Dokument o tym, jak panienki, żeby nie pracować w magazynie, znalazły sobie wygodny sposób na życie, działając w ruchach pro-life i pragną urządzać życie innym w ramach osobistych fiksacji. A że Ameryka to wielki kraj, więc ilość fiksantów jest zwielokrotniona, w czym niebagatelną rolę odgrywa religia.
Dodam , że zapewne niebagatelną rolę w angażowaniu się w działalność tego typu ruchów odgrywa suma, której kwota pada w filmie, 62 miliony dolarów z tytułu darowizn. Jedna z aktywistek stwierdza wprost- na początku drogi zawodowej miałam propozycję pracy w magazynie, jednak przeszkoliła się, poczytała, naoglądała i teraz przemawia, rozdaje ulotki, demonstruje. Praca lekka, budżet się spina, idziemy , jak walec do przodu i robimy ludziom piekło z życia.
Nie wiem, czy taka była ich motywacja. Raczej wyglądają na fanatyczki. Ale masz rację, trudno powiedzieć, żeby prezentowały sobą coś więcej niż posłuszny aktywizm. Ciekawa jestem, co zrobią, gdy przydarzy im się niechciana ciąża. Zresztą lekarze mówią w filmie, że równie często dokonują aborcji u kobiet pro-life, jak i pro-choice.
Część na pewno rozmodlone fanatyczki, część cyniczne graczki , moim zdaniem do drugich należą obie panie czarnowłoso długowłose ( jaki zachwyt nad okładką New York Timesa!) oraz dama , widać ,że działaczka wyższego szczebla, mająca kontakty z politykami i zawsze nienaganną fryzurę i perły na szyi.
Smutek i żałość brała patrząc na te młodziutkie twarze demonstrantek, takie fanatycznie pewne, że życie jest czarno- białe i nie przyniesie żadnych niespodzianek.
Lekarz dokładnie przedstawił sprawę, przychodzą do niego obie strony sporu. Widząc te oblicza, tak pewne swego, można mieć tylko nadzieję, że jakąś karą, weryfikacją ich fundamentalizmu, powinna być wcześniej, czy później wizyta u tego lekarza. Oby życie, to prawdziwe, a nie sloganowe, nauczyło je pokory.