Rozpadające się małżeństwo - pomiędzy partnerami wyrasta mur chłodnej niechęci podsycanej wzajemną złośliwością. Moim zdaniem, aby zakończenie było wiarygodne, Rossellini powinien był pokazać napięcie uczuć "od" ale i "do" między małżonkami, jakieś doszukiwanie się wartości partnera, nawet jeżeli kwestionowane z powodu dumy nie pozwalającej żadnej ze stron na przerwanie narastającej gry psychologicznej. Wtedy scena w Pompejach (swoją drogą bardzo piękna), odkrycie, którego świadkiem są małżonkowie, miałaby moc przestawienia zwrotnicy, skierowania ich losu na nowy tor.
Ogólnie film mi się podobał, całkiem mądry i życiowy (pomijam walory czysto artystyczne), jednak zakończenie mnie zawiodło. Wolałbym żeby Bergman zniknęła w tym tłumie, oddalenie -w sensie symbolicznym - stało się faktem. Happy end, wyznanie miłości - to wszystko osłabiło wymowę filmu.
W sumie masz racje, gdyby ona zniknęła w tłumie nadałoby trochę inny sens całej tej historii, jednocześnie myślę, że to prawdziwe zakończenie w filmie miało coś w sobie i trochę urzeka.
Bardzo dobry film, ale to zakończenie.. No strasznie mnie zawiodło. Oni naprawdę do siebie nie pasowali i naprawdę się nie lubili. Gdyby było trochę inaczej, gdyby to były tylko złośliwości, a nie prawdziwa niechęć zakończenie byłoby ok, ale mam wrażenie, że i tak pokłóciliby się następnego dnia, jak nie wieczorem ;)
A moim zdaniem zakończenie jest najprawdziwsze. Mało to ludzi, którzy się kochają, ale się ranią, bo bywają debilami?
Wiem coś o tym. :(
Pełna zgoda. Ona i on mają wiele momentów pełnych wahania, ale boją się, że drugie to "wykorzysta". Takie słowa w końcu padają. Wcześniej jest jej gaszenie światła, udawanie snu, żeby ukryć, że się tęskni i czeka. I jest jego przejażdżka z inną kobietą, a jednak w końcu powrót do domu. Piękna subtelna opowieść.
"Gdyby było trochę inaczej, gdyby to były tylko złośliwości, a nie prawdziwa niechęć" - im większa jest ta prawdziwa niechęć tym trudniej przestawić "zwrotnice" a tu to się odbyło tak w oka mgnieniu niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ewidentnie reżyser miał dobry zamiar ale źle to rozegrał. Niechęci powinny być mniejsze a zakończenie bardziej dramatyczne (w takich chwilach czł. więcej sobie UŚWIADAMIA) aby wszystko wyglądało wiarygodniej.
Tak też miałem wrażenie, że zakończenie jest mało wiarygodne. Niby reżyser próbował nadać mu dramatyzmu - kobieta porwana przez tłum i ratujący ją mężczyzna itd. ale wszystko to takie sztuczne. Pomysł dobry ale wykonanie złe, bo wyszło tak jakby NA SIŁĘ chciał zakończyć happy-endem.
Jak dla mnie film powinien był się zakończyć w momencie kiedy żona mówi "Życie jest tak krótkie",a on odpowiada jej, że w takim razie trzeba jak najbardziej z niego korzystać. Może nie happy end ale wolałbym takie niż tak wymuszone jak zostało finalnie użyte. Ale to co piszesz to też bardzo słuszne.