PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=624892}
7,4 157 tys. ocen
7,4 10 1 157021
6,9 67 krytyków
Pokłosie
powrót do forum filmu Pokłosie

Widzę wielkie wzmożenie na tym forum wielce oburzonych jaśniepaństwa. Większość
argumentów o "propagandzie", czy "niewiernym" odtworzeniu faktów jest typowym wyrazem
myślenia zacietrzewnego zamiast normalnego, zdrowego odruchu przyjmowania treści
artystycznej.
Otóż film Pasikowskiego NIE JEST filmem dokumentalnym. NIE JEST faktograficznym opisem
tego kim są, bądź nie są mieszkańcy Jedwabnego. NIE JEST też film Pasikowskiego prawdą
objawioną, ani historycznym odtworzeniem z pieczołowitym zachowaniem prawdy. Otóż film
reżysera Psów jest czymś więcej.
Przeciwnicy zapominają, bo nie chcą tego dostrzec w filmie, że każdy film fabularny jest bytem
samym w sobie, wypowiedzią. PRZYPOWIEŚCIĄ. To przede wszystkim dlatego nie należy tego
obrazu odczytywać dosłownie. Ja rozumiem, że ludzie przyzwyczajeni w szkole do
interpretowania literatury dość nomen omen literalnie zapominają, że pisarz/filmowiec/autor
wierszy jest demiurgiem i niepodzielnym konstruktorem stworzonego przez siebie świata.
Dlaczego? Dlatego, że czy książka, czy wiersz, czy film mają swoje prawa FORMALNE. I to
forma wymusza pewne zabiegi. Inaczej rzeźbi się w glinie, inaczej w marmurze.
Formę natomiast wykorzystuje się do przedstawienia widzowi pewnego problemu, dylematu,
dręczących myśli. Forma ma rolę służebną, jednak wymusza pewne decyzje. Oczywiście
wszystko zależy od decyzji twórcy, ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuca dajmy
na to Sienkiewiczowi, że przeinaczył fakty historyczne, wszak jego celem nie było stworzenie
podręcznika historii, ale napisanie ciekawej, wciągającej i pokrzepiającej serca KSIĄŻKI.
Opowieści.
Tak samo należy odczytywać film Pasikowskiego. Choć ma się rozumieć sportretowani są w
nim ludzie, to są oni niczym innym jak egzemplifikacją CECH LUDZKICH, pewnych postaw,
wzorców, wyborów, dramatycznych decyzji.
Jest więc Pokłosie filmem o tym, że my, Polacy mamy trupy w szafie. Konwencja thrillera
zastosowana jest mam wrażenie nie tylko po to, żeby widza wciągnąć na dukt rozwijającej
się powoli historii, ale też i by wywołać w nim niepokój, by odtworzyć w nim tę aurę tajemnicy,
kiedy w realnym życiu zaczyna odkrywać on coś, co niczym trup w szafie, wstydliwie skrywany,
powoli wyłania się na światło dzienne.
W tej opowieści mamy właśnie przeciwstawieństwo dwóch ludzkich postaw tak celnie
sportretowane i niestety przewidziane przez reżysera. Jest postawa agresywnie negująca i
postawa która każe, wbrew wszystkiemu, z narażeniem się na ostracyzm i nienawiść,
wydobycie na światło po prostu prawdy.
Prawda zawsze jest bolesna, a im mroczniejsze nasze zakamarki określa, tym bardziej bolesna
jest z nią konfrontacja. Czy warto tracić rodzinę i dobre imię, majątek, a może i życie. Warto
narażać się na opluwanie i groźne spojrzenia zewsząd dla zaspokojenia wymogów
dręczącego sumienia?
Widzę, że niniejsze forum zalane jest niewybrednymi oskarżeniami wobec reżysera. Zupełnie
jak ludzie z filmowej wsi. Poza nielicznymi wyjątkami, całość społeczności zamienia się w
bluzgający, agresywny motłoch. Zupełnie jak na forach internetowych, gdzie łatwo kogoś
ukrzyżować słowem, zgnoić, opluć, odrzeć ze wszelkiej czci.
Mało jest historii osób publicznych, które nie mogły pogodzić się z tym co wypisują o nich
"prawdziwi polacy katolicy zawsze miłosierni" na publicznych forach? Sportowców,
dziennikarzy, aktorów?
A co z tymi, którzy nie tylko są popularni, ale mówią prawdziwe, niepopularne rzeczy?

Polecam obejrzeć film Pasikowskiego nie jako prawdę historyczną o Jedwabnem, ale dramat
Szekspirowski wręcz o nienawiści do prawdy o nas samych. Nienawiści, która mieszka w
każdym człowieku. Jedwabne jest tylko pretekstem.

miko1aj

W końcu ktoś to napisał, nic dodać nic ująć. Ja również film oglądałam i podpisuje się pod tymi słowami. Skierowane głównie do krytykujących - o ile można nazwać to krytyką. Ostatnim moim przemyśleniem jest, że nawet krytykować trzeba umieć - bo trzeba argumentować złą opinię dużo mocniej i dokładniej aniżeli pochwałę. Krytyka filmu "Pokłosie" raczej nie opiera się na argumentach. Większość ludzi bojkotujących ten film, nie miała i zapewne nie będzie miała z nim styczności. To nie jest krytyka, to jest SPAM.

Marylyn

Masz na myśli jak ktoś pisze, że daje 1/10 i filmu nie obejrzy bo nie? Nawet filozofowie mieli by problem z określeniem takiego stanowiska. :)

kamil_sawicki

dokładnie to mam na myśli. :) Tutaj nie potrzeba filozofii, ludzie myślą stereotypami. Idą bezmyślnie za opinią tłumu, która w tym przypadku się nie sprawdza. Boją się być może bolesnej prawdy, która została umieszczona w filmie? Przyczyn może być naprawdę dużo. Nie wiem, ja osobiście chyba tego nie rozumiem. Cieszę się, że najpierw obejrzałam film a potem sugerowałam się tym co mówią ludzie. Chyba dobry nawyk ;)

ocenił(a) film na 7
kamil_sawicki

Filozofowie mieliby problem, ale psychiatrzy pewnie by sobie z tym poradzili.

miko1aj

I właśnie o to się rozchodzi. Aby czegoś nienawidzić trzeba to poznać. To jest chyba zwykłe lenistwo i brak szarych komórek - "nie obejrzę bo nie", "nie wiem o co chodzi to się wypowiem".

miko1aj

Piękna wypowiedź szczególnie zgadzam sie z tym: Otóż film Pasikowskiego NIE JEST filmem dokumentalnym. NIE JEST faktograficznym opisem
tego kim są, bądź nie są mieszkańcy Jedwabnego. NIE JEST też film Pasikowskiego prawdą
objawioną, ani historycznym odtworzeniem z pieczołowitym zachowaniem prawdy. Otóż film
reżysera Psów jest czymś więcej.
Przeciwnicy zapominają, bo nie chcą tego dostrzec w filmie, że każdy film fabularny jest bytem
samym w sobie, wypowiedzią. PRZYPOWIEŚCIĄ. To przede wszystkim dlatego nie należy tego
obrazu odczytywać dosłownie. Ja rozumiem, że ludzie przyzwyczajeni w szkole do
interpretowania literatury dość nomen omen literalnie zapominają, że pisarz/filmowiec/autor
wierszy jest demiurgiem i niepodzielnym konstruktorem stworzonego przez siebie świata.
Dlaczego? Dlatego, że czy książka, czy wiersz, czy film mają swoje prawa FORMALNE. I to
forma wymusza pewne zabiegi. Inaczej rzeźbi się w glinie, inaczej w marmurze.
Formę natomiast wykorzystuje się do przedstawienia widzowi pewnego problemu, dylematu,
dręczących myśli. Forma ma rolę służebną, jednak wymusza pewne decyzje. Oczywiście
wszystko zależy od decyzji twórcy, ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuca dajmy
na to Sienkiewiczowi, że przeinaczył fakty historyczne, wszak jego celem nie było stworzenie
podręcznika historii, ale napisanie ciekawej, wciągającej i pokrzepiającej serca KSIĄŻKI.
Opowieści.
Tak samo należy odczytywać film Pasikowskiego. Choć ma się rozumieć sportretowani są w
nim ludzie, to są oni niczym innym jak egzemplifikacją CECH LUDZKICH, pewnych postaw,
wzorców, wyborów, dramatycznych decyzji.
Jak usłyszałem o film ie, wiedziałem, że wzbudzi jakiś odzew z prawicowej strony popaprańców, ale nie sądziłem, że będą chcieli Pasika i Stuhra ukrzyżować... no patrzcie, historia jak z filmu!!

ocenił(a) film na 1
miko1aj

Ładnie napisałeś. I nie głupio. Ale patrzysz na całą sprawę z punktu widzenia człowieka inteligentnego i wyrobionego w dziedzinie obcowania ze sztuką. Osobiście zgadzam się z tobą, ale obiektywnie rzecz biorąc sprawa wcale nie jest taka prosta. Piszesz o wypowiedzi artystycznej, o zabiegach formalnych twórcy, o tym, że nie należy tej przypowieści traktować dosłownie. I ja to doskonale rozumiem. Ale te rzeczy, o których napisałeś nie do końca sprawdzają się w przypadku filmu dotykającego bardzo konkretnych spraw, umiejscowionych w naszej wspólnej narodowej historii. Jeśli artysta - reżyser kręci film w rodzaju "Melancholii", to on opowiada o swoim świecie wewnętrznym, stosuje takie zabiegi formalne, jakie wydają mu się właściwe z jego prywatnej, osobistej perspektywy. Nie musi się przejmować odbiorem swojego dzieła. Jest szczery w tym, co robi i to w zupełności wystarczy. Najwyżej zostanie niezrozumiany. Najwyżej widzowie zaczną ziewać podczas seansu. Najwyżej zaczną wychodzić podczas projekcji. Najwyżej powiedzą, że nudne, że chore. Ale jeśli rozmawiamy o sprawach, które dotyczą naszej wspólnej historii (czyli naszej wspólnej własności), to rodzi się konflikt pomiędzy artystą, stosującym subiektywne środki formalne, wyrażające jego osobisty stosunek do sprawy, a przeciętnym obywatelem (którego wyrobienie w kwestiach związanych ze sztuką jest zwykle mizerne), odbierającym wszystko dosłownie i rozumującym w sposób prymitywny, uproszczony. Pamiętajmy, że kino jest sztuką masową o ogromnej sile propagandowej. Kino posługuje się zawsze uproszczonym przekazem. Kino ze swej natury jest odbierane przez większość widzów dosłownie, bo posługuje się konkretnymi obrazami. Temat polskiego antysemityzmu i mordowania Żydów przez Polaków jest bardzo skomplikowany. Żeby ten temat ogarnąć trzeba by napisać bardzo grube opracowanie historyczne, które przeczytałoby może sto lub dwieście osób w tym kraju. A na film pójdą tysiące. I właśnie tego boi się przeciętny Kowalski. Boi się, że inni przeciętni (nie wyrobieni artystycznie) widzowie w innych krajach po obejrzeniu "Pokłosia" wrócą do domu i powiedzą do żony : "Wiedziałaś o tym, że podczas wojny Polacy palili Żydów w stodołach ?" Rzadko patrzę na filmy z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego, ale tym razem muszę przyznać, że takie rozumowanie nie jest wcale pozbawione sensu. Kowalski myśli sobie : "Dlaczego powstaje 265 film o męczeństwie Żydów (na dodatek "męczącymi" są Polacy), a nikt nie pomyśli o nakręceniu filmu o rzezi ludności polskiej na Wołyniu w 1943 roku ?" I trudno się z nim nie zgodzić.

ocenił(a) film na 8
atotocoto

Niestety mój drogi. Twoje argumenty są mówiąc eufemistycznie nieco "dęte". Kowalski co sobie pomyśli to zależy od Kowalskiego. Kino nie służy uczenia jedynie słusznej historii, wyważania racji, cieniowania, tylko, o ile nie jest zwykłą rozrywką, do stawiania pytań i wskazywania paluchem na problem.
Cała kampania obrzydliwej nienawiści do Macieja Stuhra potwierdziła tylko, że ten film jest dokładnym wypunktowaniem PRAWDY o nas samych. O polakach skaczących sobie do gardeł w imię źle pojętego poczucia sprawiedliwości. Kołtuństwo, zacietrzewienie, zbydlęcenie, chamstwo w imię obrony jakiejś rzekomo obiektywnej prawdy. Kiedy narodowiec dumnie wypina pierś i marzy o husarii pędzącej przez pola bitewne z szumem skrzydeł wieszczących klęskę wrogom, kiedy prawicowiec rozmarza się śniąc o minionej potędze Rzeczpospolitej od morza do morza rozlanej – czy oni w tym wszystkim zachowują umiar? cieniują? oddają wszystkie niuanse?
NIE!
Oni właśnie sami, dokładnie sami robią to, o co oskarżają innych.
O Polsce i polakach na świecie ludzie o ile mają złe zdanie to jest tak nie dlatego, że pan Pasikowski do spółki z panem Stuhrem nakręcili film o zabijaniu żydów (faktycznie mającym miejsce w Polsce), tylko dlatego, że zobaczą polaków kradnących w hipermarkecie, szczających na ich ulice, rzygających na ich bruki, zahukanych jednocześnie, podnieconych spoconym pięściarzem, albo myślących w kategoriach Kalego. Jakie można mieć zdanie np. o polakach jeśli posłucha się Kaczyńskiego będąc Rosjaninem, Niemcem?
Obrzydliwa jest ta cała polska obłuda. Rzymska moralność zamiast chrześcijańskiej. Sny o potędze, a dróg nie potrafiliśmy sobie nawet wybudować. I tak dalej i tak dalej.
To kształtuje wizerunek Polski. Przejęzyczenie Obamy o "polskich obozach" było krzywdzące, ale film Pasikowskiego krzywdzi jeszcze mniej. A z pewnością więcej wnosi do dyskusji narodowej.
Kowalski – może nawet pluć na twórców filmu, ale może jednak się zastanowi kiedyś.
Choć wątpię.

ocenił(a) film na 1
miko1aj

Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli, mówiąc, że moje argumenty są "dęte". Ale mniejsza o to. Zostawmy Kowalskiego, zostawmy narodowców chorych z nienawiści. Odpowiedz mi na jedno proste pytanie : Komu ten film jest właściwie potrzebny ? Po wpisach na tym forum widać, że na narodowców "Pokłosie" podziałało jak płachta na byka. Nie zachęciło ich do myślenia i spokojnego rozważania spraw poruszonych w filmie. A co ten film da takiemu normalnemu, spokojnemu, inteligentnemu i zrównoważonemu psychicznie Polakowi, który czyta książki i gazety i ogląda wiadomości w telewizji ? Czy da mu coś wartościowego ? Czy da mu jakąś nową wiedzę ? Czy ten film ma wywołać w nim poczucie winy z powodu tego, że siedemdziesiąt lat temu grupka bandytów spaliła jakichś ludzi w stodole ? Co ten porządny człowiek ma sobie Twoim zdaniem pomyśleć ? Że wszyscy Polacy to ciemna krwiożercza hołota ? Przecież to nieprawda. Na francuskich, włoskich, angielskich i niemieckich wsiach też znaleźliby się antysemici, chamy, ludzie zbydlęceni, zdolni do strasznych czynów. I co z tego ? Zarówno podczas wojny, jak i dzisiaj, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach ludzie byli i są różni. Nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od innych narodów.
Ten film miałby sens, gdyby coś wyjaśniał, gdyby był próbą wytłumaczenia czegoś dzisiejszej widowni. Ale oglądając "Pokłosie" niestety nie miałem ani przez chwilę poczucia, że reżyser (i scenarzysta) zachęca mnie do spokojnej rozmowy, do zastanowienia się, do przemyślenia czegoś. Nie. On mówi mi : "Widzisz, jakim jesteś bydlakiem ! Twój ojciec był kanalią, twój dziadek był kanalią i ty też jesteś i zawsze będziesz bydlakiem i kanalią ! " Pan Pasikowski zrobił wszystko, żeby jego film był jedną wielką obelgą wymierzoną w każdego polskiego widza. A widz zagraniczny ma przyjąć do wiadomości, że tak wyglądają i zachowują się Polacy.

ocenił(a) film na 8
atotocoto

OK. To może tak to ujmę – jeśli pytasz co film miał/ma dać komuś, to myślę, że właśnie przeciwieństwo owego "pokrzepienia serc", które też przecież było właśnie przesadą, pewną hiperbolą, opartą na faktach. Dokładnie tak, jak zwykle wahadło przesady służy narodom do gloryfikowania bohaterów i własnych zachowań po to, by móc poczuć dumę z tego, że przynależy się do mężnego, prawego, silnego narodu, tak film Pasikowskiego, w mojej opinii przyczynia się do zrozumienia, że jest jeszcze inna strona historii.
I nie tak jak piszesz. Nawet przez moment nie pomyślałem sobie oglądając ten film, że to jakoby ja jestem wraz z moim ojcem takim "bydlakiem", a już na pewno, na pewno, na pewno nie pomyślałem sobie, że ja zawsze nim będę. Dość dziwaczy wniosek, mocno przesadny i wydaje mi się histeryczny.
Ten film stawia po pierwsze pytania o to, czy zadając trudne pytania publicznie, czy poruszają publicznie trudne sprawy możesz narazić się na ostracyzm własnego środowiska? Pokazuje nam dość prawdziwy konflikt sumienia, który nakazuje mówić i zachowaywać się w sposób nieakceptowany przez większość, a który jest przecież, wedle sumienia, czymś obowiązkowym, imperatywem, siłą.
Dotyczy to każdego - polityka w partii, który przestaje zgadzać się z tonem przez nią nadawanym, członka rodziny, który nie godzi się np. na wymuszany przez ciotki i babcie ślub kościelny, jednostkę będącą w grupie religijnej, dostrzegającą marazm i zakłamanie, bądź inne jeszcze nieprawidłowości, sędziego, który publicznie, w mocnych słowach powie co sądzi o manipulowaniu wyrokami przez kolegów, prokuratora, który zrobi to samo, pracownika korporacji, który narazi karierę, by nie oszukiwać ludzi i np. wyda książkę na temat oszustw stosowanych przez megabanki itd. itp...
Naprawdę można wyliczać bez końca, bo jest to archetyp konfliktu pomiędzy oczekiwaniem społeczności, by jednostka zachowywała się lojalnie wobec niej, a ową jednostką, która czuje, że musi zachować się porządnie.
Myślę, że każdy porządny człowiek przynajmniej raz w życiu był postawiony w takiej sytuacji i każdy może zastanowić się nad tym.
Powtórzę – spójrzmy na film "Pokłosie" jak na przypowieść i przestańmy bronić kogokolwiek, bo nikt konkretnie nie został oskarżony.
Oskarżony został za to człowiek jako taki.
pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
miko1aj

Upłynęło trochę czasu odkąd obejrzałem ten film i moje emocje związane z nim znacznie opadły, dając mi możliwość bardziej obiektywnego spojrzenia. Poczytałem też sporo wpisów na tym forum. Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyło to, że wiele osób odbiera ten film właśnie tak, jak Ty, czyli jako uniwersalną (trochę westernową) przypowieść o jednostce, przeciwstawiającej się postawie społeczności, do której należy i gotowej w imię obrony wartości, w które wierzy, do poniesienia przykrych konsekwencji, wynikających z owego przeciwstawienia się grupie. Może nie wszyscy tak wyraźnie to odczytanie wyrazili w swoich wpisach, ale można się domyślać, że mniej więcej podobnie ten film odebrali. I tak sobie myślę, że może istotnie jest to właściwy klucz do interpretacji tego, co widzimy na ekranie. Może rzeczywiście nie należy traktować "Pokłosia" jako filmu rozliczeniowego, jako lekcji historii, odkrywającej przed nami białe plamy, dotyczące drugiej wojny światowej ? Tylko, że niestety sami twórcy mówili przecież w wywiadach o tych sprawach, niepotrzebnie zawężając pole możliwych interpretacji. Był to pewnie spory błąd z ich strony. W ogóle uważam, że Pasikowski powinien złamać wyjątkowo swą zasadę nieudzielania wywiadów i niewystępowania w mediach. Powinien to zrobić przez szacunek do rozmaitych światopoglądów funkcjonujących w naszym kraju. Nie musiałby mówić dużo. Wystarczyłoby, żeby właśnie określił swój film jako uniwersalną przypowieść, która wykorzystuje jedynie jako pretekst epizod z Jedwabnego. To by znacznie ograniczyło całe zamieszanie związane z tym filmem. Po stronie przeciwników "Pokłosia" zostaliby wtedy głównie ludzie o bardzo skrajnych poglądach lub wręcz osoby o poglądach antysemickich.
Czytając wpisy na tym forum, widzę jednak, że całkiem sporo osób odebrało "Pokłosie" jako mocny thriller psychologiczny. I to jest chyba najlepszy sposób na uporanie się z tym filmem :)
Film fabularny traktujmy jak film fabularny, a historii uczmy się z mądrych książek i dobrych filmów dokumentalnych.
Również pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 1
miko1aj

Piszesz o twórczości Sienkiewicza :
"przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuca dajmy
na to Sienkiewiczowi, że przeinaczył fakty historyczne, wszak jego celem nie było stworzenie
podręcznika historii, ale napisanie ciekawej, wciągającej i pokrzepiającej serca KSIĄŻKI.
Opowieści."
Nie jest to do końca zgodne z prawdą. Po ukazaniu się trylogii rozgorzała w Polsce burzliwa debata na temat opisanych przez Sienkiewicza faktów historycznych, w której głos zabierali tak wybitni ludzie jak Bolesław Prus czy Stanisław Brzozowski. W późniejszym okresie od krytycznych uwag pod adresem bzdur zawartych w trylogii nie mógł się powstrzymać nawet sam Witold Gombrowicz. Tak to już jest, że gdy artysta dotyka historii narodowej, ludzie czują się w obowiązku zabrać głos i zaprotestować, jeśli wyczuwają fałsz. Ktoś taki jak Tolkien może sobie fantazjować do woli, ale jeśli jakiś pisarz (czy reżyser) zacznie używać autentycznych nazwisk i odwoływać się do autentycznych wypadków (jak ten w Jedwabnem), to musi się liczyć z tym, że wywoła powszechną dyskusję, która wykroczy zdecydowanie poza ramy określone przez stworzone przez niego dzieło artystyczne.

atotocoto

"Jedwabne jest tylko pretekstem". Dokładnie tak.
Bardzo ciekawa dyskusja. Więcej wypowiedzi merytorycznych niż w połowie pozostałych tematów..

ocenił(a) film na 7
atotocoto

No założyciel tematu mocno piłkę podkręcił a ty jeszcze bardziej.
Bardzo dobre argumenty i z jednej i z drugiej strony....

miko1aj

Przykro się robi. I smutno i strasznie. Nadzieję mieć można jedynie, że kilka osób na dajmy na to tysiąc po obejrzeniu filmu zastanowi się nad tym jak sami zachowali by się w obliczu podobnego konfliktu. Łatwiej, wygodniej, odwrócić wzrok, prościej zapomnieć niż pamiętać. jesteśmy społeczeństwem, które przez lata wpajane miało że jednostka nie może nic, a przecież jeden człowiek może tak wiele. Musi tylko chcieć i mieć odwagę to uczynić.

ocenił(a) film na 1
miko1aj

Porównywanie Pasikowskiego do Szekspira to tak jakby porównywać konia z koniakiem... Zachowajmy proporcje! :)
Szekspir poza tym, aby się wybić i zarobić, nie pluł na swoją ojczyznę i rodaków.

ocenił(a) film na 8
miko1aj

a ja zapytam po raz setny już - dlaczego ludzie, którzy krytykują ten film ( albo inny ) nie potrafią wypowiedzieć się tak jak autor tego postu? ale na to pytanie chyba nigdy nie uzyskam odpowiedzi. filmu jeszcze nie oceniam, bo nie widziałam ale szczerze mówiąc jak trochę przejrzałam tu same tytuły tematów na forum to mam jeszcze większą ochotę jak najszybciej nadrobić te zaległości. bo nie ukrywam, że uwielbiam wszystko co antypolskie. i wcale nie dlatego, że nie szanuje mojego kraju. przeciwnie. nie szanuję jedynie "polaczków" żyjących od lat z przekonaniem, że ich kraj jest wybrany a obywatele święci. zawsze kiedy ktoś poruszy temat negatywnych stron Polski ludzie tak bardzo się obrażają. i żeby chociaż oburzali się w sposób cywilizowany. ale nie! to raczej przypomina trochę zachowanie ciemnych mas, które krzyczą coś bez sensu i biją na oślep każdego kto nie podziela ich zdania.
z jednej strony święta Polska, bez winy bez grzechu- a z drugiej strony hasła "Polska dla Polaków, żryj gruz cyganie, żydzi i pedały do gazu, ruski wypier... itd" od kiedy to Polskę, tak znana dziś ze swojego antysemityzmu, tak bardzo boli ujawnienie tego faktu?
dlaczego w innych krajach powstają filmy ukazujące wady danego narodu, a "polaczki" akceptują tylko to, co pokazuje ich w jasnym świetle?
i kolejna sprawa - o co chodzi z tą nagonką na Maćka Stuhra? rola jest rolą. bo zgodnie ze sposobem myślenia ludzi, którzy tak go atakują, skoro pan Stuhr przestał być Polakiem, przyjmując rolę w filmie Pokłosie, to ja rozumiem, że np taki aktor wcielający się w rolę seryjnego mordercy, też automatycznie powinien być wykluczony ze społeczeństwa- bo przecież grając zwyrodnialca -staje się nim.
naprawdę gratuluje myślenia.
ale może kiedyś do polaczków dotrze prawda, że patriotyzm nie polega na zaślepieniu, a historia nie ma uczyć nas dalszej nienawiści do siebie nawzajem i do innych. patriotyzm to nie nacjonalizm, a historia powinna nauczyć ( nie tylko Polskę, ale kazdy kraj) tego aby wybaczać sobie błędy z przeszłości, ale także umiejętności przyznania się do własnych win. bo taki poziom niewiedzy i nienawiści jaki obecnie jest w śród polaczków do niczego nie prowadzi.

ocenił(a) film na 4
braknicku87

Piszesz:
"z jednej strony święta Polska, bez winy bez grzechu- a z drugiej strony hasła "Polska dla Polaków, żryj gruz cyganie, żydzi i pedały do gazu, ruski wypier... itd" od kiedy to Polskę, tak znana dziś ze swojego antysemityzmu, tak bardzo boli ujawnienie tego faktu?"

Wiele takich haseł widziałeś? Gdzie? Nawet, jeżeli są - ja nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem, słyszałem, podobne - to przecież raczej piszą, mówią, je ludzie po prostu głupi.
Na ich podstawie oceniasz miliony?

I jeszcze piszesz:
"ale może kiedyś do polaczków dotrze prawda, że patriotyzm nie polega na zaślepieniu"

Powiedz, czym się różnisz mówiąc "polaczki" od tych, którzy mówią "żydki", co w "Pokłosiu" świadczy o antysemityzmie? I skąd w Tobie tyle nienawiści.

ocenił(a) film na 8
forest_m

mam wielu znajomych obcokrajowcow i spotyka ich od strony polaczków wiele krzywdy. widze to na codzien.
a slowa polaczki uzywam celowo. przeciez pisze o polaczakach nie o Polakach. jak dla mnie osoba ktora nie potrafi przyznac sie do błedów, uwaza za nieskazitelna i myli nacjonalizm z patriotyzmem nie powinna nazywac sie Polakiem. bo nawet w czasie wojny nawiazywaly sie przyjaznie miedzy ludzmi z "wrogich" panstw. wystarczy siegnac do kilku ksiazek.

ocenił(a) film na 4
braknicku87

Wybacz mi jeżeli się mylę, ale mam wrażenie , że nie za bardzo zrozumiałeś co napisałem. I napisałeś to co napisałeś, bo nie potrafisz przyznać się do błędu.
Powtarzam, takie rzeczy robią ludzie głupi. A ty na ich podstawie oceniasz miliony.
I co - powiedzieć "żydki" - nieładnie, powiedzieć "polaczki" - spoko luzik. Kali ukraść krowa - dobrze, Kalemu ukraść krowa - niedobrze.
Cieszę się, że czytasz książki.

ocenił(a) film na 8
forest_m

piszesz ze tych glupich osob jest mniej. to spojrz chociaz na wypowiedzi pod tym filmem.nie mowie o samym filmwebie, ale innych stronach. jak wiele osob krytykuje film (wsrod nich nawet tacy ktorzy go nie widzieli). i w jaki sposob to robia.zreszta ja juz napislam ze takie zachowania polaczkow mam na codzien.do jakiego bledu mam sie przyznac? nie oceniłam filmu bo go nie widzialam, ale podobno jest jakies wielkie zbulwersowanie wsrod spoleczenstwa, bo rezyser pokazal w filmie ze polacy nie byli tak do konca w porzadku wobec zydow (bo jesli sie nie myle z tego powodu jest ta cała afera) i teraz jedno co mnie zastanawia. jak to jest ze w Polsce slowo zyd stalo sie symbolem wszystkiego co najgorsze, a z drugiej strony takie wielkie dyskusje i agresja. wydaje mi sie ze gdyby powstal film w ktorym rezyser pokazałby negatywny stosunek polakow do rumunów, czy cyganow to pojawily by sie głosy oburzenia- "jak mozna pokazywac taki falsz? przeciez polska kocha cyganów i rumunów???!!!"
niestety tych glupich jest wiecej, z jednej strony agresja i brak tolerancji wobec ludzi innych narodowosci itd z drugiej mit otwartej na swiat Polski.
i to nie jest tak ze powiedziec polaczki jest dobrze a zydki zle. bo np nacjonalistycznego zaslepionego nienawiscia niemca tez nie nazwe niemcem tylko inaczej
a tak poza tematem Pokłosia polecam poczytac pana Ludwika Stomme

ocenił(a) film na 4
miko1aj

Piszesz:
"Tak samo należy odczytywać film Pasikowskiego. Choć ma się rozumieć sportretowani są w
nim ludzie, to są oni niczym innym jak egzemplifikacją CECH LUDZKICH, pewnych postaw,
wzorców, wyborów, dramatycznych decyzji."

"Należy odczytywać" - wiesz co, podobno nie powinno się bać tych, którzy pytają, szukają, a tych, którzy są pewni, że znaleźli, że wiedzą nieomylnie.

"egzemplifikacją CECH LUDZKICH, pewnych postaw, wzorców, wyborów, dramatycznych decyzji" - to wszystko bardzo pięknie, ale zrozum, że na świecie są ludzie, którzy, gdy mówi się o rzeczach ważnych, a ten film o takich traktuje, oczekują, że zostanie to zrobione z pewną dbałością o realizm. A tu sami paskudni chłopi w gumofilcach, klnący i pijący alkohol. Jest rok 2001 a Kalina kosi zboże kosiarką (tak żniwowano w latach 60 -tych) . W Niemczech zdarzyło mi się czytać w lokalnych gazetach artykuły o polskim rolnictwie, ilustracją do nich było zdjęcie furmanki. Rozumiem tego chłopa na furmance z batem w ręku w niemieckim wydaniu, oni nas nie kochają i mają za nic, ale w polskim? Nie zależy mi by nasze wsie były przedstawiane jako supernowoczesne, ale po prostu TAKIE JAKIE SĄ, CZY BYŁY. Negatywnym bohaterem jest nawet strażak . Sorry Winnetou.
Wydaje mi się - mogę się oczywiście mylić - że Pasikowski miał znakomitą okazję do stworzenia naprawdę dobrego filmu o niebywale istotnym zagadnieniu i ją zmarnował. NIESTETY.

ocenił(a) film na 7
forest_m

Kosi żniwiarką bo mu kombajn wypożyczyć nie chcieli. Cytujesz scenę z filmu to rób to dokładnie.

ocenił(a) film na 4
Irry

Wkleiłem tu to co napisałem gdzie indziej. Mam nadzieję, że przeczytasz ze ZROZUMIENIEM.

Wychowałem się na wsi. Teraz mieszkam w sporym mieście (w Białymstoku - nie zbojkotowałem filmu, sam chciałem go ocenić, jak ktoś powiedział - są filmy, które trzeba zobaczyć, by wiedzieć, że nie warto ich oglądać), ale sentyment pozostał. Dlatego też, abstrahując od innych rzeczy, poraził mnie sposób przedstawienia polskiej wsi w tym filmie.

Jest rok 2001.
Rolnik Kalina w sumie nie wiadomo z czego się utrzymuje i z czego do niedawna utrzymywał żonę i dzieci. Może nieuważnie oglądałem film, ale chyba nie widziałem żadnego zwierzęcia, oprócz psa. Zero krów, świń, owiec, nawet kur nie ma.

Zamówił kombajn w jakiejś dziwacznej spółdzielni. W tamtych czasach na wsi którą znam, a to zwyczajna wieś w okolicach Sejn, wielu rolników miało swoje kombajny i jeździło po innych kosząc im zboże. Tu wygląda, że jest tylko ten spółdzielczy i tylko jeden. Kombajn nie przyjeżdża, ale można przyjąć, że rok wcześniej do Kaliny przyjechał, bo w tym roku też się go spodziewał. Mimo to widzimy jak Kalina przez chwilę młóci zboże, jeżeli się nie mylę tzw. szerokomłótką (może ktoś, kto ma większą wiedzę mnie poprawi). Czyli co, rok wcześniej i „kombajnował” i kosił żniwiarką? Gdzie tu sens? I Ilu rolników w Polsce w roku 2001 w ten sposób młóciło zboże, trudno mi ocenić, ale jak sądzę może jeden na 10 – 20 wsi.

I ta „żniwiarka” a tak ją nazywa młodszy Kalina to chyba wcale nie żniwiarka, a kosiarka ze stolikiem. Żniwiarka kosi zboże i jak nazbiera się odpowiednia porcja ramię zgarnia tę porcję na ziemię. Z niej osoba idąca za żniwiarką robi snopek, wcześniej wykonując przęsło – tak się to chyba nazywa – i wiążąc. Tutaj starszy Kalina zgarnia zboże ze stolika widłami. I znów . Ilu rolników w Polsce w roku 2001 w ten sposób, kosiarką, mogło kosić zboże? Jeden na 20 – 50 wsi, może jeszcze mniej, może nikt?
W „mojej” wsi żniwiarki przestały pracować pod koniec lat 60 – tych, wtedy pojawiły się snopowiązałki, kilka lat później kombajny. Gdyby scenarzysta dał Kalinie snopowiązałkę – nie byłoby problemu.

To co przedstawia w filmie scenarzysta i reżyser filmu kojarzy mi się z tym co widziałem w niemieckiej lokalnej prasie, którą kupował ojciec mego szefa a ja dostawałem dzień później. Wiele razy byłem w Niemczech i jak widziałem jakiś artykuł o polskim rolnictwie, to ilustracją było zdjęcie furmanki. Rozumiem tego chłopa na furmance z batem w ręku w niemieckim wydaniu, w Niemcach, mam wrażenie, pozostało coś „ubermenschowskiego”, dziwili się np. temu, że w Polsce są kolorowe telewizory czy bankomaty, ale żeby Polak tak ją przedstawiał. I nie chodzi by pokazywano jakieś przesadnie nowoczesne wsie, tylko po prostu TAKIE JAKIE SĄ, JAKIE BYŁY. To takie trudne?

Rolnicy w tym filmie, nawet jak jadą do miasta – oczywiście by pić alkohol i przeklinać – to jadą w filcach – takie ocieplane gumiaki, jakby ktoś nie wiedział. To bardzo wygodne obuwie, szczególnie latem.

Kolejna sprawa to dom i zabudowania Kaliny, aż dziw, że są tam drzwi, przecież mógłby po prostu zastawiać wejście snopkiem.

Skąd Kalina miał pieniądze na wykupienie macew? Dopłat jeszcze nie ma, nie widać zwierząt, dziadkowie nie żyją, na „mojej” wsi to oni właśnie, ich emerytury, pozwalały przez wiele lat dopinać budżet. Brat przysyłał? Nie ma o tym mowy. Dla scenarzysty suma 30- 50 tysięcy w 2001 roku to może wystarczała tylko na waciki, ale dla biednego rolnika suma nie do zdobycia.

I czy w roku 2001nie wystarczyłoby przypadkiem napisać lub zadzwonić, nawet anonimowo, do jakiejś fundacji zajmującej się dokumentowaniem holocaustu by ta podjęła jakieś działania, nawet w urzędach.

Młodszy Kalina zapewne uczył się w okolicznej szkole, ale nie ma ani jednego przyjaciela, kolegi nawet, przyjaznego znajomego. Gdzie rodzina żony, jakiś szwagier, ktokolwiek, kto by go jakoś wspierał?

Kolejna sprawa – starszy ksiądz. Mówi, że nic nie wiedział o zabitych Żydach a szukał informacji. Mnie to dziwi. To wieś, a w niej ludzie religijni, chyba chodzili do spowiedzi. Czy to możliwe by nikt nie miał nigdy wyrzutów sumienia w związku z tragedią sprzed lat. Nikt się nie spowiadał z tego, nawet na łożu śmierci? Jeżeli nie mężczyźni – podpalacze i zabójcy to może chociaż kobiety, ich żony, ci, którzy widzieli a nie reagowali. A tu najwyraźniej nikt.

Scenariusz, mam wrażenie, został napisany, na chybcika, na kolanie, bez dbałości o realia. Wydaje się, ze średnio rozgarnięty gimnazjalista, mógłby po jego przeczytaniu zwrócić uwagę autorowi na niektóre rzeczy, a jeżeli nie po przeczytaniu to przynajmniej w trakcie realizacji filmu. Nie widziałem by w wywiadach mówili o czymś takim twórcy czy aktorzy – jak się wydaje intelektualiści, niektórzy nawet z kilkoma fakultetami.

Rozumiem, że film nie musi być lustrzanym odbiciem rzeczywistości, ale chyba są jakieś granice. Czy tu zostały przekroczone, czy mamy do czynienia z manipulacją (czy takowa jest w filmie możliwa?) każdy sam oceni.

Przepraszam za ewentualne błędy, coś pomyliłem – poprawcie mnie.

ocenił(a) film na 7
forest_m

też jestem z Białegostoku, ale przez długi czas (10 lat) mieszkałem w tamtych okolicach. Znam ludzi, nie konkretnie z Jedwabnego, ale blisko. Z Wysokiego Małego. Film to pewna kreacja rzeczywistości. to nie jest podręcznik agrarny tylko próba przedstawienia pewnej estetyki. Z chudoby widziałem tylko króliki. To nie znaczy nic. W banku młodszy Kalina mówi, że jego gospodarka jest warta 650 tyś. Całkiem dobra gospodarka.
Jak powiedziałem znam miejscowych a przynajmniej tak mi się wydaje. To zamknięta społeczność, coś jak górale lub zamknięty klan. Do obcych ma się tam dystans, nie jest to brak sympatii, ale dystans. Ostatnia sprawa z kobietą która dusiła noworodki. Bez problemu jestem w stanie uwierzyć, że cała wieś wiedziała, ale uznała, że to nie ich sprawa. A na pewno nie wtajemniczała w to np. opiekę społeczną.
Powyższe dotyczy księdza również, zmowa milczenia obejmuje nawet tak wysoką władzę jak dobrodziej pleban.
Mówisz, że pochodzisz ze wsi nie wiesz jak działa wiejski ostracyzm. Ja prowadzę interesy po zmarłej babci i stykam się z tym za każdym razem jak jestem na wsi.
Nie wierzysz w rozpisaną rolę młodego Stuhra? czyli uważasz, że kwestia wypowiedziana przez niego "To nie porządku" jest całkowicie nieprawdziwa? mam nadzieję, że tak nie jest. Inna kwestia "Świat pełny jest k...stwa i my nie przyłożymy do tego ręki" uważam za skrócona wersję dekalogu.

ocenił(a) film na 4
Irry

Wybacz, że to napiszę, ale chyba jednak nie przeczytałeś mego wpisu ze zrozumieniem. Wierz mi, nie próbuję Cię obrazić.

Nie wymagam od "Pokłosia" by był podręcznikiem agrarnym, ale zrozum, że na świecie są ludzie, którzy, gdy mówi się o rzeczach ważnych, a ten film o takich traktuje, oczekują, że zostanie to zrobione z pewną dbałością o realizm.

Więc młodszy Kalina utrzymuje się z hodowli królików - paradne.

650 tyś w 2001roku .- to teraz koło miliona pewnie. Myślę, że suma wzięta z sufitu, tak by dla DZISIEJSZEGO widza wydała się na tyle wielka, by ten nie mógł zrozumieć odmowy banku i uznał jego decyzję za dyskryminację. Gospodarstwo mojej rodziny nie jest teraz tyle (650 tyś.) warte a jest i było dużo "poważniejsze" od Kalinowego.
Ponadto wydaje mi się mało prawdopodobne by też i ten pracownik banku był uwikłany w zmowę anty - Kalinową, choć pewnie widz ma tak pomyśleć. Bank pewnie był w mieście wiele kilometrów dalej.

Z dzieciobójczynią, tu przyznaję, celny strzał. Taka sytuacja może wiele powiedzieć o społeczności. Czy jednak, nie jesteś w stanie uwierzyć, że jednak nikt o tym nie wiedział, a może bardzo niewiele osób. Bo nie sądzę by wiedzieli wszyscy.
Ja nie pochodzę ze wsi, wychowałem się tam, u dziadków. Może ta moja wieś jest jakaś dziwna, przyjaźniejsza niż inne. Nie wiem. Piszę o moich doświadczeniach.

Piszesz :"Nie wierzysz w rozpisaną rolę młodego Stuhra?" - nie rozumiem tego pytania.
Skąd wniosek, że uważam kwestię "to nie w porządku" za CAŁKOWICIE nieprawdziwą? Skąd go wywiodłeś?
I wybacz, ale myślę, że jest wiele lepszych maksym mogących uchodzić za skrócone wersje dekalogu, ja nie uważam się jednak za godnego by je wskazywać.

I na marginesie, czy młody Kalina, naprawdę jest taki kryształowy? Przez to co zrobił swojej rodzinie, żonie i dzieciom. Głównie dzieciom. Są, myślę, ludzie, dla których rodzina jest najważniejsza. Pytanie tylko, czy mógł jakoś pogodzić obie rzeczy i rodzinę i SPRAWĘ? Ja jestem na to za głupi.

I powtórzę co napisałem gdzie indziej.

Wydaje mi się - mogę się oczywiście mylić - że Pasikowski miał znakomitą okazję do stworzenia naprawdę dobrego filmu o niebywale istotnym zagadnieniu i ją zmarnował. NIESTETY.

ocenił(a) film na 7
forest_m

Też wykaż odrobinę dobrej woli i poświęć uwagi na czytanie postów innych. Nie napisałem, że utrzymywał się z hodowli królików. W scenie u Malinowskich są króliki i na tej podstawie przecież nie będę dedukował, że były to jedyne zwierzęta w tym gospodarstwie. Podobnie mogło być u Kalinów. Pracownik banku nie był wplątany w spisek, gospodarstwo zwyczajnie nie miało unormowanej hipoteki a Kalina chciał kredyt hipoteczny. Później dowiadujemy się, o co z tą hipoteką chodziło. Nie bardzo rozumiem kiedy piszesz, że postaci obu braci nie są kryształowe. Nie są. Może (przynajmniej dla mnie) dzięki temu nabierają większej autentyczności. Przemiana która czemuś służy. Żona i dzieci. W pewnej chwili Maciek mówi, że "najgorsze, że Jolka wzięła stronę innych, zwłaszcza kiedy wykupywał macewy." Sprawy i rodziny często nie da się pogodzić.

ocenił(a) film na 4
Irry

Wierz mi, czytam bardzo uważnie.
Do tej pory w sumie nie wypowiadałem się w dyskusjach, teraz to zrobiłem przez sentyment do miejsca, gdzie się wychowałem. To pierwsze wpisy, więc chcę, jeszcze, robić to starannie.

Napisałeś : "Z chudoby widziałem tylko króliki. To nie znaczy nic.", na moje słowa o braku zwierząt, a mogłeś np. "faktycznie, trochę to dziwne, ja widziałem króliki, ale to jakoś mało jak na rolnika". Jakby twoje "to nie znaczy nic" obalało mój zarzut, a, jak sądzę nie obala. Co by się złego stało gdybyśmy zobaczyli jak młody Kalina poi krowy na pastwisku, albo karmi świnie, wystarczyłoby pół minuty? No chyba, że wszystkie zwierzęta sprzedał, by kupować macewy, ale może by tak powiedzieć o tym widzowi (a może mi to umknęło). To tylko z 15 sekund by zajęło. I jaki efekt, starszy Kalina wchodzi do chlewa a tam pusto, wielki, długi budynek, kompletnie pusty. I pyta młodszego, rozkładając ręce: „Gdzie zwierzęta?”

Powtórzę moje słowa z innego miejsca.

Scenariusz, mam wrażenie, został napisany, na chybcika, na kolanie, bez dbałości o realia. Wydaje się, ze średnio rozgarnięty gimnazjalista, mógłby po jego przeczytaniu zwrócić uwagę autorowi na niektóre rzeczy, a jeżeli nie po przeczytaniu to przynajmniej w trakcie realizacji filmu. Nie widziałem by w wywiadach mówili o czymś takim twórcy czy aktorzy – jak się wydaje intelektualiści, niektórzy nawet z kilkoma fakultetami.

Scena u Malinowskich jest krótka, i nie są oni głównymi bohaterami opowieści.

W którym miejscu piszę o „niekryształowości” OBU braci? Zauważyłeś sformułowanie „na marginesie”? I my chyba tej przemiany nie widzimy, poznajemy go już przemienionego.

A może byłoby ciekawe zobaczyć tę przemianę. I nie, nie uważam, że to błąd, że nie została zawarta w tym filmie, scenarzysta – reżyser chciał pokazać go już przemienionego, jego broszka.

Ja to widzę np. tak, to tylko luźny pomysł, na potrzeby naszej dyskusji: Zwykły, choć, nadzwyczaj wrażliwy, młody Kalina – jak chłopiec z „Szóstego zmysłu” – takim właśnie zmysłem (uderzył się w głowę, coś innego się stało – scenarzysta coś by wymyślił, może nie ten akurat, ale jakiś wspomniany gimnazjalista, którego by poprosił o pomoc na przykład), wyczuwa, że coś jest nie tak. Czuje niepokój, idzie na cmentarz, widzi – nie widzi Ojca, ten coś mówi wyraźnie – niewyraźnie i szuka, itd. itp.)

Pewnie masz rację „Sprawy i rodziny często nie da się pogodzić”, ale czy on próbował? Nie wiemy. Jolka wzięła stronę innych, nie zrozumiała, a czy on starał się ją zrozumieć? Nie wiemy też. Próbował jakoś inaczej to rozwiązać, np. zainteresować sprawą, nawet anonimowo, fundację dokumentującą Holocaust, nie wiemy.

Ktoś może powiedzieć, że takie rozważania na temat filmu, nie mają sensu. A może jednak mają. Bo skoro po mocnym, męskim kinie skrzącym się przekleństwami, i mnóstwem tekstów do zapamiętywania dla gimnazjalistów, chcących uchodzić za twardzieli, robi się kino moralizatorskie, to może trzeba taki film bardziej przemyśleć. Skoro po filmie ma myśleć widz, to może przed filmem ma myśleć twórca?

Czy widziałeś „Erratum”? Moim zdaniem od początku do końca bardzo przemyślany, staranny, jak dla mnie wybitny.
A ten film, to tylko moja opinia, mogę ją chyba mieć i mogę się mylić, nie jest wybitny.

I nie rozumiem zachwytów nad grą Macieja Stuhra, dużo większe wrażenie zrobił na mnie Ireneusz Czop. Człowiek jakby w rozkroku, rozdarty - coś trudnego do zagrania, jak sądzę. A Maciej Stuhr, pewnie się nie znam, to sprawny, ale jednak rzemieślnik. Nie artysta, JESZCZE. Ale z tego co widziałem jest inteligentny, rozwija się, może będzie wielki, życzę mu tego.