To tylko przykład na to, że film wcale nie musi być przydługawy, by zawrzeć w nim wszystko, co trzeba. Wątek katastroficzny, o który najbardziej tu chodziło, był o wiele bardziej rozwinięty... nie to co jakieś hollywoodzkie fanaberie z tamtego filmu, gdzie trzeba było czekać godzinę na rozwój właściwej akcji...do tego słabo zrobionej i przekombinowanej w efektach specjalnych.
Zgadzam się co do joty.Tylko skąd te porównania-to tak jak gdyby oceniać kto jest ładniejszy Elizabeth Taylor czy Woody Allen.Ten obecny 2014 to Gniot przez duże G.,Byłem na wycieczce w Pompejach,oglądałem filmy dokumentalne o erupcji i nie przypominam sobie by była mowa o wezuwiańskich "kometach" ognia jakie w tym holiwoodzkim szajsie ukazano!