PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=624892}
7,4 157 tys. ocen
7,4 10 1 156529
6,8 60 krytyków
Pokłosie
powrót do forum filmu Pokłosie

Świadek numer pięć.
Z Apolinarym Domitrzem rozmawiał Waldemar Piasecki.

"Przedstawiamy wierny zapis rozmowy z pochodzącym z Rostek koło Jedwabnego 72-letnim Apolinarym Domitrzem, obecnie mieszkańcem Greenpointu, polskiej enklawy Nowego Jorku. Poglądy rozmówcy na kwestię wydarzeń w Jedwabnem pozostawiamy bez komentarza. Apolinary Domitrz przebywa w USA od 1983 r. i jest obywatelem tego kraju. Mieszkają tu jego syn i córka wraz z rodzinami. Żona, Irena, pochodząca z odległej o 18 kilometrów od Jedwabnego Zbójnej, zmarła przed dwoma laty. Nasz rozmówca jest z zawodu krawcem. W Nowym Jorku pracował jako sprzątacz sklepów. Jest żarliwym katolikiem i aktywnym członkiem parafii Świętych Cyryla i Metodego na Greenpoincie.
Czy zechciałby się Pan przedstawić?
Domitrz Bolek. Syn Franciszka i Weroniki. Urodzony 14 lutego 1929 roku. W ciężką zimę...
W dokumentach ma Pan na imię Apolinary.
No tak... Ja się rodziłem w świętego Walentego. Powinni mi dać na chrzcie Walek. Ale był u nas taki Wiśniewski Apolinary, bogacz wielki i po nim dali imię. Wszyscy wołają jednak Bolek.
Pan pochodzi z Rostek. Ile to od Jedwabnego?
Kilometr będzie, może półtora. Tam rodzice mieli dwanaście morgów ziemi. Moja mama najpierw wyszła za Rakowskiego i mieli dzieci dwoje: Aleksandra i Pelagię. Z Domitrzem, drugim mężem, za którego poszła po śmierci Rakowskiego, było troje: Franciszek, Helena i ja najmłodszy.
Chodził Pan do szkoły?
Do Jedwabnego. Dwie klasy skończyłem. W domu u rejenta szkoła była.
Ilu ludzi mieszkało w Jedwabnem przed wojną?
O, na pewno więcej niż dwa tysiące. Z tego jakie sześćset Żydów. Mieli wszystko. Sklepy, warsztaty mieli. Na Łomżyńskiej ulicy, po lewej stronie, jak się z Łomży jedzie, bożnicę mieli. To dobre ludzie byli. Zgodnie żyli. Na kredyt dawali w sklepach. Dobroci ludzie...
Znał Pan wtedy osobiście jakiegoś Żyda?
Znałem, panie, Szmujła kowala. Miał kuźnię na rogu Przystrzelskiej i Cmentarnej, niedaleko od tej stodoły, co to teraz tyle krzyku po świecie robią. Brat u niego konie kuł, lemiesze klepał. Raz brat mnie zawołał po szkole, żebym przyszedł i pomagał drzewo piłować. To Szmujłowa zaraz nagotowała kapusty z gęsiną. Jedzenia, panie, było... Znało się też Żydów, co z nami chodziły do szkoły. Jak myśmy mieli modlitwę "Kiedy ranne wstają zorze", to oni na korytarz wychodzili, a potem wracali i razem w ławkach z nami siedzieli. Zgoda była. W sobotę Żydki nie chodziły do szkoły, my tak. My nawet w niedzielę szliśmy i stamtąd do kościoła... Jak szliśmy, to ze śpiewem "Jeszcze Polska nie zginęła". A kościół, panie, wielki był. Z daleka było widać. Nie wiem tylko teraz pod jakim wezwaniem. Dyrektor szkoły to był... zaraz, zaraz. Niech no sobie przypomnę... O, Skarżyński! Skarżyński. Zawsze z nami do kościoła maszerował. Żydki się tylko przyglądały. Myśmy się też im przyglądali, jak latali do bożnicy z poduszkami pod pachą.

Pamięta Pan jakieś konflikty polsko-żydowskie? Czas Wielkanocy ożywiał tu i tam "przypomnienie" o wydaniu Jezusa na śmierć przez Żydów.
Pod słowem, u nas nie było czegoś takiego. Nikt Żydom nie wypominał śmierci Chrystusa.
Jednym słowem - zgoda i przyjaźń?
Jakby pan zgadł. Gdzie tam komu było do awantur albo jakich pogromów.
Pamięta Pan wrzesień 1939 roku?
Dzieciak byłem, ale pamiętam. Najpierw weszły Niemce. Ale potem Ruskie i zaraz zaczęli swoje rządy zaprowadzać. Dużo ludzi wywozili. "Kułak" i "pomieszczik" - powiedzieli i zabierali na Sybir. Wtedy trochę młodych Żydów się do nich przyłączyło. Takie wyrostki po osiemnaście-dwadzieścia lat. Nosili czerwone opaski na prawej ręce, takie milicjanty czy co...
Prześladowali Polaków?
Tego bym nie powiedział. Chodzili po ulicy. Jak podatku się nie zapłaciło, to przyszli, kury wzięli albo gęsi. Ja bym powiedział, że oni raczej do interesów bardziej głowę mieli. Szmatów nazbierali, to potem talerzów przywieźli, organków, śledzi. Z Ruskimi kombinowali łatwiej niż Polacy.
Denuncjowali Polaków?
Tego nie mogę powiedzieć. Nie znam przypadku.
Czy można powiedzieć, że wejście Rosjan było dla Żydów jakimś wybawieniem?
Na pewno się ich mniej bali niż Niemców. Ale żeby wybawienie? Trochę tych młodych to się cieszyło. Większość cicho siedziała i czekała, co z tego ruskiego panowania wyniknie.
To panowanie zaczęło się od wystawienia pomnika Lenina?
To prawda. Odlali go z gipsu czy cementu i ustawili w parku przy ulicy Wizkiej naprzeciwko domu Kędziorka Kazimierza, co miał zlewnię mleka i był chrzestnym mojej siostry Heleny. Zresztą w Jedwabnem jedni mówili, że to Lenin, a drudzy, że Stalin. Kto ich tam odróżniał? Ja pamiętam, że miał wąsy. Z pomnika to się tylko te młode Żydy cieszyły, co przystały do Ruskich.
Co Pan wtedy robił? W tych, nazwijmy to, "ruskich czasach"?
Za Ruskiego, pamiętam, że poszedłem do terminu krawieckiego. Na krawca się uczyć do Mucharskiego Kazika. Trzeba było wieprzka sto pięćdziesiąt kilo wagi zarżnąć, żeby się zgodził mnie przyjąć. U niego się uczyłem. A potem u Boczkowskiego Janka, ale to już za Niemca. No i się w domu pomagało. Krowy pasło najczęściej.
Jak wyglądało ponowne przyjście Niemców w czerwcu 1941 roku?
Ruskie zwiewały w kierunku na Wiznę, że się kurzyło. Tam nie było jakiejś walki. Za parę godzin, jak Ruskie uciekły, a z nimi paru tych młodych żydowskich milicjantów, weszli Niemcy. Ludzie się cieszyli. Kwiaty im sypali. Witali. Kompot wynosili, żeby dać się napić. Radość, panie, była. A Niemce najpierw na motorach, potem samochody i czołgi na koniec. Wszystko na Wiznę szło.
Kto się tak cieszył z nadejścia Niemców?
Polacy! Przecież, że nie Żydzi.
Jak Pan myśli, dlaczego?
Ruskie na Sybir wywoziły. Jak im Niemce pogoniły kota, to wszyscy się cieszyli, że będzie koniec tych wywózek. Ludzie życzyli Niemcom, żeby jak najszybciej doszły do Moskwy. Radość, panie, była.
Z czym kojarzy się Panu ta "zmiana warty" w Jedwabnem?
Niemcy zajęli miejsce po Ruskich. Nad apteką był tych żandarmów posterunek. Nie wiem ilu, ale tak chyba z dziesięciu. Pamiętam, że zaraz się wzięły za ten pomnik Lenina. Zagnały Żydów i kazały im obalić Lenina na ziemię. Potem kazali podłożyć drągi i nieść go Żydom w kierunku Rynku. Nieśli "bidaka" aż na kirkut i tam go zakopali zdaje mi się. Tę rozbiórkę pomnika wszyscy pamiętali.
Pan to widział?
Ano tak... Stałem koło domu Mariaka z Jasiniakiem Stasiem, synem organisty i Szmulcem Heńkiem na Wizkiej ulicy. Ale jak tego Lenina ponieśli do Rynku, to myśmy już nie szli za nimi. Żandarmy wszystkiego pilnowały.
Pamięta Pan dzień, kiedy spalono stodołę?
Jakże nie pamiętać?! Zboże białe już było. Dostajało na słońcu. To było czwartego albo dziesiątego lipca. Paśliśmy krowy na łąkach między Rostkami a Jedwabnem. Jakie pół kilometra od stodoły Śleszyńskiego Bronka. Ze mną był Janek Rakowski, syn chrzestnego, i Zenek Ryszkiewicz. Oba już nie żyją. Jeden w Wałbrzychu, drugi w Bytomiu zmarł. Jak ta stodoła się zapaliła, było ciepło. Buchnęło w górę. To myśmy zaraz pobiegli do Jedwabnego. Przez Rynek lecieli my. Cicho było, pozamykane wszystko, nikogo na ulicy. A stodoła się pali. To my na Cmentarną. Koło kościoła i Przystrzelska. Skręt w Cmentarną. I tak stanęli my jakieś dwieście pięćdziesiąt metrów od tej stodoły. Paliło się strasznie. Jak drzazgi trzaskało. Była z desek, kryta słomą. Wszystko nagrzane. Wybuch się zrobił i poszedł żółty dym taki. A Niemce się odsunęli od tego żaru.
A inni?
Jacy inni? Panie, tam nie było żadnych Polaków. Same Niemce. Żadnego Polaka myśmy tam nie widzieli. Ilu było tych żandarmów? Najechało się ich, panie, pełno. Ze dwudziestu albo trzydziestu. Ja tam ich nie liczyłem, ale dużo ich było. Najechało ich się pewnie z Łomży, i z Wizny, i z Przytuł. No i te z Jedwabnego.
Która to była godzina?
Czwarta po obiedzie.
Czy widział Pan, jak Niemcy pędzili Żydów do stodoły?
Nie. Myśmy tego nie widzieli.
Jak długo obserwowaliście pożar?
Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć minut.
Byli tam inni Polacy?
Nie. Tylko my. Tam nie było więcej Polaków.
Co było potem?
Uciekliśmy. Polecieliśmy po krowy i do domu. Przybiegłem i mówię do mamy: "Mamo, mamo, jak tam się ludzie palili. Żydzi się palili w stodole". A mama zaczęła płakać, bo była wierząca...
Skąd Pan wiedział, że tam się palili Żydzi?
Mój Boże, jak oni to wszystko zgonili, to z opowieści, ze wszystkiego, mój Boże...
Ale Pan żadnych Żydów na oczy nie widział?
Nie.
Czy Niemcy byli uzbrojeni?
Karabiny mieli.
Czy strzelali do wnętrza stodoły?
Nie.
A jak tam się dostali? Samochodami?
A oni te... bryczki mieli. Tych bryczków my nie widzieli, bo oni zostawili za apteką...
Czy Niemcy robili jakieś fotografie?
Nie. Nic takiego nie było.
Czy widział Pan kogoś uciekającego ze stodoły?
Nie, takich tam nie było.
Czy może słyszał Pan jakieś odgłosy z wnętrza stodoły: krzyk, płacz, wzywania pomocy, jęki?
Nie, nie słyszałem.
Jak Pan myśli, dlaczego na miejscu z Polaków byliście tylko wy trzej?
Ja tam nie wiem. Ludzie pewnie się bali, żeby ich to samo nie spotkało.
Co było na drugi dzień?
Na drugi dzień byli tylko żandarmi z Jedwabnego. Polaków zebrali. Rów wykopać kazali i to wszystko do tego rowu kazali zasypać?
Co?
Te ciała spalone, prochy, kości...
Czy Polacy jakoś komentowali to, co się stało dzień wcześniej?
Panie, ludzie wystraszone były. Nic nie gadali, bo się bali, żeby im tego samego Niemce nie zrobiły... Ale biedaków żałowali. Mieli serce przecież...
Co się mówiło o mordzie w Jedwabnem? Przecież tych Żydów ktoś musiał wygnać z domów, pędzić do stodoły, zaganiać do niej. Trudno uwierzyć, że tego nikt nie dostrzegł.
No to, te miejscowi widzieli, jak tych Żydów gnali... Oknami patrzyli. Jak my tak na bosaka gnali, to my nikogo nie widzieli, bo wszystko było pozamykane. Ale oknami ludzie widzieli.
Czy o mordzie w stodole mówiło się coś po wojnie?
Wszystko zacichło. Zresztą w 1947 roku wyjechałem do Zbójnej za żoną.
Czy słyszał Pan o aresztowaniach mieszkańców Jedwabnego i procesie z 1949 roku, w którym zostali skazani za udział w paleniu Żydów w stodole?
Nie słyszałem, żeby kogoś z Jedwabnego sądzili. Tam nie było żadnych sądów. Ja nic nie wiem, nie będę brał na sumienie.
Słyszał Pan nazwisko: Karol Bardoń?
Nie, nie znam.
Skazano go na karę śmierci. A nazwiska braci Laudańskich?
Nie...
Dostali 15 i 12 lat. Bolesław Ramotowski?
Coś sobie przypominam, ale nie za bardzo.
Też 12 lat. Władysław Miciura?
Tego znałem.
Również 12 lat. Stanisław Zejer?
Znałem. Mieszkał, jak się na Przytuły jechało. Dom z czerwonej cegły mieli.
Dostał 10 lat. Czesław Lipiński?
Nie znam.
Też 10 lat. Władysław Dąbrowski?
Na Nowej Wsi mieszkał.
Osiem lat. Feliks Tarnacki?
Też mi się coś przypomina...
Osiem lat. Roman Górski?
Znałem.
Też osiem. Antoni Niebrzydowski?
Też mi się przypomina.
Także tyle samo. Józef Żyluk?
Pamiętam go.
Skazany na osiem lat. Ogółem oskarżono 22 osoby. Czy Pana zdaniem to była jakaś pomyłka?
Na pewno. Tam Polaków nie było. To robota Niemców była.
Uratowani z rzezi Żydzi twierdzą, że Polacy brali w niej udział, jako wykonawcy. Dlaczego tak mówią, skoro Polaków tam nie było?
Tego to ja nie wiem. W Jedwabnem żadnych problemów z Żydami nie było. Dobrzy ludzie byli. Zgodnie żyli. Co by im mieli Polacy robić krzywdę? To wszystko wymysły, panie...
W niemieckich dokumentach wojskowych z tamtego czasu jest raport, w którym mówi się, że w "Jedwabnem Polacy "załatwili" stodołę z Żydami". Dlaczego tak mówią, skoro Polaków tam nie było?
Niemce kłamały. Oni zwalają na Polaków, żeby odszkodowań teraz nie płacić. A kto obozy zakładał, Oświęcim, Majdanek? Polacy? Jak im, panie, wierzyć? Kłamce i już!
Czy słyszał Pan o uratowaniu w Janczewie, niedaleko Jedwabnego, siedmiu Żydów przez rodzinę Wyrzykowskich? Też mieli pójść do stodoły.
Że w Janczewie, to słyszałem, ale nie wiem, kto ich chował. To jak ich tam uratowali od spalenia, to jak one mogą mówić, że Polacy złe ludzie? Od Niemca ich Polacy wybawili... Oni mówią, że Polacy od Polaków. To nieprawda. Jak mi Bóg miły!
Czytał Pan książkę "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa?
To nieprawda. Nieprawda... Jedno kłamstwo, panie. Jak on to mógł nazmyślać? Jak my to z kolegą czytali, to nie mogli się nadziwić, jak można tak nakłamać.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski i prymas Józef Glemp nie kwestionują winy Polaków. To, co ich różni, to forma wyrażania skruchy czy przeproszenia. Kwaśniewski zamierza przeprosić 10 lipca w Jedwabnem, Glemp modlić się za zamordowanych w synagodze wraz z rabinem Schudrichem. Co Pan na to?
A co, ten Kwaśniewski tam był, czy co? Ja tam byłem i widziałem, a nie on. Jego na świecie nawet nie było. Niech się on tak nie mądrzy teraz... A Glemp widział? Nic nie widział! To niech on się za nas nie modli u Żyda.
Żydów od długiego czasu spotyka wiele nieprzyjemności, plag, tragedii. Czy to możliwe, że to wciąż kara za wydanie na śmierć Jezusa?
Ja to, panie, samo powiedziałem do mego bossa w Nowym Jorku. Żyd z Łodzi. Bogacz, miliarder. Sklepy ma, magazyny. Sprzątałem u niego. No i raz mu mówię o zabiciu Jezusa. A on mi na to odpowiada: "To nie my. To nasze przodki zrobiły". Tak mi odpowiedział. Jaki mądry, co?
Jest Pan piątym świadkiem wydarzeń w Jedwabnem, który się ujawnił. Zamierza Pan to wszystko opowiedzieć prokuratorom z Instytutu Pamięci Narodowej?
Jak na spowiedzi. Tu już nawet byli u mnie tacy, co to wszystko spisywali. Prawda, panie, jest najważniejsza. Ludzie ją muszą znać. Nie ma rady. Przed Bogiem nic się nie skryje.
Rozmawiał Waldemar Piasecki Wypowiedzi Apolinarego Domitrza publikujemy w oryginalnej formie, bez redakcyjnej "obróbki". Ich autentyczność Apolinary Domitrz potwierdził przed notariuszem publicznym 12.04.2001 roku w Nowym Jorku.
z Apolinarym Domitrzem rozmawiał Waldemar Piasecki, Życie Warszawy, 2001-04-22 "

Ocenę i komentarz pozostawiam czytelnikom...

osteo

Zabawne, że lewactwo i żydostwo nigdy nie przedstawia żadnych świadków, dowodów, nawet ziemi nie pozwolili zbadać. Pamiętam, że Wyborcza na dowód swojej tezy zamieściła kiedyś długaśny wywiad ze "świadkiem", który się urodził po wojnie... Ot po prostu, winni są Polacy i już. A lemingi wierzą, we wszystko co im się podsunie. Ba, nawet przepraszają, za coś czego nie zrobili :) Nie mam też wątpliwości, że niedługo będą płacić za coś czego nie wzięli :)

ocenił(a) film na 1
RobertLee

lewactwo tworzy nowe, lepsze więzienie,

ocenił(a) film na 8
RobertLee

Przecież sprawę badał IPN jako to nie ma dowodów ?

Mamy myślenie totalnie nielogiczne, faktycznie to Irena Sendlerowa i osoby ratujące Żydów też nie miałyby dziś lekko i wcale nie byłyby chwalone na tym forum, to w końcu warto zadać sobie fundamentalne pytanie - co popieramy i co jest dla nas problemem ?

Być może problemem są daleko idące tezy Grossa, ale i tak chyba sprawą fundamentalną jest palenie ludzi w stodołach, czy ich zabijanie, bynajmniej nie z czystego antysemityzmu, ale i pewnej ksenofobii, czy chęci zagarnięcia mienia, co oczywiście w jakiejś mierze było procesem masowym zainspirowanym przez III Rzeszę co dobitnie pokazuje Gotz Aly w Państwie Hiltera , nie mniej wcale nie było trzeba nikogo specjalnie zmuszać, zachęcać do mordowania.

Więc jak było na prawdę ? Nie było Jedwabnego i wielu mniejszych pogromów, szmalcowników ?

Pokłosie nie mówi, że nie było Ireny Sendlerowej, problem w tym, że zbliżacie się państwo do logiki ONR-u, gdzie krytykuje się Michnika wstawiając jednocześnie zdjęcie Hitlera, jest gdzieś jakaś granica zdrowego rozsądku w ocenach, czy jej nie ma ?

osteo

Wywiad zamieściłeś świetny,ale kogo zainteresuje prawda i kto o tej prawdzie zrobi film?

ocenił(a) film na 1
adina

no niestety, prawda umarła

osteo

piękne dzieło sztuki, to się proza nazywa. albo s/f.

ocenił(a) film na 8
osteo

Tak było naprawdę
http://www.holocaustresearch.pl/index.php?show=320
http://www.holocaustresearch.pl/index.php?show=478
http://www.holocaustresearch.pl/index.php?show=477
Dość nowe publikację historyczne.
Jednak Gross miał rację.

tangerinecamel

Tak gross miał rację, jak postać na której był wzorowany bohater filmu czyli Zbigniew Romaniuk został ukrzyżowany na drzwiach stodoły (w rzeczywistości został burmistrzem).

ocenił(a) film na 8
rbed

Dobra zostawmy Grossa. Co powiesz o publikacjach prof. Jana Grabowskiego?
http://www.tvn24.pl/kropka-nad-i,3,m/kropka-nad-i-11-01,673.html

tangerinecamel

Mam świadomość tego co mówi Pan profesor. ale odnośnie przyzwolenia o którym mówi odpowiem fragmentem listu jaki Zbigniew Romaniuk napisał do reżysera Mariana Marzyńskiego [14 lutego 1996]

"4/ Brak w filmie elementu faktograficznego z lat 1939-41, kiedy Żydzi przyjęli postawę antypolska i kolaborowali z Sowietami. Usunięto Polaków ze stanowisk obsadzając je Białorusinami i Żydami. Przykładowo polską aptekę powierzono żydowskiemu sklepikarzowi drogeryjnemu. Połowa milicji była żydowska. Wielu Polaków pojechało na Syberię za sprawą odgrywania się za wystąpienia z lat 1936-38. Przykładowo za "narodówke" zesłano jednego z moich kuzynów. Fakty te miały kolosalne znaczenie dla późniejszej postawy części Polaków."

wiem też, że "Polacy stanowią największą liczbę wśród odznaczonych najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym nadawanym nie-Żydom, medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznawanym przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem."

ocenił(a) film na 8
rbed

Wszyscy Żydzi, którze zgineli tak czynili?
Czyli to usprawiedliwia palenie w stodołach, mordowanie itp.
Odpowiedzialność zbiorowa? Zasłużyli sobie?

tangerinecamel

oczywiście nie, ale pominięcie kontekstu to moim zdaniem błąd. Błędem jest też brak symetrii między produkcjami filmowymi o Polakach mordujących Żydów i produkcjami o Polakach którzy Żydom pomagali (jak np moja prababcia) a których było bardzo wielu.
cytat z wiki
"Odznaczenie Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata otrzymało 6 339 Polaków; czyli 26% liczby wszystkich odznaczonych tym medalem (24 356)[1].

Szacuje się, że liczba Polaków pomagających Żydom jest znacznie większa[2]. Historyk Hans G. Furth podaje liczbę ponad miliona obywateli polskich[3]. Historyk Gunnar S. Paulsson zauważył, że prawdopodobnie 100 tysięcy Polaków zasłużyło na medal sprawiedliwych, setki tysięcy pomagały w drobniejszy sposób, a większość polskiego społeczeństwa była przynajmniej „pozytywnie neutralna” (czyli mogli nie pomagać aktywnie, ale nie współpracowali z okupantem)[4]. Żydom pomagały pojedyncze osoby, całe rodziny i wioski, część ruchu oporu oraz specjalnie stworzone do tego celu organizacje, jak Rada Pomocy Żydom "Żegota".

Na terytoriach okupowanych za pomoc Żydom groziła kara śmierci; kara dotyczyła wszystkich osób w mieszkaniu, w którym pomagano Żydom. Była to znacznie poważniejsza kara niż w innych okupowanych krajach europejskich[5]. Za pomoc uważano nie tylko dawanie schronienia, ale nawet żywności. 704 polskich Sprawiedliwych zostało odznaczonych pośmiertnie, gdyż zginęli, bądź zostali zamordowani przez Niemców[6]; szacuje się, ze tysiące Polaków zginęło niosąc pomoc Żydom[2]."

twierdzę, że filmo opowiadające o Polakach którzy mordowali Żydów są potrzebne bo to też część naszej historii, ale "znaj proporcjum, mocium panie" :)

Pozdrawiam