Liczyłem chyba na coś więcej, a film niestety od momentu ucieczki rozwija się powoli w ckliwą bajeczkę.
Brakuje tez chociaż napomknięcia o kilku istotnych wątkach. Np. Nie wiadomo co się stało z gościem, który jest za to wszystko odpowiedzialny. Koleś pojawia się w kilku scenach i tych wszystkich scenach jest zwykłym idiotą - nie zajrzał w dywan(!), porzucił dzieciaka na trawniku, nie wrócił do domu coby "ukarać" matkę...ale jednocześnie był w stanie w przemyślany i skuteczny sposób więzić dwoje ludzi 7 lat w piwnicy. No luz.
Film mocno ratuje Larson z dzieciakiem (a zwłaszcza dzieciak), ale cała otoczka już po ucieczce no to prośba... dzieciak adaptuje się praktycznie bez problemu, co jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale matka? Żadnych przyjaciół, nic, masa obcych ludzi. Przeniesiona praktycznie z pokoju w szopie do pokoju w domu. 7 lat psu w mordę, mentalnie nadal nastolatka, ale żadnej traumy, nic...myk z próbą samobójczą i szpitalem kompletnie pominięty, a już powód tejże w postaci rozmowy z jakąś pindą z tv...no nieee. Wraca, wszyscy żyją długo i szczęśliwie......mhm.
A tak w ogóle to dzieciak za tę rolę powinien dostać nominację zamiast DiCarpio. :)