... kompletnie burzą proste błędy w scenariuszu. Daty w ogóle się nie zgrywają (starzy Kalinowie
musieliby mieć dzieci w wieku 50-60 lat), ojciec Kalina raz jest Ignacym a raz Stanisławem, sołtys
Malinowski musiałby być sołtysem w wieku chyba 25 lat... Dramat. W niektórych miejscach fabuła
jest beznadziejnie naiwna. Już pierwsza scena, gdy Czop wchodzi do lasu na pół dnia,
zostawiając torbę na drodze, jest nieprawdopodobna.
1) Być może Czop po uderzeniu w głowę stracił przytomność i odzyskał ją dopiero wieczorem, ale też zauważyłam, że to niepotrzebny zgrzyt.
2) Zastanawia mnie kto wykonał tym Żydom nagrobki. Czy w scenie gdzie jeden z braci odczytuje imniona i nazwiska z księgi, a drugi z nagrobków są to te same osoby?
Nikt im nie zrobił nagrobków, ponieważ to nie byli ci spaleni Żydzi tylko ich przodkowie.
Ale rzeczywiście było parę zgrzytów - m.in. zbyt liczne sceny ala horror (wchodzenie do lasu co rusz, no i nie musieli nocą tego domu przekopywać -nikt tam przecież się nie zapuszczał; btw czy ten dom nie miał fundamentów?), przejaskrawiony obraz wsi (i to nie tylko w warstwie mentalnej), co jeszcze... fakt, że mieszkali tam całe dzieciństwo (Józef całe życie), a nigdy nie odkryli fundamentów tego domu albo nie weszli na teren starej garbarni (dzieci są przecież ciekawskie i wszędobylskie...)?
Znalazłoby się jeszcze kilka, ale tak czy siak film uważam za dobry, dający do myślenia, ukazujący te kwestie w zupełnie inny sposób niż ma to miejsce w polskiej i nie tylko polskiej kinematografii od wielu lat.