Lowland English", pomimo że taki "Trainspotting", przeczytałem w oryginale (czyli
właśnie w "Lowland English").
I to wszystko. Film jest jakimś pseudointelektualnym wypustem i szukanie w nim drugiego dna
jest jak szukanie wartości moralnych wśród członków rządu. Nie pierwszy raz gdy taki bełkot jest
przedstawiany jako arcydzieło wspinające się na wyżyny intelektualne. Innym był choćby film
„Essential Killing” - tam jedyne co ten film wniósł to pokazanie że głodny mężczyzna może być
zdolny do rzucenia się na karmiącą matkę aby jej wyssać mleko z cyca, co skądinąd wyszło
krotochwilnie, zakrawając na scenę wyjętą z twórczości Rolanda Topora.
Był jeszcze ostatnio "Snowpiercer", ale dystrybutorzy filmu przesadzili z aktywnością internetową
i wciskanie tego ordynarnego gniota jako arcydzieła się rypło.
Prawdziwe kino broni się samo, a film sci-fi może być porywający i być jednocześnie
intelektualną ucztą. Przykładem "12 małp" czy "Łowca androidów".. A "Pod skórą" zmusza do
walki z sennością (walką przeze mnie wygraną, tylko nie wiem czy się z tego cieszyć czy nie...) i
uczuciem "ale co twórca chciał przez to przekazać?". Ano nic. Ten film jest zwój drutu z etykietką
"Macierzyństwo" czy "Nierówność społeczna". I takoż intelektualny.
J.W. z ust że tak powiem mi to wyjąłeś...choć aż tak kwieciście pisać już nie umiem...bezpośrednio po maturze, czyli sporo ponad 20 lat temu może bym jeszcze spłodził podobny tekst - teraz już nie mam weny i po prostu i się nie chce poświęcać aż tyle czasu na post, który i tak zaginie w otchłani innych postów, lub też co najwyżej zostanę obsypany inwektywami od gimbusów...
Czyli rozumiem ze mam nie ogladac. Dodam ze sci-fi to moj ulubiony gatunek, a Scarlett jest ladna, ale nie jest boginia jak ja wychwalaja dookola. Niewazne. Moje pytanie. Oplaca sie zobaczyc?
Moim zdaniem to blisko dwie godziny wyjęte z życia. Uczciwie napiszę że nie czytałem książki na podstawie której film powstał - być może jest ona świetna, natomiast film to absolutny niewypał. Może książka jest trudna w ekranizacji (jak choćby większość dzieł Philipa K. Dicka - skądinąd obawiam się sfilmowania "Człowieka z Wysokiego Zamku"...). Nie jest to jednak powód do rozgrzeszania filmu i twórców filmu.
W każdym razie film jest płytki intelektualnie i zupełnie niewciągający i właśnie w tym upatruję jego głównych słabości. Filmy akcji mogą angażować widza jedynie do jedzenia chipsów i popijania ich piwem w sobotnie popołudnie i nieniesienia ze sobą żadnych treści, ale od filmów tego rodzaju oczekuje się zupełnie coś innego. I aby była sprawa jasna - wcale nie jest tak, że nie lubię filmów trudnych w odbiorze. Taki "Koń turyński" jest bardzo trudny w odbiorze, nieatrakcyjny wizualnie, niespieszny, a pomimo tego oceniam go bardzo wysoko, bo ze sobą niesie treść i refleksję. A "Pod skórą" najbardziej przypomina mi wypowiedź inżyniera Mamonia z "Rejsu" na temat filmów polskich. Jak widać może się to odnosić nie tylko do polskich produkcji, tylko nie wiem czy cieszyć się z tego czy nie?
Dzieki zunder. Nie bede tracil czasu. Powiem tylko ze wczoraj ogladalem "Lucy". naprawde podobal mi sie, lecz byl naprawne za krotki.
O samym filmie juz sie wyzej wypowiedzialem - wiec powiem tyle, ze sie co do niego zgadzamy, czyli to takie wyszlo z tego triple G - Gniot Gniota Gniotem pogania. Po prostu nie ma co sie oszukiwac - "Under the Skin" to jest niestety tylko taki pseudo-film, o zerowej tresci, z zerowym napieciem i o zerowej jakiejkolwiek wartosci - ani rozrywkowej, ani intelektualnej, poznawczej, no w ogole zadnej!
Ja chcialem tu w sumie tylko wlasnie o Scarlett dorzucic mojej musztardy - mnie tez to raczej zdziwilo, ze w niektorych wlasnie ujeciach wyszla jakos dziwnie szpekowato czyli tlustawo no i jakos tak bardzo nieforemnie - jednym slowem bardzo tak jak na nia niefortunnie... A moze to chodzilo o to, ze byla przeciez Alien a nie czlowiekiem?
Wreszcie jakaś sensowna opinia. Nasza ocena tak filmu, jak i tyłka Scarlett jest bardzo podobna.
duzy? raczej maly ona to sucha d jest itp a czy nisko zawieszony? hmm a wiesz ile ona ma wzrostu scarlet to kurdupel jest generalnie laska z ciala slaba ale z buzki niezla w sumie dlatego dosyc czesto czesto gra lafiryndy:P
Tyłek faktycznie ma specyficzny, ale myślę że czarne włosy to zabieg celowy dla tego filmu. Nie miała wyglądać ładnie.
Jak ja uwielbiam ekspertow od ludzkiego ciala i wygladu, typowe polskie ocenianie, bo w Polsce przeciez same idealy :)
Po drugie, tu sie najbardziej usmialem, nie ma czegos takiego jak "Lowland English", co miales na mysli to pewnie "Lowland Scots", okreslenie ktorego nikt w Glasgow nie uzywa. Film zostal krecony w Szkocji, ludzie po prostu posluguja sie jezykiem szkockim, czy jak kto woli posluguja sie "szkockim-angielskim". Co z tego, ze spedziles pare lat w USA, gdzie akcent, slang i wszystko co mozna powiazac z jezykiem jest calkiem inne? Gratuluje, ze udalo ci sie przeczytac Trainspotting w oryginale, ale czytanie a rozumienie ze sluchu to nie to samo i nigdy tego nie doswiadczysz, chyba, ze tutaj mieszkasz.
Natomiast co do filmu, tworcy zepsuli jedna i najwazniejsza rzecz - filmu nie mozna ogladac bez przeczytania ksiazki bo nie bedzie mial dla widza sensu.
Zunder czy Ty czytasz w myślach, czy co? Przez Ciebie nie mam co napisać bo już wszystko jest powyżej.
Od siebie dodam że muza straszna, ale zdjęcia ładne
Nie zgadzam się z Tobą zupełnie. Filmy sci-fi, które przytoczyłeś jako przykłady "intelektualnej uczty", takimi ucztami nie są. "Łowca androidów" stał się znany poprzez nowoczesne (wtedy) i realistycznie wyglądające efekty specjalne, za co również jest chwalony do dzisiaj. Jednak fabuła nie była tam intelektualna - to był zwykły, mroczny film sci-fi, gdzie od czasu do czasu pojawiały się sceny akcji. Typowe kino lat '80.
"Pod skórą" nie podoba Ci się dlatego, że nie jest inteligentny (lub jest "pseudointeligentny", jak to określiłeś). Jeśli doszukiwałeś się czegoś takiego w tym filmie, to nic dziwnego, że nie znalazłeś. Radzę jednak nauczyć się odróżniać "artystyczny" z "inteligentny". "Pod skórą" nie jest do myślenia (chociaż ostatnie sceny skłaniają do refleksji). Długie, statyczne ujęcia, pochmurne i szare otoczenie czy wreszcie nikłe dialogi i oszczędna muzyka - to wszystko miało wytworzyć atmosferę niepokoju, co się moim zdaniem udało. A nawet więcej - celem takich zabiegów było podkreślenie braku emocji bohaterki. Cechy, które przed chwilą wypisałem, są charakterystyczne dla kina skandynawskiego, dlatego zdziwiłem się, gdy po obejrzeniu sprawdziłem kraje produkcji.
Zły odbiór filmu może tłumaczyć niektóre niepochlebne komentarze.
Stanowczo nie zgodzę się co do „Łowcy androidów“ - przypomnę że podobnie do „Skazanych na Shawshank“ początkowo zrobił spektakularną kinową klapę (sic!) a uwagę odbiorców uzyskał za sprawą „oglądaczy domowych“. O ile jednak film na motywach książki Kinga powstał w epoce DVD i raczkującego kina domowego, to film na motywach powieści Dicka „ Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?“ powstał w czasach kaset VHS i „box officów“. Trudno więc przypuszczać, aby magnesem była tylko wizualna strona filmu bo tę większość sobie przyswoiła nie na srebrnym ekranie kinopleksu a na małym kineskopie z używanej taśmy z monofonicznym dźwiękiem. Najmarniejszy dzisiejszy rip ma dużo lepszą jakość od tego z czym miało okazję zaznajomić się większość widzów we wczesnych latach osiemdziesiątych. Co więcej obieg początkowo opierał się na marketingu szeptanym i bez kampanii reklamowych - sam tak właśnie się zapoznałem z tym filmem. Pierwszy raz o nim przeczytałem w „Fanstastyce“, bodajże jeszcze pod redakcją Hollanka (a może Parowskiego - dokładnie już nie pamiętam).
Co ciekawe już w tedy, podczas drugiego oglądania tego filmu przeze mnie (a po raz pierwszy na dużym ekranie, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, chyba w 1990) na DKF dyskusja toczyła się właśnie na temat co jest pociągające w filmie. Dick pewnie byłby zachwycony, bo większość tym że film podejmował jeden z centralnych problemów w twórczości pisarza a mianowicie „Co tak naprawdę konstytuuje kogoś jako człowieka?“ - widać to zresztą w większości filmów opartych na jego twórczości („Pamięć absolutna“, „Impostor“, „Tajemnica Syriusza“, etc). .
Nawiasem mówiąc gdy się przyjrzeć książkom Dicka to stawia się w nich wiele problemów natury filozoficzno-egzystencjalnej, a sci-fi jest tylko pewnym sztafażem potrzebnym do uwypuklenia i wyizolowania problemów, co lepiej lub gorzej przekłada się na filmy oparte na motywach jego książek.
Dziś może strona wizualna „Łowcy androidów“ odgrywa zdecydowanie ważniejszą rolę, choć nie przywiązywałbym do tego przesadnego nacisku. Myślę, że to co dziś pociąga tak w tym filmie to to że jest on w gruncie rzeczy znacznie bardziej aktualny niż w roku 1982 - przeludnienie, manipulacje genetyczne czy władza korporacji są problemami które są dziś znacznie bardziej aktualne niż były 40 lat temu. Gdyby nie oldschoolowe szklane bańki kineskopów (chyba 16 calowych - monitor przed którym obecnie siedzę ma 24 cale...) to film się nie zestarzał ani wizualnie ani pod względem gry aktorskiej - o wymowie nie wspominając.
Jeśli to „typowe kino lat '80“ to ja mam nadzieję na jakieś odrodzenie takich typowych filmów.
Nie stawiałbym też słowa „artystyczny“ w opozycji do słowa „inteligentny“. Sam w zeszłym tygodniu widziałem obraz który był jednym i drugim było to „Widmo wolności“ z 1974. Inne to choćby „Brazil“ czy „12 małp“ - a to tylko pierwsze które przychodzą mi na myśl, z motywami sci-fi lub surrealistycznymi. Polecam!
Ujmę krótko... nie wytrzymałem i po prostu Wyłączyłem po 10 min. Najgorszy film wg. mnie ze Scarlett... ,a szkoda...
Średnia może mniej, ale za to komercyjny "sukces" to już dobitnie @:-) Czyli budżet sobie, a widownia i tak olała bilety (no chyba, że za darmo rozdawali w końcu) @:-)
Przyznam, że jestem nieco zaskoczony...
tym jak bardzo zgadzamy się co do oceny wszystkich wymienianych przez Ciebie tytułów @:-)
Stosunkowo rzadko mi się to zdarza bo zwykle (choć nie zawsze) moje oceny idą że tak powiem nieco "pod prąd" w stosunku do ogólnych trendów biorąc pod uwagę średnie na filmweb'ie @:-)