Agnieszka Holland jak zwykle prowokuje, pokazując Polaków wady własne, bez przemilczeń czy oszczędności emocjonalnej.
Poznajemy otuloną lasami, zagubioną w Kotlinie Kłodzkiej wiejską osadę położoną w środku niczego, gdzie zwykłe kłusownictwo i zorganizowane polowania niekoniecznie idą w parze z kalendarzem łowieckim. Poznajemy (co prawda narysowany dość grubą kreską i jednak mimo wszystko, dość pobieżnie) portret hermetycznej społeczności pozbawionych empatii, współczucia, jakiegokolwiek zrozumienia dla życia – ludzi: księdza, który powtarza utarte i niczym nieuzasadnione „prawdy objawione” sprowadzające de facto życie zwierząt do nic nieznaczącego epizodu, a same zwierzęta – do nieczujących bólu i strachu rzeczy, które są mniej warte od krzesła, na którym siedzi – bo za krzesło ktoś zapłacił; prezesa - pijaka, który korzysta z usług seksualnych przymuszanych do tej pracy kobiet i znęca się nad swoją rodziną; psychopatycznego okrutnika i manipulatora, właściciela lisiej farmy, który odnajduje przyjemność i satysfakcję w torturowaniu fizycznym i psychicznym ludzi i zwierząt; skorumpowanych, zidiociałych policjantów. Gdzieś na pograniczu: formalista – prokurator, oportunistyczna dyrektorka szkoły i druga część tego świata – ludzie wyalienowani z tego „normalnego” społeczeństwa przez chorobę fizyczną lub chorobliwą empatię, postrzegani przez innych jako nawet nie tyle szaleni, a jedynie – upośledzeni na umyśle: listonosz, informatyk, Janina Duszejko, entomolog.
Niestety, taka jest większość Polaków. Zwyrodnialcy zabijają i katują zwierzęta, a prokuratorzy i sądy najczęściej nie widzą w tych czynach „szkodliwości społecznej” i albo nie karzą w ogóle, albo karzą symbolicznie. Istnieje w naszym kraju wciąż bardzo mocne społeczne przyzwolenie nawet nie tyle na obojętność, ale wręcz nawet na znęcenia się nad zwierzętami (głodzenie i trzymanie psa na łańcuchu to znęcanie się – niestety polska wieś tego nie rozumie) i wciąż bardzo mocna niechęć i pogarda do ludzi zajmujących się zwierzętami – tacy ludzie są traktowani jak mający nie po kolei w głowie. Nikt nie zwraca na nich uwagi, nie przejmuje się ich działaniami – ani władza świecka, ani kościelna. Pozostają sami ze swoją bezsilnością, rozpaczą, rozdartą duszą, cierpieniem. Widzimy to najmocniej w scenie umierania dzika, który, postrzelony, długo nie może skonać. Duszejko przytula się do niego, płacze, dotyka i wiemy w tym momencie z całą pewnością, że zwierzę jest równe człowiekowi – w prawie do godnego życia w swoim naturalnym środowisku, naturalnej śmierci, wolności, że cierpi i umiera tak samo jak człowiek – nie ma żadnej różnicy. Widzimy gasnące oczy dzika i wiemy, że to, co człowiek robi zwierzętom, jak świat długi i szeroki, jest złe, niegodne, podłe - nieludzkie.
I takie jest najważniejsze przesłanie filmu Agnieszki Holland, która świadomie przejaskrawia i epatuje, żeby zwrócić uwagę na problem okrucieństwa wobec zwierząt i nie mniej istotny problem ludzi walczących o ich prawa – zwierząt zabijania na mięso, na futro, dla sportu, dla podbudowania ego i wykreowania fałszywej męskości, tworzenia zwyrodniałej „atmosfery wspólnoty” łączącej zabójców, dla fanu, dla fimiku na youtube, dla lajków na fejsie. Mamy tu skrajne i czasami przerysowane postacie, ale to dlatego, że Holland chce nam pokazać znieczulicę i ignorancję, zarówno nakazów i serca sumienia ludzkiego, jak i litery prawa – rzeczy, które dzieją się na ekranie, powinny być ścigane i karane bo są przestępstwem, jednak policja ignoruje doniesienia Duszejki, zniecierpliwieni funkcjonariusze i ksiądz, prowadzący „w tle” lewe interesy z wątpliwymi lokalnymi „biznesmenami” mają jej dość, krzywią się na sam jej widok; ksiądz przekonuje, że zwierzę nie może być zbawione i nie ma duszy (zaskakująca pewność siebie - chciałabym zobaczyć choć jednego, który ma dowód na to, że człowiek ma duszę i dostąpi zbawienia). Holland pokazuje, że niedobra jest tolerancja dla lewych interesów, dorabiania się na krzywdzie (nieważne, ludzkiej czy zwierzęcej) i niemoralne jest traktowanie takich ludzi jako przykładu do naśladowania (a to są ludzie najbardziej znaczący w tej społeczności, bo mający autorytet, władzę i pieniądze – ksiądz, prezes, „przedsiębiorca” – w zasadzie każde z tych słów powinno być wzięte w cudzysłów).
Jest w tym filmie wiele okrutnych scen – lisy obdarte ze skóry, wyrzucane jak śmieci – na śmietnik. Strach i cierpienie zamkniętych w klatach i umierających na polowaniach zwierząt pokazane z bliska i z przejmującą wiwisekcją; smutne, malowane bezsilną zgodą na swój los pyszczki lisów. Dzieci urabiane jak ciasto – żeby były takimi samymi pozbawionymi empatii mordercami, jak ich ojcowie (te sceny nam mówią, że nie ma nadziei na zmianę w najbliższym czasie). Hekatomby zwierząt pokazane lekko, koronkowo, w kontekście folklorystycznym, użytkowym, wręcz pożytecznym. Tam wszyscy wykorzystują słabszych i poczytują to za normalną kolej rzeczy. Czy dotyczy to tylko tamtej filmowej społeczności?...
W filmie padają przerażające, podane niejako z boku, słowa, za którymi ukrywają się całe oceany zwierzęcego cierpienia i ludzkiego, niewyobrażalnego okrucieństwa – pies trzymany przez miesiące w szopie na uwięzi, oszalały ze strachu i umierający z głodu i mrozu; zabijane w trakcie polowań zwierzęta domowe, barbarzyńskie, bazujące na najbardziej prymitywnych instynktach fety myśliwych, ich obrzydliwe obyczaje. Przepiękne zdjęcia i krajobrazy Sudetów, magiczne wschody i zachody słońca, ośnieżone drzewa, wyraziste kolory wiosny i lata i skontrastowane są ze scenami mordów, kwikami zabijanych i krwią na śniegu.
Takie podejście jak to, o którym opowiada reżyserka, jest charakterystyczne dla społeczeństw niewykształconych, prostackich (nie prostych!), biednych, ogłupionych wódką, głęboko religijnych „kołtunów” (to jest cytat). Zaznaczam, że nie mówię tu o ludziach głęboko wierzących, a jedynie religijnych na najbardziej płytkim poziomie, a w związku z tym pozbawionych empatii i jakichkolwiek odruchów serca. I nie ma tu sensu dyskutowanie nad tym, czy i co nakazuje Biblia i czy człowiek rzeczywiście jest właścicielem ziemi i wszystkiego, co na niej rośnie i po niej stąpa.
A zatem trudno nie kibicować, gdy widzimy, że źli, okrutni i bezmyślni ludzie – żegnają się z tym życiem… pokotem niejako. Trudno nie kibicować autorowi tych dzieł. Nie trzymać kciuków. W zasadzie wiemy od początku, kto jest sprawcą, choć sprawca zgrabnie manipuluje policją i sąsiadami, a nawet swoimi przyjaciółmi, by oddalić od siebie podejrzenia. Przez te czyny bruka się i staje się po trosze tym, z czym walczy i czego nienawidzi. Widzimy, jak trudno przychodzi temu sprawcy pogodzić się z tym, co robi, a jednocześnie jak wielka bezsilność i gniew rodzi nienawiść, która musi znaleźć ujście w ludzkiej hekatombie.
Film wbrew pozorom nie jest manichejski w wydźwięku. Duszejko, która ponad wszystko szanuje życie, będzie je niszczyć. Pijany i wreszcie prawdziwy prezes w ułamku chwili zdaje się rozumieć choć trochę zło, które wyrządza. Bohaterowie nie są tak do końca czarno – biali. Każdy z nich odłamuje kawałek swojej duszy i pod wpływem chwili, przeżyć czy silnych uczuć, zmienia tę część o 180 stopni.
Agnieszka Holland pokazuje, jak bardzo mierzi ją taka mentalność. Podpisuję się pod tym obrzydzeniem obiema rękoma. I choć film nie jest arcydziełem, dla mnie ważne jest jego przesłanie – nie zabijaj, bo możesz być zabity i zginiesz że skalaną duszą.
" "Los bowiem synów ludzkich jest ten sam,co i los zwierząt; los ich jest jeden:jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego,i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt,bo wszystko jest marnością. " Kaznodziei 3:19
Ten werset znam na pamieć, a nie jestem Katoliczka. Dlaczego nie znaja go katolicy, nie znaja katoliccy księża?
Podchodząc do tego filmu od strony chrześcijańskiej, bo wielu zarzuca filmowi lewactwo. W Biblii jest mnóstwo wersetów mówiących o tym jak człowiek powinien traktować zwierzęta. Bóg stworzył zwierzęta, stworzył je przed człowiekiem. I powiedział " to jest dobre" Dlatego każda przemoc wobec zwierzęcia jest grzechem, bo to jest sprzeciwianie się woli bożej. Zwierzęta sa dziełem bozym, a ludzie je niszczą
Przed potopem, Bóg ratowała nie tylko ludzi. Uratował garstke ludzi, natomiast zwierząt, każdego z rodzaju. Po co? żeby żeby cżłowiek móg je zabijać dla rozrywki? mięsa? skór i futer?
To tak krótko, dla prawicowych katolików, pseudo chrześcijan, którzy nie czytali najważniejszej dla nich Księgi.
"Puszczaj charty ze smyczą, niech zająca uchwycą, towarzyszu mój!"
śpiewna w kościele ..... bardzo wymowne
Ponieważ kościół to doskonale zorganizowana, ustrukturyzowana i zabetonowana przez stulecia instytucja nie mająca z wiarą kompletnie nic wspólnego. Organizacja potężna, zbrodnicza i przebogata - mafia to przy niej peanut. To, w co mamy wierzyć, jest zadekretowane przez kościół na soborach i tajnych zebraniach. Wierzymy w to, co kościołowi przydatne, wygodne, opłacalne. To, co może mu zagrozić, jest przedstawiane jako świętokradztwo, zagrożone ekskomuniką lub w dawnych czasach wyrafinowaną formą usunięcia z tego świata. To organizacja, która popełni każdą zbrodnię, niegodziwość, manipulacje i zafałszowanie jeśli choć trochę przysłuży się tej organizacji. Dlaczego wprowadzono celibat? Na pewno nie z powodów, które podaje kościół. Dlaczego kościół toleruje zbrodnie, niegodziwosci we własnej organizacji? Dlaczego od setek lat zamiata pod dywan przestępstwa swoich pelnomocnikow w kieckach? Dlaczego jest tak arogancki, pewny siebie, pewny swej bezkarnosci? Bo zwykli ludzie wciąż się boja. Bo kościół dzierży "rząd dusz" czy nam się to podoba czy nie. Wciąż jeszcze mami ludzi wizja życia poza grobem, zmartwychwstania (??? gdzie ci ludzie się pomieszczą???) proponując prymitywne rozumienie, przedmiotowe pojmowanie wiary i Boga.
Wiem, ze są rzeczy święte. Że są cuda. Wierze w to, ze ludzie i zwierzęta maja dusze i zostawiają w rzeczywistości, w której żyją przez krótka chwile, ślad na zawsze. Jednak kościół nie ma z tymi rzeczami nic wspólnego. Odrzucam religię (bo to nie ma nic wspólnego z wiarą) w wydaniu mafii zwanej kościołem katolickim.
Przeczytaj Teologie zwierząt. Nie jest to pozycja doskonała ale pokazuje wiele ciekawych ścieżek.