przywołując wypowiedzianą w złotodajnej aurze radosnego świętowania triumfalną konstatację niejakiego maynarda z filmu starszego o lat bez mała dwadzieścia: pająk złowił kilka muszek..
wywabiając, niejako wywlekając je nawet z chorych rzeczywistości własnych wyobrażeń, których reguły są im znane - jakkolwiek za ich zgodą, choć podstępem uzyskaną, niczym wampir, który puka, acz nie wejdzie dopóki nie pozwolimy mu wejść - i umieszczając we własnej, których reguł nie znają, bo też chyba nie są z tego świata, a jeżeli są - ich rozsadnika należałoby szukać chyba w Strefie Zmierzchu niejakiego roda sterlinga..
słowem bardzo to wszystko wieloznaczne i stylowe, w pionie i w poziomie ze wszech miar wszechstronnie podszyte niepokojem polowanie czarownicy na czarownych - albo się cokolwiek rozminąłem - wprawdzie tak sugestywnie, jak Granica abbasiego - w mojej opinii jego młodszy brat sprzed kilku lat - nie mami ni tumani metafizycznymi, utożsamościawiającymi, hamletowskimi uniesieniami, ale na tej samej długości głowicę ścierającej fali, przynajmniej w kontekście przymusowej konfrontacji z obcym i nieznanym..