Film oglądałam dawno temu i zrobił na mnie wrażenie. Tym bardziej, że zasada podaj dalej wcale nie wydaje mi się taka naiwna. Niestety to zakończenie to porażka. Moim zdaniem było absolutnie nie potrzebne, zrobione tylko po to by wzbudzić w widzu uczucie skrajnego wzruszenia. Byłam wtedy młoda i naiwna i uznałam, że skoro przepłakałam pół nocy z powodu filmu to jest on wartościowy. Jednak dziś rozumiem, że śmierć Trevora była w filmie niepotrzebna i nieuzasadniona.
Niestety, muszę się zgodzić. Wczoraj obejrzałam kolejny raz (chyba już czwarty) i dopiero teraz dostrzegłam to, co napisałaś. Szkoda.
Też się zgadzam. Mimo, iż film mi się naprawdę podobał, naprawdę zbędne jest takie zakończenie. Z przymrużeniem oka - film jest wspaniały. ;))
taak koncowka jest tak samo zaskakujaca co niepotrzebna. ale film mi sie strasznie podoba;)
A ja ogladalem tylko raz, ale pamietam, ze to jak zakonczyl sie film bylo dla mnie wazne. Jesli chce sie pomagac innym konsekwentnie, czasami trzeba cos poswiecic. Niektorzy moga jednak odebrac to jako - nie warto pomagac innym. Ale przeciez nie o to chodzi. Dzieki temum, co chlopak zrobil, staje sie niesmiertelny. Wielu nigdy przez cale zycie nie zrobilo nic, co ten chlopak zdazyl zrobic w pare tygodni.
No ale dlaczego musiał umrzeć? 'Trzeba coś poświęcić' - czy tym 'czymś' musi być życie dziecka?
Czy ostatnia scena według Ciebie to nie było granie na emocjach?
Jakbym wziął to za granie na emocjach, musiałbym wziąć cały film za takowe. Są filmy wybitne, niehollywoodzkie i takie jak ten, które pomimo lekkiej naiwności są zrealizowane doskonale i na tyle komercyjnie i na tyle ambitnie, że nie pozostawiają niesmaku (inny przykład to "A Good Year".
Może i było po to, by wzbudzić w widzu wzruszenie, ale:
po pierwsze - nie widzę w tym nic złego (kino to sztuka, dlaczego miałoby nas nie wzruszać? Muzyka nas wzrusza, książki nas wzruszają, czemu kino miałoby nas nie wzruszać mając ku temu wszelkie możliwe atuty.)
po drugie - zakończenie może w nas też wzbudzać wyrzuty sumienia, poczucie winy, i generalnie możemy się poczuć jak tchórze. Chłopak nie bał się umrzeć za ideały. A my boimy się nawet o nich mówić. Boimy się coś zrobić, bo inni wystawią o nas jakąś opinię. Na prawdę zachęcam do traktowania kina jako sztuki i szukania paralelizmów z naszym życiem. Zwłaszcza, że ten nie był wcale taki trudny do odkrycia.
W moim profilu znajdziesz kilka filmów, które wywołują niezwykłe emocje, jest też kilka naprawdę wzruszających. Tylko, że w każdym z nich wzruszenie i inne emocje mają jakiś sens, coś mówią. W tym filmie śmierć Trevora miała na celu wywołać wzruszenie tylko nie wiem naprawdę po co.
Ja nie czuję się jak tchórz. Od lat walczę o swoje ideały takie jak na przykład traktowanie kina jako sztuki. To wcale nie jest nowe podejście. Poczytaj sobie wywiady z Almodowarem, Kusturicą czy innymi wielkimi twórcami.
uważam, że śmierć chłopca ma duże znaczenie w tym filmie i nie jest tylko chwytem... właściwie jest najważniejsza i pokazuje jak bardzo czasem trzeba się przełamać, zmierzyć z czymś co nas dotyczy, a jak rzadko potrafimy to zrobić... gdyby Trevor nie pomógł w końcu temu chłopcu pokazałoby to jak słaba była jego wiara we własny pomysł... bał się pomóc, ale w końcu odwaga przyszła... myślę, że w tym filmie jest wiele symboliki, której nie dostrzegamy... scena kiedy Trevor rozmawia ze swoim nauczycielem w klasie, kiedy ten rozstał się z jego matką... jest ujęcie na nauczyciela na tle okna... co widzisz za tym oknem ? góry... czyli trud podjęcia tego o co prosi go Trevor... to jeden z wielu takich momentów w tym filmie... myślę, że jak przypatrzeć się jeszcze głębiej jest tego duuużo, duuużo...
Już od początku, gdy Trevor przyjął bezdomnego, film wydał mi się trochę naiwny że tak się łatwo wszystko udaje (bezdomny nie okradł rodzinki, nie zrobił krzywdy małemu itp). Końcówka rozwiała moje opinie na temat naiwności filmu. Owszem można to było rozwiązać w inny sposób, ale uważam że taki przekaz był najtrafniejszy skoro tak poruszył nasze uczucia - przecież chyba te właściwe, dobre.
W końcu jak już ktoś tu pisał film to też sztuka, i czasami liczy się jakaś płynąca z niego nauka a nie koniecznie to żeby było nam wesoło i optymistycznie - od tego są min.komedie.
W zasadzie to film ten jest i optymistyczny, pokazuje jak wiele może zdziałać jednostka. Dla mnie tą osobą był w szczególności nauczyciel - mimo wszystko to on zapoczątkował "podaj dalej" - wiem, nie każdy się ze mną zgodzi.
"W końcu jak już ktoś tu pisał film to też sztuka," TAK JA TO PISAŁAM I O TO WALCZĘ Cholera ludzie czy wy myślicie, ze urodziłam się wczoraj. Wejdźcie sobie na mój profil i zobaczcie jakie filmy oglądam a dopiero potem pouczajcie mnie o tym, że kino jest sztuką. Zobaczcie sobie Bergmana, Kusturicę czy Majewskiego to zobaczycie prawdziwą sztukę bez happy endu. Nie ważne czy film jest optymistyczny czy pesymistyczny tylko czy ma w tym swój cel.
Masz rację, film rzeczywiście trochę naiwny, takie rzeczy się nie zdarzają, ale mimo wszystko bardzo mi się podobał. Wyciskacz łez!
Moim zdaniem, takie być musiało zakończenie. Czy wiecie, ile takich przypadków poświęcenia, czasami nawet mniejszego kończy się śmiercią?? Świat to nie garstka ludzi, to mrowisko w którym tak naprawdę stajemy się coraz bardziej oschli, znieczuleni na ludzkie potrzeby czy też krzywdę.
Zakończenie inne niż wszystkie a zinterpretować można to na wiele wiele sposobów.
śmierć chłopca który poświęcił swoje życie aby pomóc innym film mi się podobał zakończenie również, poza jedna sceną wydaje mi się że te tysiące ludzi którzy ze świecami przyjechali pod dom Trevora to było naciągane obyłoby się bez tego a może nawet film byłby lepszy
film bardzo przypadł mi do gustu, oglądałam go dobre pare lat temu i bardzo chętnie do niego wracam, i jak do tej pory mi sie jeszcze nie zmudził. Co do zakończenia to myślę, że jest obowiązkowe, bo spełnia cały wątek filmu: chłopiec któru usiłuje zmienić świat ginie dla dobra sprawy...
Ludzie ... o jakim poświęceniu mówicie? Młody poszedł na żywioł na skrzydłach po wywiadzie. Poszedł w bój, bo po pierwsze, nie chciał stchórzyć, a po drugie po tym, co mówił w wywiadzie nie mógł nie pomóc, aby nie być hipokrytą. Trudno oczywiście podejrzewać Trevora o wyrachowanie, ale skończcie z martyrologią. Po prostu - tak się zdarza w życiu, młody zabijaka, który czuje się bezkarny, przegiął znęcając się nad mniejszym. Nie dorabiajcie do tego ideologii. Najważniejsze w tym jest to, że ta śmierć nie poszła na marne mimo wszystko, że znaleźli się ludzie, którzy nadali jej sens.
Film poruszający, końcowa scena oczywiście iście hollywoodzka, ale to jak katharsis ... bez śmierci Trevora i sceny końcowej skończyłoby się "okej, fajny pomysł, film w porządku" ... a tak - mnóstwo emocji i temat do dyskusji.
mnie zdziwiło, że matka trevora nie obwiniała nauczyciela o jego śmierć. w końcu zrobił to po to, żeby w końcu którejś osobie z tej trójki pomóc i gdyby nie to zadanie, prawdopodobnie by do tego nie doszło. naturalne byłyby jej wyrzuty, brakuje tej sceny w filmie (zamiast wspólnego przesiadywania na kanapce)
Pisałem już o tym ale napisze jeszcze raz - Trevor zginął w książce, dlatego musiał zginąć w jej adaptacji filmowej. Tylko że w książce jego śmierć nie była taka głupia - został zabity przez neonazistów za pomoc Murzynowi.
wg. mnie niewiele by to wniosło. Sama śmierć jest moim zdaniem właśnie przekreśleniem tego idealistycznego obrazka, który wiele osób chciałoby po filmie wprowadzać w życie.
Swoją drogą, taka zasada "podaj dalej"... ona oczywiście jest nierealna, te rachunki 1x3 są nieważne... ale zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy, że sami ją nieświadomie stosujemy. Chociażby wynosząc z domu pewne postawy i realizując je w życiu. Codziennie możemy komuś popsuć dzień lub poprawić humor... i tak dalej.