Nikt nie może zostać uznany winnym, dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, to często jedyna obrona podejrzanego, przeciwko któremu świadczą dowody i poszlaki, kłamstwa i niejasności w jego zeznaniach, w końcu - obciążające relacje świadków. Henry Hearst (rewelacyjny Gene Hackman) na oczach widzów przeistacza się z eleganckiego i pewnego siebie człowieka sukcesu, posiadacza nadmorskiej willi, drogiego samochodu i pięknej (dużo młodszej!) żony; w człowieka niespełnionego, rozgoryczonego, cynicznego, dręczonego tajnymi pragnieniami..., zdolnego do popełnienia zbrodni, o którą się go oskarża. A jego pozornie spokojny i opanowany oskarżyciel kpt. Victor Benezet (również znakomity Morgan Freeman) pragnie tylko jednego - przyznania się podejrzanego do winy (jest niczym Porfiry dręczący Raskolnikowa w 'Zbrodni i karze'). Psychologiczna gra między Hearstem a Benezetem prowadzi z nowobogackiej willowej dzielnicy do mrocznych zaułków, gdzie stoją młodziutkie ulicznice; z wystawnego przyjęcia do policyjnego pokoju przesłuchań, prowadzi od tego, co na powierzchni do tego, co głęboko ukryte. Dla tej 'gry' i jej konsekwencji warto film zobaczyć i... przemyśleć.