Padłem w kinie ofiarą zwykłego szantażu emocjonalnego. Film był strasznie archaiczny, niezamierzenie komiczny, rozwój fabuły przypominał tu gry przygodowe z wczesnych lat dziewięćdziesiątych (kto żył ten pamięta). Podejdź do drzewa, spójrz na rysę na ścianie, porozmawiaj z lekarką itd. Czop wraca drogą do domu, ale postanawia nagle zostawić bagaż na środku drogi i wbiec do lasu, bo coś tam szura, coś tam skrzypi.. przecieram oczy ze zdumienia, a tu nieudolne Blair Witch Project, no i trach gałąź. Wychodzi, a tu akurat przejeżdża policjant.. takich "zbiegów okoliczności" jest w filmie masa. Reżyser szczypcami z poza kadru wrzuca aktorom kolejne wskazówki, naprowadza ich na osoby, z którymi "warto" porozmawiać. No ta lekarka w lesie, BOŻE. I czemu oni mają wszyscy takie sztuczne głosy jak w serialu ekstradycja? Muzyka jest tak "grubo" podłożona, że musiałem parę razy zakryć twarz ze śmiechu - vide scena pt. BUREK!! Szalona zielarka w końcu musiała wytłumaczyć to, czego reżyser nie umiał subtelniej swoimi szczypcami wrzucić pod nogi aktoro. Stuhr zagrywa się na śmierć w prawie każdej scenie, Czop jak dla mnie go deklasuje swoją powściągliwością! Ale czemu on chodzi, przez cały film w tym garniaku - bo to fajnie wygląda? Przecież nie jest cwaniakującym emygrantem z Czikago, więc po co go tak topornie odróżniać od otoczenia, skoro on sam by tego z pewnością nie chciał. Stuhr odczytujący na głos napisy na macewach, to jest radziecki produkcyjniak z lat 40 tyle że właśnie - zaprzęgnięty w słusznej sprawie!
I tu jest problem! Nie można tych wszystkich żeczy mówić, bo film jest WAŻNY. Mówi, że Polacy też mają swoje na sumieniu - nie zamierzam z tym dyskutować, ba zgadzam się z tym w całej rozciągłości. Ale ten film jest dla mnie jednym wielkim szantażem, każe się opowiedzieć: jeśli zgadzam się z tezą, to nie mogę na film narzekać. Ale narzekam, bo film jest TANDETNY.
Przepraszam, jest w nim jedna świetna scena, która sama była by 100 razy lepsza niż cały ten film. Monolog starego Malinowskiego (chyba), który mówi braciom, jak to faktycznie było. Reszta to pseudofilmowa, nieudolna hucpa!