...... bardzo dziwnej i błyskawicznej niczym zupka chińska. Poznają się w piątej minucie, zakochują w szóstej, a w ósmej zakładają spodnie i zapalają papierosa - tak najogólniej można by opisać historię "wielkiej" i "wzruszającej" miłości, która miała rozegrać się w tych trudnych czasach. No cóż - ja tego nie kupuję. Słusznie w gatunku widnieje napis: dramat. Sprzedawana widzom rzekoma historia miłości jest absolutnie nieprzekonująca. Całe setki kilometrów dzieli ją od "średniaków" tego gatunku. Gra aktorska głównych bohaterów jest niestety słaba. Dobrze, że raz czy dwa mówią słowo "kocham" bo nie zauważyłbym, że łączy ich coś poza łóżkiem. Co prawda nie mają zbyt wiele czasu by się sobą nacieszyć i pozwolić rozkwitnąć tej jednodniowej znajomości (oj przepraszam, głębokiej miłości). Czasy są parszywe, sytuacja zagmatwana. I trzeba przyznać, iż cała otoczka fabularna została umiejętnie przedstawiona. Wyraźnie zarysowana jest historia prześladowań etnicznych, sceny mordowanych Żydów zrobiły na mnie wrażenie. W filmie czuje się niepewność i barbarzyństwo tamtych czasów. Do plusów zaliczyć można również postać Bernarda, który dla mnie stał się prawdziwym bohaterem tego filmu i w krótkim czasie przyćmił główny wątek, którym miała być historia trudnej miłości.
Podsumowanie: film rozczarowuje. Zdecydowanie nie jest to romantyczna historia o miłości. Jest to historia o trudnych czasach, wyrzeczeniach i wyborach jaki musieli podejmować ówcześni ludzie. Tylko po co wplątywać w to na siłę i w tak nieudolny sposób wątek miłosny ?
Mnie się film nawet podobał, ale rzeczywiści tak miłość była błyskawiczna jak zupka chińska. Lepiej, kisiel- fisiel xD Ja jak ją zobaczyłam "nagą" pod tą kołdrą, jak spała to pomyślałam: Japie*dole, jaki zbok! Rozebrał ją :D
No, to jak się zakochali było mocne :D Gośc znajduje babkę na śnieżycy, zabiera ją do domu, po jakimś czasie babka się budzi, na dzień dobry koleś wali jej tekstem rodem z łzawego wierszyka o wielkiej, prawdziwej miłości, uprawiają namiętny seks, a już po wszystkim ona (Żydówka) pyta:
- A tak właściwie to czym się zajmujesz?
- Nooo... w sumie to nie powinienem ci mówic... ale generalnie to jestem niemieckim żołnierzem.
- Aha, spoko... Za to ja niedługo wychodzę za innego.
LOL! :D Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mnie ubawiła jakakolwiek komedia :D Za poprawę humoru film ma ode mnie gwiazdkę więcej :D
Ta miłość jest tak przekonywująca jak program wyborczy platformy obywatelskiej. Zakochać się w kilka godzin? Jasne, czemu nie.
Rachela budzi się w łóżku obcego mężczyzny, nie pyta kim on jest, gdzie ją zabrał, nie wpada też na to, że jest Niemcem mimo, że pewnie nie posługuje się płynnym polskim....wysłuchuje wierszyka, a zaraz potem uprawia z nim seks, bez chwili wahania, będąc narzeczoną innego! Zastanawiałam się czy przypadkiem film nie przeskoczył mi do przodu, bo jakim cudem oni się obejmują zaraz po jej przebudzeniu ; )
Od strony historycznej film również "powala" realizmem.
Jedyne plusy, jakie dostrzegam, to postać Bernarda - ciekawa i dobrze zagrana.