Jestem świeżo po seansie i muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczona. Nie spodziewam się zbyt wiele po współczesnych produkcjach, ale ten film naprawdę powalił mnie na kolana i wycisnął niejedną łzę. Ale nie tylko mnie to dotyczy, praktycznie wszyscy widzowie wyszli z sali zapłakani. Co prawda na początku troszeczkę mnie nudził, potem jednak wszystko zaczęło nabierać kolorytu. Myślałam, że wszystko skończy się po prostu na uwolnieniu ich z Pokoju i tyle, ale na szczęście wszystko potoczyło się dalej.
Film uświadamia nam, że powinniśmy docenić to, co mamy i cieszyć się z każdej drobnostki. Po wyjściu z kina zaczęłam patrzeć na cały otaczający mnie świat mniej więcej w taki sposób jak mały Jack po wyjściu z Pokoju. To niesamowite. Momenty, gdy opowiadał jak widzi świat ze swojej perspektywy były wzruszające, piękne i czasami śmieszne, bo przecież nikt z nas nie patrzy na rzeczywistość w ten sposób.
Wspaniała rola Brie Larson (zasłużony Oskar), ale jeszcze lepsza była moim zdaniem rola Jacoba Tremblay'a. Naprawdę ten chłopiec ma talent i mam nadzieję, że w przyszłości będzie nas raczył swoją genialną grą. Ale czas pokaże.