Gdybym mial sie znalezc na bezludnej wyspie, to nie wybralbym tego filmu.
To nie jest film na bezludna wyspe, to film genialny, kosmiczny, wszechogarniajacy, ale nie do przytulenia na bezludnej wyspie.
To film przerazajacy, umiejscawiajacy Czlowieka w relacji ze Wszechswiatem. Pokazujacy jakby sens/bezsens ludzkiego istnienia. Film, ktory jest najwazniejszy w moim zyciu, ale nie zabralbym go na bezludna wyspe. Na bezludna wyspe zabralbym Flipa i Flapa, ale nie ten film.
Ten film wymyka sie ocenom, to nie jest film, ale filozoficzne arcydzielo, pokazujace nam kim/czym jest Czlowiek. Czlowiek w relacji z Ogromem.
Wnioski sa przerazajace i piekne, zatrwazajace i cudowne.
To nie jest film. To jest Cos Spoza.
Bardzo fajny komentarz. W duzej mierze moge sie podpisac... roznica wynikac moze jedynie z charakteru, czy ktos bardziej w sytuacji bez wyjscia doceni pilke o imieniu Wilson czy cos, co do usranej smierci bedzie go kierowac ku kontemplacji nad wszechjestestwem. Nie moge w pelni podpisac sie pod konkretna opcja ale sama mysl o tym jest wartoscia dodatnia!